Indeks IndeksHart Josephine GrzechGlowacki_Ryszard_ _Paroksyzm_numer_minus_jedenGolda_Rekultywacja_skryptE Nesbit The Five Children OmnibusBarrie Abalard The Future of Spanking Sexy Stories of Possibilities [DaD] (pdf)Laurie Hugh Sprzedawca broniKarl Treumund Saga o NibelungachBree_Despain_ _Into_the_Dark_01_ _The_Shadow_Prince_(www_dodane_pl)Dunlop, Barbara Texas Cattleman Club 03 Heute verfuehre ich den BossO zaginionych rycerzach i latajacej szafie Zawistowska
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • raju.pev.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    jakie potrafi wyczyniać służba parająca się przemytem. Filipie, wez no się za tę pokrywę i
    zdejmij ją.
    Mimo protestów hrabiego, Filip  łysy mężczyzna z brudną twarzą, wyglądający jak kowal
     rzucił na podłogę skórzany worek z narzędziami. Obejrzał trumnę, zbadał paznokciem wkręty,
    dobrał odpowiedni śrubokręt i kilkoma zręcznymi obrotami przy każdym wkręcie sprawił, że
    wynurzyły się jak rząd grzybków. Uniesiono wieko. Ujrzałem światło, które, jak byłem
    przekonany, zgasło już dla mnie na wieki. Nadal nie mogłem poruszyć oczami. Ponieważ byłem
    zredukowany do stanu kataleptycznego w pozycji poziomej i nadal patrzyłem prosto przed siebie,
    mogłem jedynie widzieć sufit. Ujrzałem pochylającą się nade mną dziwnie wykrzywioną twarz
    Carmaignaca. Wydawało mi się, że mnie nie poznaje. O, nieba! Gdybym mógł wydusić z siebie
    choćby jeden okrzyk! Po drugiej stronie zauważyłem ciemną, ponurą maskę twarzy hrabiego
    wpatrującego się we mnie, obok niewyraznie dostrzegałem zerkającego na trumnę
    pseudomarkiza, a poza tym było tam jeszcze kilka innych, obcych mi twarzy.
     Tak, widzę  powiedział Carmaignac, odsuwając się  nic takiego tu nie ma.
     Może będzie pan tak łaskaw i poleci swojemu człowiekowi, aby z powrotem przyśrubował
    wieko trumny  powiedział hrabia, nabierając odwagi  i... i... naprawdę czas już na pogrzeb.
    To nie w porządku, aby słabo wynagradzani za nocną pracę ludzie byli przetrzymywani poza
    opłacony czas.
     Hrabio St. Alyre, będzie pan mógł wyjść za kilka minut. Natychmiast wydam polecenia
    dotyczące tej trumny.
    Hrabia spojrzał na drzwi, w których stał żandarm. Pokoju pilnowało dwóch równie groznych
    mężczyzn. Hrabia poczuł się niepewnie i zaczął się denerwować.
     Jeżeli ci panowie będą mi robić jakieś trudności w związku z pogrzebem mego krewnego,
    to poproszę pana Planarda, aby mnie zastąpił.
     Jeszcze kilka minut  odparł z uporem Carmaignac.  Wpierw poproszę pana o klucz do
    tych szafek.
    Wskazał szafki, w których ukryto moje ubranie.
     Ja... Ależ tak...  powiedział hrabia  ...oczywiście, jednak... one nie były otwierane od
    lat. Polecę, aby ktoś odszukał klucz.
     Jeśli nie ma pan przy sobie klucza, to niech się pan nie trudzi. Filipie, wyciągnij wytrych i
    spróbuj to otworzyć. Muszę tam zajrzeć... Czyje są te rzeczy?  zapytał Carmaignac, gdy szafka
    została otwarta i wyjął ubranie złożone tam zaledwie przed kilkoma minutami.
     Nie wiem  odparł hrabia.  Nie mam pojęcia, co zawiera ta szafka. Klucze do niej miał
    pewien bezczelny służący, nazwiskiem Lablais, którego wyrzuciłem przed rokiem. Ja nie
    otwierałem jej od dziesięciu lat, a może nawet więcej. To pewnie jego rzeczy.
     Mamy tu wizytówkę, a tu jest chusteczka z monogramem...  R.B. Zapewne skradł je
    człowiekowi nazwiskiem Beckett; R. Beckett. Na wizytówce jest napisane  Pan Beckett,
    Berkeley Square . Ale, o mój Boże, jest tu jeszcze zegarek i kilka pieczęci do lakowania kopert,
    a jedna z nich ma inicjały  R.B. Ten Lablais musiał być paskudnym łobuzem!
     Tak, ma pan rację.
     Zastanawia mnie  mówił dalej Carmaignac  czy on przypadkiem nie ukradł tych
    rzeczy temu człowiekowi w trumnie. W tym wypadku byłby to pan Beckett, a nie pański krewny,
    pan de St. Amand. Ze zdziwieniem stwierdzam, monsieur, że zegarek ciągle jeszcze chodzi!
    Jestem przekonany, że ten człowiek w trumnie jeszcze żyje, że nie umarł, a jedynie znajduje się
    pod wpływem narkotyku. Za rabunek i próbę morderstwa aresztuję pana, Nicolasie de la Marque,
    hrabio de St. Alyre.
    W następnej chwili stary łotr został więzniem. Słyszałem, jak jego zwykle drażniąco
    nieprzyjemny głos, często zmieniający się na oschły i stanowczy, teraz zaskrzeczał i zapiszczał
    okrzykami protestu, grózb i niezbyt pobożnych wezwań Boga,  który osobiście osądzi ludzkie
    sekrety! Lżąc i szalejąc, został wywleczony z pokoju, po czym w towarzystwie dwóch
    żandarmów wepchnięto go, razem z pozostawioną własnemu losowi i również aresztowaną
    wspólniczką, do powozu, który natychmiast ruszył szybko w kierunku Conciergerie.
    Teraz do całego chóru przyłączyły się dwa zupełnie nowe głosy; jeden z nich, z trudem
    dotychczas wybijający się na pierwszy plan, należał do tego bufona, pułkownika Gaillarde a,
    drugi do wesołka, mego przyjaciela Whistlewicka, który przybył, aby mnie zidentyfikować.
    Teraz opowiem wam, jak został uknuty ten perfidny i podstępny plan obrabowania mnie i
    pozbawienia życia. Jednak wpierw muszę powiedzieć słówko o sobie. Zgodnie ze wskazówkami
    Planarda, takiego samego łotra jak reszta całej szajki, chociaż teraz działającego w interesie
    oskarżenia, włożono mnie do gorącej wody. Potem położono do ciepłego łóżka w pokoju z
    szeroko otwartymi oknami. Te proste czynności w ciągu trzech godzin doprowadziły mnie do [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •