[ Pobierz całość w formacie PDF ]
R
L
ROZDZIAA PITY
Robert zostawił Lisę z innymi dziećmi i poszedł na śniadanie. Miał nadzieję,
że spotka tam Kelly, ale choć się rozglądał, nigdzie jej nie zauważył.
- Szukasz kogoś? - zapytał Cal Winters.
Kiedyś razem z Robertem grał w szkolnej drużynie piłkarskiej. Teraz czekał
na zamówiony omlet.
- Nikogo nie szukam, tylko patrzę, co jest do jedzenia.
Robert pomyślał złośliwie, że Cal jest co najmniej o tyle kilogramów cięższy,
ile lat obaj się nie widzieli. Nie powinien sobie zamawiać omletu z szynką i żółtym
serem.
- Mają tu naprawdę świetne żarcie - rozpromienił się Cal.
Odebrał omlet, poszedł do stolika i Robert także odszedł od bufetu. Nie wziął
sobie nic do jedzenia, tylko rozglądał się za Kelly.
- Czy będziesz oglądał zawody golfowe? - Sandra Fuller zjawiła się przed nim
nagle, jakby wyrosła spod ziemi.
- Raczej nie.
- No to co będziesz robił przez cały dzień? Naprawdę bardzo zależy mi na
tym, żebyście się dobrze bawili. Mój szef nie na darmo dał nam taki duży rabat.
Obedrze mnie ze skóry, jeśli zobaczy, że ktoś się nudzi. Bądz tak dobry i nie kręć
się po hotelu z taką ponurą miną.
- Nie martw się o mnie - odparł Robert. Uważnie przyglądał się grupie osób,
które w tej chwili weszły do jadalni. Wśród nich także nie było Kelly. - Mam w
planie mnóstwo zajęć.
- Doskonale. A nie mógłbyś namówić Kelly, żebyście trzymali się razem?
Tylko ty i ona przyjechaliście tutaj bez swoich współmałżonków. Wszystkim nam
będzie razniej, jeśli przez ten tydzień dotrzymacie sobie nawzajem towarzystwa.
- Dobrze, spróbuję - obiecał Robert. - W którym pokoju mieszka Kelly?
R
L
- Nie pamiętam. Zapytaj recepcjonistkę. Ona musi to wiedzieć.
Sandra opuściła go tak samo niespodziewanie, jak się pojawiła. Zauważyła, że
właśnie wyniesiono z kuchni tacę z jeszcze ciepłymi jagodziankami, i spiesznie
pomaszerowała w tym kierunku.
Robert poszedł do recepcji. Młoda recepcjonistka z miłym uśmiechem podała
mu numer telefonu do pokoju Kelly. Zadzwonił natychmiast, lecz Kelly nie pod-
niosła słuchawki.
Pospacerował jeszcze chwilę po przestronnym holu, a potem wyszedł na taras.
Usiadł w trzcinowym fotelu. Wokół panowała cisza i zupełny spokój. Jego szkolni
koledzy poszli już na pole golfowe, a dzieci zapewne pojechały do zoo. %7łycie w
hotelu jakby na chwilę zamarło.
Chyba po raz setny pomyślał, że właściwie nie należało tu przyjeżdżać. Wie-
dział, że nie powinien, lecz coś go tu przyciągnęło. Domyślał się, co to było. Mu-
siał pozbyć się tęsknoty, raz na zawsze zapomnieć o istnieniu Kelly. Miał nadzieję,
że gdy zobaczy ją z mężem, radosną i szczęśliwą, dawna miłość wreszcie przemi-
nie. Do głowy mu nie przyszło, że ona także mogłaby przyjechać sama.
Winszował sobie w duchu tego wielkiego kłamstwa, do którego musiał wcią-
gnąć nawet Lisę. Erika rzeczywiście podróżowała, ale nie jako żona Roberta. Ode-
szła od niego z innym mężczyzną, gdy Lisa miała niecałe dwa latka.
Zaraz po ślubie nawet niezle im się układało. No, ale wtedy Robert tak bardzo
starał się zapomnieć o Kelly, o tym, jak bezdusznie go porzuciła, że stanąłby na
głowie, żeby tylko zrobić przyjemność Erice. Wmawiał sobie, że ją kocha. Prędko
zrozumiał, że wcale nie kocha Eriki, tylko przy jej pomocy próbuje zemścić się na
Kelly. A Erika... No cóż, zmęczyła się pracą i postanowiła pędzić beztroskie życie
u boku bogatego mechanika samolotowego.
Oboje się pomylili. Z biegiem lat coraz bardziej oddalali się od siebie. W
końcu wymyślili, że będą mieli dziecko. Sądzili, że to uratuje ich związek. Nieste-
ty, macierzyństwo także prędko znudziło Erikę.
R
L
Za to Robert nigdy w życiu nie czuł się taki szczęśliwy. Gdy wziął w ramiona
swą nowo narodzoną córeczkę, zrozumiał, na czym polega prawdziwa radość.
Dlatego wcale nie przejął się odejściem Eriki. Chciał tylko, żeby żona przeka-
zała mu całkowitą opiekę nad dzieckiem. Na jego szczęście Erika chciała dokładnie
tego samego, więc i rozwód przebiegł bez niepotrzebnych scysji.
Erika nigdy nie odwiedzała Lisy. Czasami tylko przysyłała jej urodzinowe
prezenty i jakieś swoje zdjęcia. Nie miała ochoty spotykać się z własną córką. Ro-
bert był zadowolony, że nie chciała do nich wracać, że o sobie zbytnio nie przy-
pominała.
To prawda, że nie było mu łatwo. Zwłaszcza pózniej, kiedy Lisa podrosła i
zaczęła zadawać trudne pytania. Robert konsultował się z psychologiem i jak dotąd
zawsze udawało mu się udzielać mądrych odpowiedzi.
Bardzo się starał, żeby jego córeczka miała wszystko, czego jej trzeba. Naj-
lepszą nianię na świecie, bardzo dobre przedszkole, dużo pięknych książeczek i od-
powiednie dla swojego wieku zabawki. Lisa rozwijała się prawidłowo, była dobrym
i szczęśliwym dzieckiem.
Robert także byłby zadowolony z życia, gdyby nie miłość do Kelly, której w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]