[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zostawić na pózniej tego akurat dnia powinnam jeszcze
przetłumaczyć co najmniej pięć stron technicznego tekstu.
Mejl od Aleksieja przyszedł kwadrans po tym, jak
zabrałam się do pracy. Nie napisał wiele dziękował za
pomoc w nawiązaniu pierwszych relacji z synem. Przysłał
za to kilka zdjęć, na których wyraznie szczęśliwy Kamil
zdawał się w pełni zaaklimatyzowany w nowej
rzeczywistości. Na pierwszej fotografii bawił się
z siostrzyczką, w tle uśmiechała się ładna blondynka.
Drugie zdjęcie uchwyciło go w momencie puszczania
latawca z dłuższymi niż zapamiętałam, rozwianymi
włosami i szerokim uśmiechem biegł bulwarem gdzieś nad
Upą, spoglądając w górę na swoją kolorową zabawkę. Na
trzech pozostałych chłopiec pozował w obecności czarno-
beżowego mastifa tybetańskiego, wtulając się buzią
w miękkie futro olbrzymiego psa. Szczerze
podziękowałam Aleksiejowi za list i zapewniłam go, że
dość często myślę o jego synku. Odezwijcie się jeszcze
kiedyś poprosiłam na koniec i wysłałam wiadomość,
usiłując z powrotem zmobilizować się do pracy. Jedną
z wad bycia freelancerką okazała się trudność
w zmuszeniu się do codziennej rutyny. Przypadkowe
godziny rozleniwiały, a dziejące się obok prywatne życie,
bardzo skutecznie rozpraszało.
45
Pod koniec listopada odezwała się do mnie Lilka. Na
widok jej numeru poczułam lekkie wyrzuty sumienia już
któryś raz to ona dzwoniła do mnie, ja nie robiłam nic,
żeby utrzymać naszą znajomość&
Cześć, ruda! powiedziała.
Tak samo nazywała mnie na studiach, tyle że wtedy
miałam straszne kompleksy z powodu wpadającego
w marchewkowy odcienia moich włosów. Cóż, wszystko
się zmienia, nawet takie błahostki obecnie kochałam ten
kolor.
Hej uśmiechnęłam się.
Co robisz w pierwszą sobotę grudnia? zapytała
Lila, od razu przechodząc do rzeczy.
Jak dotąd nie mam żadnych planów.
No to już masz. Urządzamy z Wojtkiem parapetówkę.
Będziesz? I zabierz męża, oczywiście. W końcu się
poznamy.
To akurat będzie trudne. Rozwodzimy się. Sama się
zdziwiłam, jak gładko przyszło mi mówienie o tym.
W słuchawce na dłuższą chwilę zapadła cisza, w końcu
zmieszana Lilka bąknęła, że strasznie jej przykro.
Nie miałam pojęcia&
Wiem. Zmieńmy temat. A parapetówki bardzo lubię
zapewniłam ją.
Powiedziała, że jeszcze się odezwie, wstępnie
zaznaczając, że impreza rozpoczyna się koło osiemnastej.
Adres podeślę ci esemesem. To trochę za miastem,
ale busy kursują dość często.
Poradzę sobie.
Zapytała, co poza tym, i nakarmiłam ją jakimiś
banałami. Praca, wynajęte mieszkanie, przyjaciółki.
Gdybyś chciała pogadać&
Jasne, dzięki.
Mówię poważnie, ruda. Gdyby co, dzwoń o każdej
porze.
Obiecałam, że będę pamiętać, i pożegnałyśmy się,
obiecując sobie rychły kontakt. Chwilę pózniej zadzwoniła
Aśka.
Adam wymyślił, żebyśmy przenieśli się do Poznania!
powiedziała podenerwowana. Dostał propozycję
świetnej pracy i nie zamierza z niej rezygnować. Ja za to,
jego zdaniem, mogę rzucić wszystko! laboratorium,
przyjaciół, rodzinę! Nie jadę, Aga! Za Chiny nie jadę do
cholernego Poznania! zarzekła się.
To fatalnie. Poznań był zdecydowanie zbyt daleko.
Co zamierzasz? zapytałam.
Zostaję i basta!
I co dalej? Małżeństwo na odległość to raczej kiepski
pomysł.
A mam inne wyjście? Nie rzucę pracy, Aga! Za
bardzo ją lubię. Do tego znajomi, rodzina, nawet teściowa!
Przecież bez pomocy mamy Adama nie poradzę sobie
z Karolinką! Tylko dzięki niej mogę czasem wyskoczyć na
basen czy do kina. Gdyby nie zostawała z małą, chybabym
oszalała. Na solidną nianię z dobrymi referencjami raczej
nas nie stać.
Pogadaj jeszcze z Adamem, jakoś go przekonaj&
On już podjął decyzję, Aga. Aśka się rozpłakała.
Przyjechać do ciebie? zapytałam.
Nie. To znaczy byłoby super, ale zaraz wraca z pracy
Adam i pewnie skoczymy sobie do gardła. Uwierz mi, nie
chcesz być świadkiem takiej masakry&
Okay. Pogadamy jutro.
Odezwę się po pracy, dobrze? Cholera, wrócił.
Zbieram siły do słownej batalii!
Trzymaj się w takim razie.
Ty też się nie puszczaj Aśka rzuciła na koniec
wyświechtany dowcip i rozłączyła się, szeptem obiecując
jeszcze, że wieczorem wyśle mi esemes.
Usiadłam w fotelu przy oknie, przyglądając się parkowi
skutemu pierwszym nagłym przymrozkiem. Co się działo
z małżeństwami moich przyjaciółek? Ich związki jeszcze
niedawno uważałam przecież za idealne. U Roberta doszła
do głosu żyłka hazardzisty, Adaś podejmuje ważne
decyzje, nie licząc się ze zdaniem Joasi. Janusz szuka
szczęścia na czatach, chociaż znając charakterek Renaty,
w tym akurat przypadku nie byłam pewna, czy rozpad ich
małżeństwa był tylko jego winą& Wyglądało na to, że
tylko Zuza tkwi jeszcze w tym przyjemnym, sielankowym
stanie, jaki ja sama pamiętałam z pierwszego roku
swojego małżeństwa. Myślałam wtedy, że chwyciłam Pana
Boga za nogi taka byłam szczęśliwa. A teraz, po pięciu
latach, połykając głupie łzy, przeglądałam w sieci opinie
o Rozalii Aęckiej, pełnomocniczce mojego męża,
zastanawiając się, jak bardzo uprzykrzy mi życie świetna
ponoć i ceniona pani mecenas&
Dzwonek do drzwi odezwał się, kiedy robiłam sobie
kanapkę. Podreptałam do przedpokoju, mogąc mieć tylko
nadzieję, że to nie Igor. Zerknęłam przez wizjer w progu
stała Florentyna, córka właściciela. Otwarłam. Czego też
ona może chcieć? Oby nie chodziło o jakieś
niespodziewane wypowiedzenie umowy najmu. Na kolejną
przeprowadzkę zdecydowanie nie miałam siły.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]