[ Pobierz całość w formacie PDF ]
różnic zdań w sprawie zarządzeń celnych. Francja rozciąga się teraz po Bałtyk Hamburg i
Lubeka to miasta francuskie, tak samo jak Amsterdam, Livorno czy Triest.
Hornblower pomyślał o karykaturach w prasie angielskiej tak często porównujących
Bonapartego do żaby, która chce się nadmuchać do rozmiarów wołu.
Myślę, że to jest symptomatyczne dla słabości stwierdził hrabia. Ale może pan się ze
mną nie zgadza? Zgadza się pan? Rad jestem, że się moje przypuszczenia potwierdzają. Co więcej,
zanosi się na wojnę z Rosją. Już wysyłają oddziały na wschód, a szczegóły nowego poboru zostały
ogłoszone równocześnie z proklamacją króla Rzymu.
Zwiększy się w kraju liczba tych, co będą się chcieli uchylić od wojska. Może Bonaparte uzna,
że podjął się zadania ponad swoje siły, gdy przyjdzie mu zmierzyć się z Rosją.
Być może mruknął Hornblower. Nie miał wysokiego mniemania o zaletach armii
rosyjskiej.
Ale jest jeszcze ważniejsza wiadomość dodał hrabia. Opublikowano wreszcie
komunikat armii portugalskiej. Jest datowany z Almeidy.
Hornblower potrzebował sekundy czy dwóch, by pojąć znaczenie ostatniego zdania; jego sens
rozjaśniał mu się stopniowo w głowie wraz z nieskończonymi implikacjami.
Oznacza to mówił hrabia że wasz Wellington pobił marszałka Bonapartego, Massenę.
%7łe próba podbicia Portugalii nie powiodła się i że w Hiszpanii znowu wszystko zaczyna się
kotłować. W boku cesarstwa Bonapartego otworzył się ropiejący wrzód, który może wyssać z niego
całą moc trudno sobie wyobrazić, za jaką cenę dla biednej Francji. Ale pan, kapitanie, może
oczywiście dać pewniejszy osąd sytuacji wojskowej niż ja, byłem zbyt zarozumiały, siląc się na to.
Niemniej jednak obaj wiemy, że nie ma dobrych warunków do przewidzenia skali moralnych
skutków tej wiadomości. Wellington pobił Junota, Victora i Soulta. Teraz uległ mu Massena,
największy z nich wszystkich. Pozostał tylko jeden człowiek, z którym może go zestawiać
europejska opinia publiczna, a jest nim Bonaparte. Dla tyrana nie jest rzeczą dobrą, gdy ma rywali
swojego prestiżu. Ileż to lat władzy dalibyśmy Bonapartemu zeszłego roku, gdyby nas o to zapytano?
Dwadzieścia? Chyba tak. Dziś, w 1811, zmieniamy zdanie. Sądzimy, że dziesięć. W 1812
zrewidujemy być może znowu naszą ocenę i powiemy pięć. Ja sam nie uważam, aby cesarstwo takie,
jakim je znamy, przetrwało dłużej niż do roku 1814 cesarstwa upadają w tempie postępu
geometrycznego, a to nasze obali wasz Wellington.
Wierzę, głęboko, że ma pan słuszność, sir odparł Hornblower.
Hrabia nie mógł wiedzieć, jak bardzo wzmianka o Wellingtonie poruszyła jego słuchacza; nie
mógł przypuszczać, że dzień w dzień Hornblower głowił się nad pytaniem, czy siostra Wellingtona
owdowiała, czy nie, czy Lady Barbara Leighton, z domu Wellesley, pomyślała czasem o kapitanie
marynarki wojennej, o którym doniesiono, że nie żyje. Umysł jej mógł być całkowicie
zaabsorbowany triumfami brata, i Hornblower bał się, że gdy wreszcie dotrze do Anglii, ona będzie
zbyt wysoko postawioną damą, aby zwracać na niego uwagę. Ta myśl rozdrażniła go.
Poszedł spać w szczególnie trzezwym nastroju, pogrążając się myślami w rozważaniu coraz to
innych problemów od nadchodzącego upadku cesarstwa francuskiego do spraw związanych z
planowaną wyprawą w dół Loary. Leżąc bezsennie jeszcze długo po północy usłyszał nagle, jak
drzwi jego sypialni cicho się otwarły i zamknęły; od razu zesztywniał z uczuciem lekkiego niesmaku
na wspomnienie przygody miłosnej przeżywanej pod gościnnym dachem. Powoli zasłony przy jego
łóżku rozsunęły się i patrząc w ciemności półotwartymi oczyma zobaczył niewyrazną sylwetkę
pochylającą się nad nim. Delikatna dłoń znalazła jego policzek i zaczęła go gładzić; nie mógł dłużej
udawać, że śpi, i ocknął się niby w nagłym zdumieniu.
Oratio, to ja, Marie odezwał się cichy głos.
Tak mruknął Hornblower.
Nie wiedział, co ma powiedzieć i jak się zachować w gruncie rzeczy sam nie wiedział,
czego chce. Myślał głównie o tym, jak nierozważnie czyni Marie, przychodząc do jego pokoju,
ryzykując, że zostaną odkryci i wystawiając całe przedsięwzięcie na niebezpieczeństwo. By zyskać
czas na zastanowienie się, zamknął oczy udając, że śpi; ręka przestała gładzić jego policzek.
Hornblower odczekał sekundę, może dwie i zdziwił się usłyszawszy znowu lekki szczęk zamka.
Zerwał się i usiadł. Marie odeszła równie milcząco jak przyszła. Siedział, dumając dalej nad tym,
co się stało, i nic z tego nie rozumiał. Nie miał zamiaru ryzykować i biec za Marie do jej pokoju,
aby prosić o wyjaśnienia; wyciągnął się z powrotem, by przemyśleć sprawę i tym razem sen,
kapryśny jak zawsze, zaskoczył go w środku rozważań. Spał mocno do chwili, gdy Brown wniósł
poranną kawę.
Przez cały ranek zbierał odwagę do stawienia czoła nieprzyjemnej rozmowie, która go czekała,
w końcu dokonawszy ostatniego przeglądu łodzi w towarzystwie Busha i Browna, ruszył po
schodach w stronę buduaru Marie i zapukał do drzwi. Wszedł na jej zaproszenie i stanął w pokoju,
z którym łączyło go tyle wspomnień. Ogarnął wzrokiem złote fotele z owalnymi oparciami wybitymi
różowo-białą materią, okna wychodzące na oświetloną słońcem Loarę i Marie z robótką, siedzącą
w fotelu u okna.
Chciałem powiedzieć dzień dobry odezwał się wreszcie, gdy Marie nie uczyniła nic,
by mu pomóc.
Dzień dobry odpowiedziała. Pochyliła głowę nad robótką słońce wpadające przez
okno wspaniale oświetliło jej włosy i przemówiła nie podnosząc twarzy: Tylko dziś jeszcze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]