Indeks IndeksSandra Brown Jak Nakazuje HonorBrown Sandra BuntownikBattlestar Galactica Glen A. LarsonBody Building TruthZmysły, Âśmierć i diabeł w literaturze romantycznejAlex Kava Czarny pić…tekHohl Joan MiśÂ‚osna maskaradaYates Maisey śÂšlubujć™ ci miśÂ‚ośÂ›ć‡Williams Cathy WśÂ‚oski biznesmen01 Wieczny kawaler 3 (Hoffmann Kate )
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • raju.pev.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    spadł z serca.
    W drzwiach stała nachmurzona Rebeka, a tuż za nią Priscilla, wyglądająca
    na bardzo zmęczoną i wyczerpaną. Dziewczynkę ledwie można było
    rozpoznać w różowej sukience z falbankami i dużym koronkowym
    kołnierzem. Amelia widywała Rebekę prawie wyłącznie w praktycznych,
    wytartych dżinsach. W tym niezwykłym stroju mała wyglądała grzecznie i
    elegancko, całkiem jak dziewczynka z ubiegłego stulecia.
    - Becky! - zawołał radośnie jej ojciec, a dziecko podbiegło do niego.
    Amelia patrzyła poruszona, jak Robert przyklęknął i wyciągnął ramiona do
    córki.
    Rebeka rzuciła się ojcu w ramiona i zawołała głośno: - Tatuś! Tatuś!
    Wiedziałam, że tu jesteś!
    - Dobrze spałaś, Becky? - zapytał Robert.
    - Nie! Nigdy nie śpię dobrze!
    Amelia zaśmiała się cicho. Cała Rebeka! Każdego popołudnia broniła się
    rękami i nogami przed pójściem spać. A potem zawsze spała kilka godzin jak
    aniołek w łóżku, w swoim urządzonym na biało pokoju.
    Rebeka uwolniła się z ramion ojca i obdarzyła Amelię promiennym
    uśmiechem. - Zjemy dzisiaj wszyscy razem kolację, Amelio? - spytała.
    - Nie wiem... - odparła Amelia i spojrzała pytająco na Roberta. Nie
    wiedziała, czy będzie mile widziana przy wspólnym stole z tą małą rodziną.
    Robert, który dostrzegł niepewność w jej wzroku, stwierdził: - Mam
    nadzieję, że Amelia zaszczyci nas swoją obecnością przy kolacji. Tak?
    Ich spojrzenia spotkały się i Amelia uświadomiła sobie, że nie potrafiłaby
    niczego odmówić temu mężczyznie.
    - Chętnie - odparła z uśmiechem.
    Kolacja przebiegła w luznej, odprężonej atmosferze. Był to dla Amelii
    najmilszy wieczór, jaki dotąd spędziła na plantacji Clearlake. Robert roztoczył
    cały swój urok. A miał go mnóstwo. Amelia kilkakrotnie w ciągu tego
    wieczoru miała uczucie, że obie z Rebeką są równie zauroczone tym
    mężczyzną. A sam Robert sprawiał wrażenie, że bawi się co najmniej tak
    samo dobrze, jak one.
    - A więc ty i Amelia przez cały czas, gdy mnie nie było, nie opuszczałyście
    posiadłości? - spytał córkę, gładząc ją przy tym po lśniących włosach.
    RS
    50
    - Nie, tatusiu. Ale bawiłyśmy się tu doskonale, prawda, Amelio? Amelia
    przytaknęła.
    - Wierzę ci, Becky. Ale może Amelia chciałaby też zobaczyć coś innego.
    Poznałaś już Savannah, Amelio?
    - Nie - odparła. - Nie byłam jeszcze nigdzie.
    - Musimy coś na to poradzić, co o tym sądzisz, Becky? - spytał córkę. -
    Może jutro? Macie ochotę na małą wycieczkę do jednego z najpiękniejszych
    miast Południa? Moim zdaniem jest to nawet najpiękniejsze ze wszystkich
    miast.
    - Chętnie - odparła Amelia. - Ale czy nie musisz pracować?
    - Sam jestem swoim szefem - odpowiedział krótko. - Nie musisz więc mieć
    skrupułów.
    - Nie mam żadnych skrupułów - odpowiedziała szybko Amelia. Na
    szczęście Rebeka uratowała sytuację swoją ożywioną paplaniną. Dlaczego
    Robert Jennings zawsze reaguje tak wrażliwie, gdy tylko jest o nim mowa?
    Dlaczego się tak zamyka? Dlaczego tak uparcie nie pozwala wejrzeć choćby
    odrobinę w swoje życie prywatne czy zawodowe?
    Po kolacji Robert poszedł z córką na górę, by położyć ją do łóżka. Z
    nadzieją, że dołączy pózniej do niej, Amelia wybrała się na spacer.
    Ponad godzinę pózniej wróciła do domu, ale Roberta nigdzie nie było
    widać. Gdy spytała jedną ze służących o pana Jenningsa, dowiedziała się, że
    wyszedł.
    Amelia poszła do swego pokoju, obiecując sobie, że od razu położy się do
    łóżka. Czuła się zraniona i rozczarowana. Jednak czego innego miałaby
    oczekiwać? W końcu powinna cieszyć się na jutrzejszy dzień, powiedziała
    sobie. Robert obiecał, że pokaże jej i Rebece Savannah.
    Gdy Amelia następnego ranka przyszła do Rebeki, w pokoju małej była
    Priscilla. Właśnie wyjęła z szafy ładną sukienkę w czerwoną kratę z szeroką
    szarfą. Rebeka najwidoczniej nie zgadzała się z tym wyborem.
    - Ale przecież tatuś jedzie dzisiaj z tobą do miasta - stwierdziła Priscilla. -
    Musisz się ładnie ubrać.
    - Wszystko mi jedno! - odparła Rebeka, tupiąc gniewnie nogą. - Nie znoszę
    tej sukienki.
    - Ale to taka ładna sukienka - powiedziała Amelia, chcąc przyjść Priscilli z
    pomocą. - Czy tatuś ci ją kupił?
    Niewinne pytanie spowodowało niezręczną ciszę. Amelia bezradnie
    patrzyła to na jedną, to na drugą. W końcu Priscilla pochyliła się do niej i
    szepnęła: - Matka przysłała jej tę sukienkę. Z Paryża.
    RS
    51 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •