[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ną mu kobietą, która nie potrzebowała klejnotów, aby pod
kreślić swoją urodę, niemniej jednak chętnie by ją nimi ob
darował.
Rob zaklął. Co za pech, że nie pomyślał o wzięciu kilku klej-
notńw na prezenty, kiedy wyruszał po narzeczoną. W Baincroft
miał wspaniałą szmaragdową broszę, która świetnie się nada na
podarunek po ich pierwszej wspólnej nocy.
Jeśli do niej dojdzie.
Teraz nie zamierzał nad tym rozmyślać, za każdym ra
zem, kiedy na nią patrzył, pękał z dumy. Jego uczucia już
były o wide potężniejsze niż pożądanie i pragnienie chronie
nia i przynajmniej dziesięciokrotnie przewyższały wszystko,
co czuł wobec Jehanne, choć znał ją przez całe życie.
Nieszczęśliwie się złożyło dla jej rodziny, że sir Simon
oszukał wnuczkę i tym samym zranił ich wszystkich. A za
razem jakże szczęśliwie dla Roba. Był niewiarygodnie zado
wolony, że ma Mairi zamiast Jehannie. i podjął stanowcze
postanowienie, że nie będzie się już czuł winny z tego powo
du. W końcu nie miał nic wspólnego z tym oszustwem.
Po rodzinnym śniadaniu Rob nie protestował, kiedy mat
ka nakłoniła ich do pozostania jeszcze trochę. Baincroft znaj
dował się w odległości dwóch godzin jazdy, a on chciał dać
Jchannie wystarczająco dużo czasu na powrót na królewski
dwór. do dziadka, zanim pojawia, się w domu.
Pewnego dnia spotka siÄ™ z niÄ… i pojedna, ale szczerze wÄ…t
pił, czy udałoby mu się to zrobić teraz, z piękną nową żoną
u boku.
Również Mairi może być wystarczająco urażona faktem,
że nie była jego pierwszą wybranką. Nie musiała spotykać
się z jego pełną temperamentu byłą narzeczoną.
Spędzili koło godziny w komnacie słonecznej. Rob obser
wował, jak matka i Alys gawędzą z Mairi. Starały się, żeby
się dobrze czuła. Aż do teraz Mairi sprawiała wrażenie skrę
powanej.
Wyglądało na to. że przypadły sobie do gustu, za co w du
chu dziękował opatrzności. Jeśli się wezmie pod uwagę to.
co matka czuła do Jehonnie, sprawy łatwo mogły przybrać
inny obrót.
Alys nigdy nie lubiła jego byłej narzeczonej. Choć nie
można powiedzieć, że siostry nie kochano wystarczająco,
pewnie była nieco zazdrosna o uwagę, jaką matka poświęcała
Jehannie jako przyszłej baronowej.
Jak dotąd w stosunku do Mairi zachowywała się przy
zwoicie. Modlił sie, żeby tak pozostało.
Podczas gdy kobiety gawędziły. Rob usiadł przed komin
kiem w towarzystwie ojca, wysłuchując dyskretnych rad na
temat uczciwości. Ich rozmowa - prowadzona w polowie za
pomocą, stów, w połowie za pomocą znaków, ktore mogły
uchodzić za emfatyczne gesty - mogłaby nawet być zabaw
na, gdyby Rob nie martwił się. że Mairi przedwcześnie od
gadnie jego sekret.
- Powiem jej dziś ojcze! - oświadczył wreszcie, z gorą
cą nadzieją, że zakończy te dyskusję raz na zawsze.
Kątem oka spostrzegł, że głowy kobiet jednocześnie
zwróciły się w ich stronę.
Niech to diabli! Ogarnęło go zniecierpliwienie i na śmierć
zapomniał o tym, że ma mówić cicho. Kobiety od jakiegoś
czasu były pochłonięte rozmową o gobelinie, tkanym na
wielkiej ramie stojącej przy oknie Teraz wpatrywały się
w niego wszystkie trzy. zwłaszcza Mairi.
- Czas ruszać w drogę - oznajmilłi szybko wstał, chcąc
zapobiec pytaniom, na które w tej chwili nic było odpowie
dzi, Wyciągnął rękę do żony. -Chodz, Mairi.
Nikt sie nie sprzeciwił, Najwyrazniej zależało im, żeby jak
najszybciej pokazał żonie Baincroft i powiedział jej prawdę
o sobie. Nie miał na to zbytniej ochoty, wiedział jednak, że
musi to zrobić. I to dziś.
A może rodzice żywili nadzieję, że Mairi będzie chciała
odstąpić od umowy małżeńskiej, kiedy on powie jej to, co
trzeba? Nie, chyba nie. Mogli jednak myśleć, że gdyby do
tego doszło, Z pewnos'cią rozwiązałoby to problem Jchan-
nie.
Nie wiedzieli, ze Rob teraz by się z nią nie ożenił. Nie po
spotkaniu i poślubieniu Mairi.
Musiał jakaś nakłonić ją do pozostania. I odpowiedzenia
miłością na jego miłość.
Alys zaoferowała się. że pomoże Mairi się spakować, pod
czas gdy Rob i jego ojciec wyszli na dwór. aby dopilnować
siodłania koni.
Gdy tylko zostali sami. hrabia przekazał mu wieści o jeń-
cu. którego przywiózł Mały Andy.
- Mężczyzna, który napadł nu twoją żonę, nie żyje.
- Zabiłeś go? - Rob nie chciał wierzyć, że Trouville był
by zdolny do zabicia więznia. tak po prostu.
Hrabia uniósł jedna ciemną brew, dając do zrozumienia,
że miał ochotę to zrobić.
- Niby przypadkiem zostawiłem mu broń. Bał się tortur.
- Chciałem odpowiedzi - mruknął rozczarowany Rob. -
Informacji.
Hrabia wzruszył ramionami.
- Wyciągnałem z niego wszystko, co powinieneś wie
dzieć.
- No i?
- Ranald Maclnness stoi na czele bandy nieokrzesanych
zbirów do wynajęcia, tuzina wyrzutków z innych klanów,
gotowych służyć każdemu, kto ma pieniądze,
- Cały tuzin - powtórzył Rob pod nosem.
- Chce twojej żony. %7ływej lub martwej - ostrzegł ojciec.
- Dlaczego martwej?
Robowi nie mieściło się w głowie, czemu Ranald miałby
pragnąć śmierci Mairi. Był przekonany, że człowiek, który ją
zaatakował, musiał oszaleć albo zle zrozumiał Ranalda.
- Jej ludzie nie podporzÄ…dkujÄ… siÄ™ mu jako nowemu panu,
dopóki Mairi żyje - wyjaśnił Trouville. - Chyba że ją poślu
bi i uczyni z niej zakładniczkę.
- Przyjedzie tu - oświadczył Rob. Nie oczekiwał niczy-
jego potwierdzenia, bo nie miał co do tego najmniejszych
wątpliwości Teraz zrozumiał, że ani miłość, ani pożądanie
nie odgrywały w tym pościgu żadnej roli. Mairi zginie albo
jej życie zamieni się w piekło, jeśli Ranald przeprowadzi
swój plan.
Choć chętny i gotowy pomścić ojca Mairi. a ją samą
uwolnić od zagrożenia. Rob przez jakiś czas miał nadzieję.
że zdąży przedtem rozwiązać swoje małżeńskie problemy.
Oto kolejny powód, dla którego nie wolno odkładać wyzna
nia prawdy,
- Za dwa. trzy dni najwyżej - dodał. - Przyjedzie.
Poczuł spokojną, kojącą dłoń na ramieniu, a kiedy się od
wrócił, Trouville powiedział:
- Postawię straże. Nigdy nie dojedzie do Baincroft
- Nie, Pozwól mu przejechać - upierał sic Rob ze złością.
- Nie spodoba ci siÄ™ zabijanie. Robercie. - Przenikliwe,
ciemne oczy Trouville'a złagodniały pod wpływem żalu. -
To nie jest Å‚atwe
Rob uświadomił sobie, że nie opowiedział rodzicom
o walce w Craigmuir, gdzie zasiekł tylu ludzi, że nie nadążył
ich zliczyć. Najwyrazniej Mały Andy leż tego nie zrobił, bo
na pewno nie miał na to czasu. Przekazał tylko, że ojciec
Mairi zginÄ…Å‚.
Hrabia szkolił Roba od dzieciństwa, a potem patrzył z du
mą, jak chłopiec, którego podniósł do godności rycerza, brał
udział w licznych turniejach i pokonywał w nich doświad
czonych przeciwników. Niemniej wciąż uważał go za wra
żliwego młodzieniaszka, którego należy ostrzec przed anga
żowaniem się w prawdziwą walkę
- Przelewałem krew. ojcze - przyznał Rob ze smutkiem
w głosie. - To prawda, me podoba mi się to. Ale ten człowiek
musi zginąć z mojej reki.
- Niech więc tak będzie. - Trouville zdjął dłoń z jego ra
mienia i powrócił do zwyczajowej sztywności. - W takim ra
[ Pobierz całość w formacie PDF ]