[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ukryte w łonie ziemi, jest lepsze i szczęśliwsze. Nie jesteśmy wprawdzie nieśmiertelni, lecz
trwać będziemy równie długo jak ziemia, w której wnętrzu mieszkamy i która przenika nas
swym tajemnym ciepłem, gdy tymczasem dla istot żyjących na jej szorstkiej skorupie ma ona
tchnienie już to palące jak ogień, już to mrożące jak lód, siejące życie i śmierć na przemian.
Jednakże nadmiar niedoli i zła budzi w duszach niektórych ludzi pewną cnotę, która je czyni
piękniejszymi niż dusze karzełków. Ta cnota, której wspaniałość jest tym dla myśli, czym
łagodny blask pereł dla oczu, nazywa się współczuciem. Cnotę ową zaszczepia w duszy cier-
pienie; my, krasnoludki, nie znamy jej prawie, gdyż jako rozumniejsi od ludzi cierpimy o
wiele mniej niż oni. I dlatego niektórzy z nas opuszczają podziemne pieczary i żyją wśród
ludzi na srogiej skorupie ziemskiej. Kochają i cierpią razem z nimi, aby poznać uczucie lito-
ści, które jest rosą niebiańską dla duszy. Oto jest prawda o ludziach, królu Mikrusie! Zdawało
mi się jednak, że chciałeś się dowiedzieć, jakie są losy któregoś z poszczególnych mieszkań-
ców ziemi?
Król Mikrus powtórzył swoje pytanie, a stary Wodnik spojrzał przez lunetę, których mnó-
stwo zalegało izbę. Karły nie mają książek. Jeżeli jakaś księga zaplątała się do ich państwa,
pochodzi z pewnością od ludzi i służy wyłącznie do zabawy. Pragnąc się czegoś dowiedzieć
karzełki nie zasięgają rady małych znaczków na papierze, lecz spoglądają przez czarodziej-
skie lunety i natychmiast widzą żądany przedmiot. Cała trudność polega na wyszukaniu od-
powiedniej lunety i nastawieniu jej jak należy. W państwie krasnoludków bywają lunety z
kryształu i topazu. Ale takie, których soczewkę tworzy wielki, polerowany diament, mają
większą siłę i służą do oglądania przedmiotów bardzo oddalonych.
Niektóre soczewki karzełki robią z jakiejś przezroczystej, nie znanej ludziom materii. Po-
zwala ona oczom przenikać mury i skały. Inne, jeszcze dziwniejsze, odtwarzają z wiernością
zwierciadła wszystko to, co czas uniósł w przeszłość.
Karły umieją bowiem ściągnąć do swych pieczar z międzygwiezdnych przestrzeni blask
minionych dni wraz z kształtami i barwami zamierzchłych czasów. Oglądają przeszłość po-
chwyciwszy promienie świetlne, które ongiś załamywały się na postaciach ludzi, zwierząt,
roślin i skał i spływały przez wieki w bezdenne głębiny niebios.
Stary Wodnik słynął z umiejętności wskrzeszania wypadków zaszłych nie tylko w staro-
żytności, ale i w czasach nie ogarniętych myślą człowieka, kiedy kula ziemska nie miała jesz-
cze tej postaci, co dzisiaj. Toteż zabawką było dla niego odnalezienie Jantarka ze Srebrnych
Wybrzeży.
Popatrzywszy przez najzwyklejszą lunetę niespełna minutę, rzekł do króla Mikrusa:
28
Ten, o którego mnie pytasz, jest w niewoli u boginek wodnych, zamknięty w ich krysz-
tałowym zamczysku, z którego nikt nie powraca i którego tęczowe ściany graniczą z twoim
państwem.
Zamknięty w kryształowym zamczysku! zawołał król Mikrus z radością. Niechże
tam pozostanie! Cha! cha! cha! %7łyczę mu dobrej zabawy!
Uścisnął serdecznie Wodnika i opuścił studnię, raz po raz wybuchając śmiechem.
Przez całą drogę trzymał się za boki. Głowa chwiała mu się na wszystkie strony, a długa
broda miotała się na jego brzuchu. Cha! cha! cha! cha! cha! cha! Małe ludziki, spotykając
go, wybuchały także śmiechem. Coraz więcej krasnoludków dawało upust wesołości, tak że
pomału śmiech ogarnął całe podziemie, wstrząsając nim jak ataki czkawki: Cha! cha! cha!
cha! cha! cha! cha! cha! cha! cha!
ROZDZIAA SIEDEMNASTY
w którym dowiadujemy się o nadzwyczajnych przygodach Jantarka
ze Srebrnych Wybrzeży
Król Mikrus nie śmiał się długo. Kiedy wieczorem układał się do snu, twarz, którą wtulił w
poduszki, miała znowu wyraz bezbrzeżnego smutku. Rozmyślając o Jantarku ze Srebrnych
Wybrzeży, więzionym przez boginki wodne, nie zmrużył oka przez całą noc. O świcie kie-
dy krasnoludki, żyjące w przyjazni z dojarkami, śpieszą, by obrządzić za nie krowy, a dziew-
częta wysypiają się pod ciepłą pierzyną król Mikrus podążył raz jeszcze do studni zamiesz-
kanej przez starego Wodnika.
Wodniku rzekł nie powiedziałeś mi jeszcze, co on tam robi u boginek?
Poczciwy Wodnik pomyślał, że król z pewnością oszalał, ale nie przejął się tym zbytnio,
wiedział, że gdyby Mikrus naprawdę zwariował, byłby dowcipnym, uprzejmym i miłym wa-
riatem. Szaleństwo bowiem krasnoludków jest równie łagodne jak ich rozsądek i pełne uro-
czej fantazji. Jednakże król Mikrus był zdrów na umyśle, jeśli to jest w ogóle możliwe u za-
kochanych.
Pytam o Jantarka ze Srebrnych Wybrzeży dodał po chwili, widząc, że starowina zapo-
mniał jak najdokładniej o istnieniu młodzieńca.
Wtedy Wodnik ustawił soczewkę i zwierciadła w porządku tak misternym, że wydawał się
nieładem, i pokazał królowi oblicze Jantarka, jakim było w dniu, kiedy porwały go boginki.
Potem, dzięki doskonałemu doborowi i układowi szkieł, odtworzył przed oczami zakochane-
go króla przygody Jantarka, syna owej nieszczęsnej hrabiny, której biała róża obwieściła
zgon. Oto, co oba krasnoludki ujrzały w rzeczywistych barwach i kształtach.
Uniesiony w lodowatych ramionach boginek, Jantarek poczuł, że niezmierny ciężar wody
przytłoczył mu pierś i powieki. Zdawało mu się, że umiera. A jednak słyszał pieśni słodkie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]