[ Pobierz całość w formacie PDF ]
spotkała się z Gautierem, by sprawdzić, jakie wrażenie robi jej strojne ubranie,
tak jak żoÅ‚nierz sprawdza broÅ„ przed bitwÄ…" (...). «Jestem niezle wyekwipowana,
prawda? - zapytała. - Ale nigdy nie wiadomo. To może nie wypalić (...) a wtedy
finita la commedia«"31. Potem poprosiÅ‚a, by wystaraÅ‚ siÄ™ dla niej o dawkÄ™
chloroformu, której zamierzała użyć, jeśli się jej nie powiedzie. Gautier
posłusznie jej go dostarczył.
Ale Teresie nie przydał się chloroform. Odniosła pełny sukces. W Londynie niemal
natychmiast omotała lorda Stanleya, a po nim zdobyła jednego po drugim kolejnych
bogatych arystokratycznych kochanków, żaden jednak nie spełniał jej
nienasyconych ambicji. Pragnęła szacownej pozycji i nazwiska i wreszcie znalazła
wielbiciela, markiza de Pa'ivę, który zaproponował jej małżeństwo.
Nazajutrz po ślubie - napisał historyk Viel-Castro - ledwie młoda para się
obudziła, pani de Pa'iva zwróciła się do męża mniej więcej tymi słowy:
Chciałeś spać ze mną i osiągnąłeś to, czyniąc mnie swoją żoną. Dałeś mi swoje
nazwisko, a ja spełniłam tej nocy swoją powinność. Zachowałam się jak uczciwa
kobieta. Chciałam mieć pozycję i dałeś mija. Ale wszystko, co w zamian
otrzymałeś, to prostytutkę za żonę. Nie możesz mnie nigdzie ze sobą zabrać i nie
możesz mnie nikomu przedstawić. Dlatego musimy się rozstać. Wracaj do Portugalii,
a ja zostanę tutaj z twoim nazwiskiem i będę dziwką38.
Czy ta opowieść jest wiarygodna? Wszystko, co wiemy o La Pai'vie, w większej
mierze niż w przypadku losów innych kurtyzan Drugiego
210
Cesarstwa, nawet Córy, opiera się na mitach i domysłach. Pewne jest, że Teresa
niedługo pozostała z markizem (chociaż formalnie była jego żoną przez
dwadzieścia lat*) i wkrótce znalazła sobie nowego protektora, młodego i równie
oszalałego z miłości bajecznie bogatego pruskiego hrabiego Guidona Henckela von
Donnersmarcka, młodszego od niej o jedenaście lat. Wiele lat pózniej w domu
Teresy przy Champs Elisees** gościli bracia Goncourtowie.
Tym razem ich krytykowanie wszystkiego w nowoczesnym Paryżu nie było chyba
przesadne. Theophile Gautier, który czynił honory ma-estro di casa, przedstawił
nas La Pai'vie i pokazał nam jej legendarny dom przy Champs Elysees" - pisali
dwudziestego czwartego maja 1867 roku, dodajÄ…c pogardliwie: - Stara kurtyzana,
wyszminkowana i wy-pudrowana, z uśmiechem równie fałszywym jak jej włosy i
manierami prowincjonalnej aktorki". Podano im herbatę w pokoju stołowym, który,
choć luksusowo urządzony, nie znalazł uznania w ich oczach.
Mimo całego przepychu renesansowych ozdób w najgorszym guście, mimo
ogromnych
sum wydanych na marmury, boazerie, malowidła, emalie i kandelabry ze srebra
pochodzącego z kopalni jej pruskiego protektora, który także był obecny, pokój
ten pozostał gabinetem publicznej restauracji dla milionerów3,9.
Uzyskawszy tytuł i dostęp do niezmierzonych bogactw kopalń srebra von
Donnersmarka, madame de Pai'va postanowiła otworzyć najświetniejszy salon
intelektualny Paryża. I niemal jej się udało. Przychodzili do niej wszyscy
sławni ludzie pióra owych czasów - redaktor La Pres-se" Emile de Girardin,
Theophile Gautier, Arsene Houssaye, krytyk Saint-Beuve i sami bracia
Goncourtowie. La Pa'iva była tam jedyną kobietą, uważała się bowiem za kogoś
lepszego od całej bandy" (może z wyjątkiem intelektualistki Esther Guimond), a
każda szanująca się niewiasta oblałaby się rumieńcem na samą myśl o wejściu do
tego domu. Ale, jeżeli wierzyć braciom Goncourt, to przedsięwzięcie nie całkiem
się powiodło. Nawet stary przyjaciel La Pai'vy, Gautier, mistrz prowadzenia
rozmowy - pisali - nie czuł się zbyt swobodnie w tym domu".
La Pai'va wydawała na podejmowanie swoich gości bajeczne wręcz sumy, jej dom
był
otwarty przez pięć dni w tygodniu, a w piątki i niedziele przyjmowała tylko
specjalnie dobrane towarzystwo. Podawano u niej najbardziej wyszukane potrawy i
najdroższe świeże owoce - pisał Frederic Loliee - gdyż miała magiczny dar
wyprzedzania we wszystkim
* De Pai'va zastrzelił się w 1872 roku. ** Dom nadal istnieje i jest własnością
Klubu Podróżników.
211
swojego czasu (...)" Jej cieplarnie przez cały okrągły rok dostarczały s'wieżych
owoców, toteż gościom niemal się nudziły truskawki podawane u niej w środku
zimy".
Pewnego dnia, sądząc, że pani domu go nie słyszy, jeden z gości ocenił, że
markiza posiada jakieś osiem do dziesięciu milionów franków. Pan musi być
niespełna rozumu - rzekła Teresa, ukryta w altance. -Dziesięć milionów! Przecież
to dawałoby zaledwie pół miliona [około miliona funtów] dochodu. Czy sądzi pan,
że mogłabym wam podawać w styczniu brzoskwinie i winogrona, mając tylko pół
miliona rocznie? Samo jedzenia kosztuje mnie więcej"40.
Ale mimo luksusów, w które opływał jej dom, bracia Goncourtowie zawsze
powtarzali, że to najmniej wygodne miejsce w Paryżu. La Pa'iva, jak się wkrótce
zorientowali, była kobietą interesu, ale - w odróżnieniu od Córy i większości
innych kurtyzan, nie była dobrą panią domu. Jej myśli nigdy nie zajmowali goście,
lecz dwie małe pancerne kasetki, w których trzymała swoją biżuterię". W domu
zawsze było zimno i nigdy nie można było dostać łyka wody, bo - zauważają
ironicznie - karafki z wodą, wielkie kryształowe katedry", były po prostu za
ciężkie, by je podnieść.
Jednak Goncourtowie nadal przychodzili do salonu La Pai'vy, dawało im to bowiem
okazję bliższego przyjrzenia się jego niezwykłej gospodyni.
Zatrzymałem wzrok na fani domu i przyjrzałem się jej. jasna cera, kształtne
ramiona, piękne plecy obnażone aż do bioder, widoczne, ilekroć poprawiała
ramiączka sukni, rudawe włosy pod pachami, wielkie okrągłe oczy, szeroki nos,
lekko spłaszczony na czubku jak u Kałmuków, usta przecinające cienką kreską
twarz obsypaną ryżowym pudrem. Zmarszczki, które w pełnym świetle rysują się
czarno na białej twarzy; a po obu stronach ust głębokie bruzdy w kształcie
podkowy, spotykające się pod podbródkiem i przecinające go wielką fałdą mówiącą
ojej wieku. Na zewnątrz jest to twarz kurtyzany, która nie chce bycza stara do
swego zawodu, ale pod spodem od czasu do czasu można dostrzec inną twarz,
straszliwÄ… twarz wymalowanego trupa41.
Nie wszyscy zgadzali siÄ™ z Goncourtami. Arsene Houssaye, inny bywalec salonu La
Pa'ivy, uważał że toczone w nim rozmowy zawsze były ożywione i oryginalne:
Myślę, że ten wystawny stół (...) równie pobudzał umysły jak oszczędny stół
pani de Maintenon". Przytakiwał mu Theophile Gautier: Rozmowa zawsze była
błyskotliwa, obfitująca w nowe myśli i wyrażenia"42. Każdy z tych panów niewiele
miał do powiedzenia o samej gospodyni, wydaje się więc, że opis Goncourtów, choć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]