[ Pobierz całość w formacie PDF ]
próbek towarów.
- Nie powinieneś był tego zabierać - zaprotestował Móri.
- Dlaczego nie połączyć korzyści z przyjemnością? wesoło odparł Erling.
Tiril i Móri popatrzyli po sobie. Erling najwidoczniej nie w pełni zdawał sobie sprawę
z grożącego im niebezpieczeństwa.
Bagaż Móriego był ograniczony do minimum. Zmieścił się w jego sakwie podróżnej.
Móri dostał nowe buty od Erlinga, jego stare miały już bardzo zdarte podeszwy.
- Gdzieś ty właściwie chodził? - spytał Erling, kiedy je zobaczył. - Sądziłem, że
przede wszystkim jezdziłeś wierzchem.
- Móri znalazł jakąś wymijającą odpowiedz.
Ludzi wójta się nie bali, ci, którzy opuszczali miasto, ~przestawali interesować
stróżów porządku. Wszyscy troje jednak nie mogli pozbyć się wrażenia, że dwaj nieznajomi
prześladowcy depczą im po piętach.
Wrażenie pozostaje jednak tylko wrażeniem. Nie mieli żadnej pewności.
Tiril, Móri i Steinar tworzyli zgraną grupę. O wiele trudniej było podróżować z
Erlingiem.
Choć zawsze pozostawał lojalny wobec swych trojga przyjaciół - Tiril, Móriego i
Nera, nie przywykł do trudów i niewygód. Na co dzień zmagał się z innymi sprawami:
zawikłanymi negocjacjami, niezgodnymi rachunkami, ściąganiem długów, transportami,
które nie dotarły na czas. Przywykł, że obsługiwali go służący, był rozpieszczany przez
rodzinę i bardzo, bardzo serdecznie witany we wszystkich eleganckich kręgach. Bogatemu i
przystojnemu kawalerowi z dobrej rodziny niczego się nie odmawia.
152
Erling upierał się, by nocowali w zajazdach. Pod gołym niebem? Czy oni poszaleli,
przecież to nie uchodzi! Czy Móriemu nie przyszło do głowy, że jest z nimi młoda dama z
najlepszego towarzystwa?
Oboje westchnęli znużeni jego narzekaniem.
- Erlingu, ty także spróbuj nas zrozumieć - powiedziała Tiril. - Na Islandii nie ma
zajazdów. Tutaj także nie. Może są jakieś w pobliżu Bergen, może bliżej Christianii. Ale w
drodze? Będziemy jechać przez puszcze i górskie płaskowyże. Nie martw się, Erlingu, nie
jestem laleczką z porcelany, dobrze o tym wiesz. Uważasz, że nie umiem zachować godności
w otoczeniu surowej przyrody?
- Tiril naprawdę to potrafi - poparł ją Móri. - Ona nie stanowi dla nas żadnego
problemu. W przeciwieństwie do ciebie, Erlingu.
Wówczas Erling zrozumiał, że to on utraci godność, jeśli wciąż będzie się upierał przy
swych wymaganiach. Uśmiechnął się do przyjaciół i skinął głową.
- Ja też sobie poradzę. Ale jeśli akurat będziemy mijać zajazd...
- To oczywiście się w nim zatrzymamy - dokończył Móri. - Jasne! Pamiętaj tylko, że
jeśli ktokolwiek jedzie naszym śladem, to przede wszystkim będzie nas szukał po zajazdach.
- Rozumiem.
Od tej pory z całych sił starał się udawać, że jest zahartowanym podróżnikiem, by w
ten sposób zyskać sobie uznanie Tiril.
A za nimi pospieszały milczące niewidzialne istoty, które Erling odczuwał jako
nieprzyjemny powiew na karku, a które pozostała dwójka w pełni zaakceptowała.
Zjechali w doliny ciągnące się na wschód od Hardangervidda i wtedy coś zaczęło się
dziać. Podczas przeprawy przez góry pogoda im dopisywała, mieli o wiele więcej szczęścia
niż Móri i Tiril na Islandii. Erling co prawda trząsł się z zimna na chłodnym wietrze i uważał,
że warunki noclegowe są gorsze niż przypuszczał, skończenie prymitywne, lecz ponieważ
nikt inny nie narzekał, on także zachowywał komentarze dla siebie.
Zauważył, że Tiril zaczęła patrzeć na niego inaczej. Jej stosunek do niego wyraznie się
zmienił od czasów obojętności, jaką okazywała mu w Bergen. Uznał to za oszałamiające
zwycięstwo. Nigdy jeszcze nie czuł się tak szczęśliwy jak podczas tej podróży i nie
przestawał zabiegać o względy dziewczyny.
Tiril z początku przyjmowała jego podziw ze zdumieniem, które potem przerodziło się
w zachwyt. Jakież to emocjonujące, zwłaszcza że Erling także nie był jej obojętny.
153
Móri pozostawał milczący. Szukał towarzystwa Nera, zajmował się końmi i bez słowa
wykonywał przydzielone mu zadania.
W jednej z dolin, której nazwy żadne z nich nie znało, bo po prostu kierowali się
według słońca, Tiril zwróciła uwagę na Móriego stojącego przy koniach. Zauważyła, że kiedy
rozmawiała z Erlingiem, Móri od czasu do czasu zerkał na nich ukradkiem.
Poczuła ukłucie w sercu. Zdała sobie nagle sprawę, że przez ostatnie dni zaniedbała
swego przyjaciela. Ale z Erlingiem tak wspaniale się rozmawiało, zawsze był przy niej
(prawdę mówiąc, to przez jego starania Móri musiał jechać albo z tyłu, albo z przodu) i nigdy
nie brakowało im tematu do rozmowy. Tiril wypytywała o starych znajomych z Bergen, o
życie towarzyskie, z którego już dawno się wycofała. On powtarzał jej ploteczki i opisywał
drobne skandale, dużo się śmiali.
Móri odwrócił się plecami. Rozsiodływał konia.
- Wybacz mi, Erlingu, muszę pomówić z Mórim - przerwała mu Tiril w pół zdania.
Podbiegła do koni.
- Czy mogę ci pomóc, Móri?
Drgnął, nie słyszał, że nadchodzi.
- Nie trzeba, poradzę sobie sam.
A jednak zaczęła mu pomagać. Płacz ściskał ją w gardle. Jak też ona się zachowała! .
- Czujesz się już całkiem zdrów?
- 0, tak! A ty? Dobrze się miewasz?
- To bardzo ciekawa wyprawa. Z Erlingiem tak przyjemnie się gawędzi.
- Lubisz go?
- Bardzo! A ty nie?
- Owszem.
Zabrzmiało to prawie tak, jakby miał zamiar dodać niestety .
- Mamy wielu wspólnych znajomych - próbowała się usprawiedliwiać Tiril. - I wiesz
co? On chce się ze mną ożenić. Pragnął tego chyba już od dawna, ale ja do tej pory nie
traktowałam go poważnie. Uważałam, że bardzo się od siebie różnimy.
- Ale teraz traktujesz go poważnie?
- Tak, łączy nas o wiele więcej, niż sądziłam. I zrozum, zawsze uważałam, że jestem
nikim. A on mówi, że mnie podziwia! Ze mam niezwykłą osobowość. Takich rzeczy
przyjemnie się słucha, Móri, zwłaszcza komuś, kto był w rodzinie szarą myszką.
- Wielu uważa cię za osobę wyjątkową.
154
Nie słuchała uważnie jego słów.
- Co, twoim zdaniem, powinnam zrobić, Móri? Czy, mam się zgodzić? Nie czuję się
jeszcze w pełni dojrzała, ale zdaję sobie sprawę, że Erling może dać mi wszystko, czego
pragnie dziewczyna.
- To zależy wyłącznie od twoich uczuć, Tiril - odparł Móri, w skupieniu zdejmując
siodło z kolejnego konia.
- Moja matka zawsze powtarzała, że jeśli chodzi o małżeństwo, nie należy kierować
się uczuciami. Trzeba słuchać rozsądku, inaczej może się to zle skończyć.
- Ty też tak sądzisz?
Tiril westchnęła.
- Nie wiem, Móri. Wiem jedynie, że bardzo lubię Erlinga.
- No, to wszystko w porządku.
Czyż nie była to zachęcająca odpowiedz? Tylko dlaczego poczuła się nagle
odepchnięta?
Taka biedna, taka... samotna?
Tej nocy przestało im dopisywać szczęście.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]