[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Psyniose. I energicznie ruszył w stronę pokoju.
Przepraszam szepnęła zawstydzona Rowena.
Nie szkodzi.
Nie mam zielonego pojęcia, skąd mu to przyszło do głowy. Nigdy do nikogo tak nie
mówił.
Roweno&
Jego koledzy opowiadają o tatusiach i& Posłuchaj, z nikim się nie spotykam, więc
Dylan ma ograniczony kontakt z mężczyznami. Wcale nie uważam nas za parę.
Nie tłumacz się. Chwycił jej dłoń. Nic się nie stało. Nie sądziłem, że moja przyjazń
z Dylanem namiesza mu w głowie. Gdybym wiedział, nie upierałbym się, żeby tu zostać. To ja
przepraszam, że postawiłem cię w takiej sytuacji.
Chcę mu dać wszystko, czego potrzebuje, ale nie umiem. Chyba go zawiodłam.
Do kuchni wrócił Dylan z rysunkiem w ręce.
Ale śliczny! Przepiękny! zawołała wzruszona.
Colin zastanawiał się, jak w ogóle mogła pomyśleć, że zawiodła Dylana? Przecież jest
takim szczęśliwym, mądrym i zdrowym w miarę możliwości dzieckiem, a zawdzięcza to wedle
słów Betty właśnie Rowenie.
Załapię się na kubek kawy? zapytała.
Nie zdziwiłaby się, gdyby po takim komentarzu, jakim uraczył ich Dylan, Colin zrobił
w tył zwrot i uciekł gdzie pieprz rośnie. On jednak zaproponował jej śniadanie.
Zjesz coś? Pewnie umierasz z głodu.
Wystarczą mi płatki.
Bzdura. Otworzył lodówkę i wyjął naleśniki. Zostawiłem dla ciebie.
Och, naleśniki Betty.
Niezupełnie. Ja je zrobiłem.
Ee& chętnie spróbuję.
Nie bój się. Roześmiał się. Są jadalne.
Nawet nie wiedziałam, że mam ciasto w proszku.
Nie masz. Sam je przygotowałem. Włożył naleśniki do mikrofalówki i nalał kawy do
kubka. Zmietanka? Cukier?
Czarna. Nie wiedziałam, że umiesz gotować.
Wiele rzeczy o mnie nie wiesz.
Czy ona ma wybujałą wyobraznię, czy on jej właśnie zasugerował, że powinno być
inaczej? Przecież to miał być przelotny romans! Rozległ się dzwonek w mikrofalówce. Colin
postawił na stole talerz z naleśnikami. Rowena polała je masłem i syropem, potem włożyła do ust
pierwszy kęs.
Rany boskie! Przepyszne!
Po zaspokojeniu głodu świat od razu wydał się lepszy. Rowena uśmiechała się
promiennie.
Ze względu na Dylana rzekł Colin chyba będzie lepiej, jeśli przestaniemy się
widywać w jego obecności.
Jasne. Mamy jeszcze półtora tygodnia. Nie komplikujmy sobie życia.
Niedługo jej życie i tak się skomplikuje. Bóg jeden wie, jak bardzo. Sfinalizowała
najważniejsze sprawy. Jeśli wszystko pójdzie po jej myśli, wkrótce jej plan wejdzie w życie.
Mam teraz robotę oznajmił Colin. Wyślij mi esemesa, kiedy Dylan zaśnie. Betty
wspominała, że personel ma wolne weekendy. Chyba nie będziemy wiele ryzykować.
Betty jest fantastyczna.
W porządku.
Do zobaczenia. Zerknął w stronę Dylana, który gapił się w telewizor. Potem
pocałował ją w usta i wyszedł.
Rowena siedziała w kuchni, delektując się wolną chwilą. Piła już drugą filiżankę, kiedy
zadzwonił telefon.
Niestety, niczego się nie dowiedziałam rzekła Cara. Szukałam w internecie
i popytałam wśród znajomych. Nikt nie wie, co się stało z Madeline. Jakby się rozpłynęła
w powietrzu.
Albo zmieniła nazwisko i przeszła poważną metamorfozę. Nie masz przypadkiem
albumu z roku, zanim ją wyrzucili ze szkoły?
Muszę poszukać. A ty masz?
W Waszyngtonie, w magazynie ze starymi rzeczami. Nieprędko będę miała okazję je
przejrzeć.
Dobrze, poszukam u siebie.
Rozmawiałaś z Ariellą?
Tak. Jest w szoku.
Kto by nie był, gdyby się właśnie dowiedział, że jest nieślubnym dzieckiem prezydenta?
Już z nim rozmawiała?
Jeszcze nie. Czekają na wyniki DNA. Do tego czasu Ariella ukrywa się przed mediami.
To taka słodka dziewczyna. Nie zasłużyła sobie na skandal.
A co z jej matką?
Eleanor Albert zapadła się pod ziemię.
Cara opowiedziała jeszcze kilka najświeższych, waszyngtońskich ploteczek w stylu, kto
z kim sypia, a kto komu daje w łapę, i przyjaciółki się pożegnały. Rowena wyłączyła laptop
i zawołała:
Dylan, skarbie, idziemy na plac zabaw?
Kołin idzie z nami? wykrzyknął Dylan.
Cholera. Trzeba mu to wreszcie wytłumaczyć. Usiadła na dywanie obok niego.
Nie, Colin nie idzie z nami. Był u nas, bo mama była chora i chciał nam pomóc. Tak
samo jak wtedy, gdy miałeś iść do szpitala, bo rozciąłeś sobie głowę i Colin opatrzył ci ranę.
Będzie moim tatusiem? Dylan kiwał główką.
Nie, kochanie. Westchnęła. Colin nie będzie twoim tatusiem. Będzie twoim
przyjacielem.
Nie mam tatusia. To proste stwierdzenie złamało jej serce.
Niektóre dzieci nie mają tatusiów. Wtedy mamusie kochają je podwójnie. Bardzo,
bardzo mocno. Aaskotała go tak długo, aż ze śmiechu zabrakło mu tchu. Teraz wskakuj
w buty i pakuj plecak. Możesz zabrać tylko jedną zabawkę.
Hulla!
Patrzyła, jak niezgrabnie idzie do swojego pokoju. Jest taki słodki i niewinny. Jej serce
pękało z miłości do niego. Nagle ogarnęło ją przeczucie, że mimo tego, co przeszedł, poradzi
sobie w życiu. Stawi czoło temu, co przyniesie los i będzie szczęśliwy. %7łałowała, że nie miała
takiego przeczucia co do swojej przyszłości.
ROZDZIAA DZIESITY
Rowena i Dylan bawili się na placu zabaw aż do lunchu, a potem zafundowali sobie ucztę
w ulubionym fast foodzie Dylana. Rowena wyjątkowo pozwoliła mu wypić bezkofeinową colę.
Wkrótce nie będzie ich stać na takie luksusy. Będą oszczędzać każdy grosz.
O siódmej trzydzieści Dylan leżał już w łóżeczku, a chwilę pózniej spał.
Rowena cieszyła się na wieczór z Colinem. Mają dla siebie całą noc. Wreszcie będą się
kochać w łóżku. Włożyła koronkowe body i satynowy szlafrok, rozpuściła włosy i pomalowała
usta. Rozchyliła poły szlafroka, zrobiła selfie i wysłała je Colinowi zamiast esemesa. Chyba
musiał czekać w pogotowiu, bo jakieś dwie minuty pózniej już pukał do jej drzwi. Na jej widok
mruknął z zachwytu.
To dla mnie? zapytał, dotykając koronki okrywającej piersi.
Odrobina perwersji nie zaszkodzi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]