Indeks IndeksAnn Vremont Sacred Heart Diaries (pdf)Elizabeth Ann Scarborough Songs From The Seashell ArchivesRettman_Ann_ _Dama_nigdy_sie_nie_dziwiCree Ann Elizabeth Kochankowie z WenecjiAnn Rule The Perfect HusbandAnn Jacobs [GrCastle Jayne Harmonia 01 Po zmrokuDailey.Janet.Magia.Tra.I.GhiacciAmanda Young Furtive Liaison (pdf)W. T. Quick Singularities
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • csw.htw.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    nieprzejednani, jak to opisała Alice Cork. Być może nikt nie mógł ich zmienić. Glen i Kyle
    jednak są inteligentnymi, nowoczesnymi biznesmenami, którzy w głębi serca zdają sobie
    sprawę, że nie warto ciągnąć sporu rozpoczętego przed trzema pokoleniami. T o była waśń
    ich przodków, z którą nie mieli nic wspólnego.
    - Może masz rację - zamyśliła się Darła. - Potrzebowali tylko jakiegoś. pretekstu do
    wycofania się z tej kłopotliwej sytuacji. Zaden z nich nie mógł tego zrobić pierwszy, ale tak
    naprawdÄ™ żaden nie chciaÅ‚ ciÄ…gnąć·tej waÅ›ni w nieskoÅ„czoność.
    - Właśnie to napisała Alice Cork na zakończenie swego dziennika. Przewidziała, że spór
    może wygasnąć w pokoleniu Glena i Kyle'a. Napisała, że Glen zmienił się po ślubie z tobą.
    Nie był zresztą nigdy takim kobieciarzem jak jego ojciec i dziadek. Potrzebował tylko
    powodu, by zacząć prowadzić uregulowane życie.
    - A Kyle potrzebował takiej kobiety jak ty - dodała Darla. - Kogoś, kto by sobie dał z nim
    radę, nie bał
    182 " MAGIA KOBIECOZCI
    się go. Kogoś, czyjej miłości byłby pewny i nie musiałby lękać się, że ją utraci.
    - Wydaje mi się, że oni mają już konkretne plany co do Doliny Harmonii - powiedziała z
    radością Rebeka.
    - Trudno uwierzyć, prawda? - roześmiała się Darla. - Będą tutaj przygotować tereny
    narciarskie, tak jak proponował Kyle. Glen zapalił się do tego pomysłu. Uważa, że to będzie
    korzystne dla tych okolic. Ludzie już o tym mówią.
    - Ciekawe, ile czasu ... - zaczęła Rebeka, lecz głos uwiązł jej w gardle. W pokoju nagle
    zaległa cisza. Spojrzały w kierunku storu z drinkami.
    - O nie - jęknęła Darla. - Wiedziałam, że to jest zbyt piękne, by mogło być prawdziwe.
    - Zwariowałeś? - krzyczał Kyle. - Co to, do diabła, ma znaczyć, że chcesz wynająć firmę
    Duncana i Cramptona? Przecież to partacze. Nie widziałeś, co zrobili z promenadą?
    Wezmiemy Rymonta.
    - Po moim trupie. On jest na skraju bankructwa.
    Nawet nie zdąży ukończyć prac. Zamknij się, Stockbridge, i posruchaj. Mam w tej dziedzinie
    więcej doświadczenia niż ty.
    - Czyżby? A kiedy to. ostatni raz przygotowywałeś tereny narciarskie?
    - Ale znam odpowiednich ludzi i mam dobre kontakty - odparował Glen. - Postaraj się
    tylko uspokoić i pomyśleć rozsądnie. Ale to pewnie za trudne dla Stockbridge'a?
    - Może ciebie należałoby nauczyć rozsądku. Chętnie to zrobię. - Kyle zaczął ściągać
    marynarkę. Ballard poszedł za jego przykładem.
    - Co to, to nie - włączyła się Rebeka. - Nie popsujecie mego weselnego przyjęcia, to się wam
    nie uda. - Glen, jeśli natychmiast nie przestaniesz, nigdy ci tego nie wybaczę - rozgniewała
    się Darła.
    MAGIA KOBIECOZCI Å‚ 183
    - Nie denerwuj się, kochanie. To me potrwa długo
    - powiedział Ballard. - Zresztą Stockbridge'owi to się
    należy. Pamiętasz chyba, co wyczyniał na naszym weselu.
    - BaHard lubi wyciągać stare historie - zauważył
    Kyle. ,
    - Natychmiast przestańcie. - Rebeka stanęła tuż przed Kyle'em.
    - OIen. - Darla zastąpiła drogę mężowi. - Jeśli zechcesz dobrać się do Kyle'a, będziesz
    musiał przejść po mnie i po dziecku.
    - Usuń się, Becky - nalegał Kyle.
    - Daj spokój, Darła. To nie potrwa długo - usiło-
    wał ją przekonać Glen.
    - Będziemy tak stały całą noc - oświadczyła Rebeka. - Choć przyznam się, że miałam
    nieco przyjemniejsze plany. Co ty na to, Kyle? - Wspięła się na palce, objęła go i ucałowała
    długo i namiętnie.
    Kyle zareagował natychmiast. Rozchylił wargi, objął ją i przytulił do siebie.
    - O tak, dziecinko - wymamrotał. - Mam w tej chwili coś ważniejszego do załatwienia, niż
    awan- . turowanie się z Bal1ardem. Co byś powiedziała, gdybyśmy od razu zaczęli?
    Przez tłum przeszedł szmer. Ballard westchnął głośno.
    - Coś mi mówi, że nie jesteś już taki skory do zabawy jak niegdyś, Stockbridge. Zmieniłeś
    siÄ™.
    Kyle podniósł głowę i spojrzał na swego dawnego wroga. Balla.rd szczerzył zęby w
    uśmiechu.
    - Mam szczęście - powiedział Kyle.
    EPILOG
    W dziewięć miesięcy pózniej spadkobierczyni Stockbridge'a przyszła na świat z głośnym
    wrzaskiem, który zapowiadał rodzinny temperament. Nie była to jedyna rzecz, jaką
    odziedziczyła. Miała rówież zielone oczy Kyle'a.
    Nadali jej imiona Anna Melinda.
    - Nie wierzę - wykrzyknął Glen Ballard, gdy przyszli z Darlą zobaczyć nowego członka
    rodziny Stockbridge'ów. - To dziewczynka. Po tych wszystkich latach Stockbridge'owie
    wreszcie nabrali rozsądku i zaczęli płodzić córki.
    Kyle trzymał dumnie niemowlę. Radość rozjaśniała mu twarz.
    - Masz rację - przyznał. - I powiem ci coś jeszcze, Ballard. T a mała dziewczynka ostro
    zabierze się do twego chłopaka.
    - T o możliwe - zaśmiał się Glen. - Nigdy jeszcze żaden Ballard nie miał do czynienia z
    kobietą z rodziny Stockbridge'ów. Ciekawe, co z tego wyniknie.
    Dada popatrzyła na chłopczyka leżącego na jej kolanach. Na główce Justina Ballarda
    zaczynały właśnie pokazywać się pierwsze włoski w miedzianym kolorze, jak u ojca.
    lviAGIA KOBIECOZCI ~ 185
    - Patrz, jak się wpatruje w Annę. Nie może od nie;
    oczu oderwać. . "
    - Może to wróżba na przyszłość - powiedziała Rebeka. -: Alice Cork pisała, że kiedyś obie
    rodziny połą~zą Się ze s~bą przez małżeństwo. Byłoby to, jej
    zdaniem, wspamałe zakończenie wojny. .
    - Nie ma mowy - odruchowo rzucił Kyle.
    - Niemożliwe - zawtórował Glen. .
    Rebekai Darła wymieniły uśmiechy.
    Malutki Justin nie zwracał uwagi na dorosłych, cały czas wpatrując się w dziewczynkę,
    którą trzymał w ramIOnach Kyle. Anna Melinda mruczała coś z zadowoleniem.
    K~le spojrzał na swoją śliczną córeczkę i mógłby prZYSIąc, ze prżymrużyła figlarnie
    jedno zielone oczko. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •