Indeks Indeks15 Pan Samochodzik i Nieuchwytny Kolekcjoner Zbigniew NienackiDouglas Clegg Dark of the Eye (v4.0) (pdf)Colligan.Douglas.Strange.Energies.H15.Wyznania SzpiegaVan Hail Victoria To gupie serceCampbell Drusilla Dobra siostraAntologia ZśÂ‚ota podkowa 23 Wynalazek profesora Brenka i inne opowiadania143. Harlequin Romance Winters Rebecca Ich dwojeCox Maggie W sśÂ‚onecznej PortugaliiJackson Pearce Drei WĂźnsche hast du frei
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    kolejnego chorego!
    - Ciebie to też dotyczy, Rob.
    - Niezupełnie. Ona wie, że w czwartki, kiedy pracuję tylko
    pół dnia, jadam w restauracji. Była przekonana, że dzisiaj też
    zjem poza domem.
    - Obawiam się, że ona mnie nie lubi - przyznała Jenna ze
    smutkiem. - A przecież staram się jej nie narażać.
    - Nie aprobuje kobiet lekarek - wyjaśnił Rob.
    - Sądziłam, że ktoś inny w tym domu ich nie uznaje. Oboje się
    roześmiali.
    - Pal sześć ją i jej rybę - powiedział, zatrzaskując lodówkę. -
    Idziemy do  Homara".
    Kelnerka podprowadziła ich do stolika w niszy, gdzie kiedyś
    Jenna widziała Roba z Susan, jej siostrą i szwagrem.
    - Aadny stąd widok na port - zauważył Rob, skinąwszy w
    stronę okna zalanego deszczem.
    - Czy tutaj morze wylewa? - zapytała.
    - Wiosną woda podmywa nawet schody naszego domu -
    odparł, podając jej kartę. - Polecam żabnicę. Jest znakomita.
    - Wiem. Jadłam ją, kiedy tu byłam pierwszy raz.
    - Z Nickiem. - Pokiwał głową i przez dłuższą chwilę bawił się
    sztućcami, aż wreszcie zapytał: - Czy nadal się z nim spotykasz?
    Roześmiała się.
    RS
    98
    - Chyba oszalałeś! Jak mogłabym się ostatnio z kimkolwiek
    spotykać przy takim nawale pracy? Nie skarżę się, stwierdzam
    tylko fakt. - Odłożyła na bok menu.
    Była taka szczęśliwa, czuła się przy nim wspaniale. Spojrzała
    na jego brązową czuprynę i bystre oczy i nie miała już
    najmniejszych wątpliwości: po prostu zakochała się bez
    pamięci!
    %7ładen pacjent ich nie wzywał, mieli więc spokojny wieczór.
    Wyłącznie dla siebie. Siedzieli w  Homarze" aż do zamknięcia.
    Zwiatło na drugim piętrze w oknie pokoju pani Cullen
    wskazywało, że była w domu i jeszcze nie spała.
    - Czuwa, żeby sprawdzić, czy pójdziemy do osobnych pokoi -
    powiedział szeptem Rob, otwierając drzwi.
    Właściwie Jenna cieszyła się, że nie są sami w domu. Aatwo
    pozwolić sercu i ciału zawładnąć rozsądkiem, ale wtedy dopiero
    napytaliby sobie kłopotów.
    - Ona wyjeżdża na weekend - wyszeptał znów Rob, kiedy
    weszli na schody.
    - Nieprawda. Słyszałam, jak zwierzała się Meg, że zostanie,
    żeby grać rolę przyzwoitki.
    Stanęli pod drzwiami pokoju Jenny. Rob objął ją czule.
    - Masz teraz czas na rozmyślanie - wyznał cicho. -
    Wykorzystaj go mądrze, moja wróżko. Stajesz się dla mnie
    coraz bardziej niebezpieczna - dodał, obejmując rękoma jej
    podatne ciało i przyciągając ją bliżej.
    Pocałował ją tak, że zapomniała o całym świecie. Na
    schodach, między piętrami, zapaliło się światło. Usłyszeli głos
    gospodyni:
    - Czy to pani, doktor Fielding? Jakieś dwadzieścia minut temu
    był telefon. Sprawa wyglądała na pilną.
    Ociągając się, uwolniła się z ramion Roba.
    - Dziękuję, pani Cullen! - zawołała. - Wezmę tylko torbę i już
    jadę. - Z poczuciem winy zwróciła się do Roba: -
    Zapomnieliśmy sprawdzić... To straszne!
    RS
    99
    - Nie śpiesz się tak. Skąd ona wie, że był telefon. Musiałaby
    zejść na dół i włączyć sekretarkę automatyczną. I niby dlaczego
    ten, kto cię wzywał, nie próbował się dodzwonić do  Homara"?
    - Trzeba to sprawdzić - odparła, wspinając się na palce i
    całując go w usta. - Do zobaczenia rano - szepnęła, po czym
    szybko zbiegła na dół.
    Tak jak Rob podejrzewał, na sekretarce automatycznej nie
    było żadnych zgłoszeń. Jedynym celem pani Cullen musiało być
    przerwanie wyimaginowanej scenki na półpiętrze. Jenna
    rozzłościła się. Bez względu na to, co ją łączyło z Robem,
    gospodyni nie miała prawa się wtrącać.
    Akurat w chwili, gdy zamierzała przełączyć telefon do
    swojego pokoju, ktoś zadzwonił.
    - Och, pani doktor, czy może pani przyjechać? Chodzi o
    Matta. Miał nudności, a teraz jest rozpalony i ospały.
    - Poproszę nazwisko i adres - powiedziała, biorąc do ręki
    długopis.
    Praca lekarza nigdy się nie kończy. Nawet jeśli tym lekarzem
    jest kobieta.
    W sobotę rano Jenna miała wizyty domowe, a Rob pracował
    w gabinecie. Po lunchu chciał odwiedzić Williama. W końcu
    oboje wyrazili nadzieję, że może wieczór będzie spokojniejszy i
    uda im się posiedzieć przy kominku.
    Wizyty domowe Jenny przeciągnęły się, więc idąc do kuchni
    była pewna, że zastanie tam Roba. Przy zastawionym stole pani
    Cullen krzątała się sama.
    - Czyżby doktor był jeszcze w gabinecie? - zdziwiła się Jenna.
    - Nie. Wyszedł stamtąd jakiś czas temu.
    - Chyba nie czeka na mnie z lunchem - niepokoiła się Jenna.
    - Taki miał zamiar, ale przyszedł ten... gość. Czekają na panią
    w salonie.
    - Gość... to ciekawe. Któż to taki?
    - Nie przedstawiono mi go - odpowiedziała pani Cullen,
    uśmiechając się ironicznie.
    RS
    100
    Jenna nie znała przyczyny tego uśmiechu, ale nie
    przejmowała się nim specjalnie, bo przecież gospodyni zawsze
    okazywała jej niechęć. Przechodząc przez hol, zatrzymała się
    przed lustrem, żeby się uczesać, po czym weszła do salonu.
    Zdążyła zrobić nie więcej niż dwa kroki i zatrzymała się w
    osłupieniu. Przed kominkiem stał Jake w doskonale skrojonym
    garniturze. Z niepokojem zerknęła na Roba. Był w starej,
    tweedowej marynarce. Wyglądał przez okno z rękoma
    skrzyżowanymi na piersiach. Miał zawzięty wyraz twarzy.
    Nagle Jake podbiegł ku niej, zasłaniając Roba.
    - Jenno, kochanie. Tak się cieszę, że wreszcie cię widzę. Była
    tak zaskoczona, że zdołał ją porwać w ramiona, zanim zdążyła
    się odsunąć.
    - Zostaw, puść mnie! - syknęła. - Rob... Ale Rob wyszedł,
    zatrzaskując za sobą drzwi. Teraz dopiero wpadła w furię.
    - Ty cholerny hipokryto! - wybuchnęła. - O co ci chodzi tym
    razem?!
    - Kochanie... co to za język. To do ciebie niepodobne.
    - Nie jestem już tą naiwną dziewczyną, którą znałeś. Straciłeś
    czas, przyjeżdżając tutaj.
    - Należymy do siebie, Jenno, wiesz o tym - zapewniał z
    przerażającą pewnością siebie. - Przyjechałem, bo chcę cię
    zabrać do domu.
    - Musiałbyś chyba mnie zbić i porwać - oświadczyła ze
    złością. - Nigdy nie pojadę z własnej woli. Powiedziałam ci
    przecież, że między nami koniec!
    - W głębi serca jeszcze się kochamy!
    Jego pewność siebie wyprowadziła ją z równowagi.
    - W naszym związku nigdy nie istniała miłość. Nawet nie
    znasz sensu tego słowa, a ja byłam po prostu głupia. Ale dość
    tego! Zbyt często wystawiałeś na próbę moją cierpliwość i to
    wyleczyło mnie z uczucia do ciebie. Jesteś słabym, amoralnym
    egoistą!
    RS
    101
    - Zaskoczyła cię moja wizyta - zauważył z mniejszą już
    pewnością siebie. - Powinienem cię uprzedzić.
    - Szkoda, że tego nie zrobiłeś, bo wtedy na pewno bym gdzieś
    wyjechała. - Rzuciła mu spojrzenie pełne nienawiści. - Idz
    precz! Na twój widok robi mi się niedobrze.
    Chyba wreszcie coś do niego dotarło.
    - Domyślam się, że się zabujałaś w tym prostackim typie,
    który mi otworzył - zadrwił. - Ale wątpię, by on odwzajemnił
    twoją miłość po tym, co mu powiedziałem.
    - Rob zrozumie, kiedy usłyszy prawdę - odrzekła z
    animuszem, chociaż w głębi duszy poczuła narastającą obawę.
    - Nie liczyłbym na to, kochanie. On nie jest typem mężczyzny
    tolerującego żonę, która jest porzuconą kochanką innego faceta.
    Jake był zawsze mistrzem uderzania w najczulszy punkt.
    - Ale z ciebie kawał drania. - Westchnęła ciężko. - Jesteś
    bezwartościowym głupcem. Wynoś się natychmiast, zanim
    zadzwonię na policję! - Podniosła słuchawkę.
    Wyglądała na tak wściekłą, że z łatwością spełniłaby grozbę.
    - Popełniasz wielki błąd, sądząc, że mógłbym cię z powrotem
    przyjąć po tym wszystkim.
    - Jakoś to przeżyję! - zawołała za nim.
    Gdy usłyszała zatrzaskujące się drzwi, wstąpiły w nią nowe [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •