Indeks IndeksAnnette Meyers [Olivia Brown 01] Free Love (retail) (pdf)Civil Brown Sue UwodzÄ…c pana WFamily Connections Val BrownCourtney Brown Kosmiczna Podroz40 Phillipson Sandra Tymczasowa posadaSandra Brown Jak Nakazuje Honor284. Lawrence Kim Noc w SzkocjiTaylor Jennifer GśÂ‚uchy telefonHarold Coward Yoga and Psychology Language, Memory and Mysticism1063. Celmer Michelle Seks i dyplomacja
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • limerykarnia.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

     Gdy wyszłaś z mojego łóżka?
    Umilkła.
    Wykorzystał to, że nie mogła wykrztusić słowa.
     Czy dlatego zostałaś ze mną tamtej nocy? Czy aż
    lak potrzebowałaś mężczyzny? Czy mógł to być każdy
    mężczyzna?
     Nie, nie i nie!
    Zareagował, jakby jej odpowiedz brzmiała  tak".
     A więc rano, gdy spełniłem swoje zadanie,
    pomyślałaś. że możesz się spokojnie wymknąć?
     Mylisz się  odparła, z uporem kręcąc głową.
    Alinie mam zamiaru nic ci tłumaczyć.
    Odstawił piwo na półkę biblioteczki i stanął przy
    Devon Chwycił ją za ramiona.
     A co innego mogę myśleć, co? Dlaczego uciekłaś
    z hotelu?
     Bo czułam odrazę.
    Ta odpowiedz go poruszyła. Nie powiedziała mu
    tak jeszcze żadna kobieta.
     Odrazę? Do mnie?
     Do siebie!  krzyknęła.  I do całej tej sytuacji.
    Chciałam to wszystko jak najprędzej skończyć. Jeśli
    masz zwyczaj sypiać z kobietami, których nie znasz,
    to z pewnością potrafisz zrozumieć poranne
    zakłopotanie.
    Przygryzł wargi, przemyślał, co powiedziała i z tym
    się z nią zgodził. Po chwili spytał:
     A dlaczego dziś po południu znowu usiłowałaś
    zniknąć?
     Ponieważ nie mieliśmy już sobie nic do
    powiedzeniu  Nieprawda.
     Prawda.
     Czy chcesz mnie prosić, byśmy dzisiaj też
    spędzili razem noc?
     Nie!  krzyknęła przerażona.
     A więc mamy sobie jeszcze sporo do
    powiedzenia.
     Przypuszczam, że to właśnie cię denerwuje 
    rzuciła rozgorączkowana.  Jesteś pewien, że każda
    kobieta, która cię spotka, aż dyszy w oczekiwaniu na
    pójście z tobą do łóżka. No to proszę się przyjrzeć
    wyjątkowi, panie Tyler. Zciga mnie pan, gdyż to ja
    pana zostawiłam, a nie odwrotnie. Ucierpiało na tym
    pańskie ego.
     Może  przyznał posępnie.  Częściowo na
    pewno.
     Więc niech pan je ugłaska gdzie indziej i z kimś
    innym. Nie chcę pana więcej widzieć. Czy wyrażam
    się jasno?
     O tak. Ale nie przekonałaś mnie, Devon. Siebie
    zresztą też.
    Przyciągnął ją tak gwałtownie, że ręcznik zsunął się
    jej z głowy, a włosy rozsypały na ramiona.
    Pożądliwymi i wilgotnymi ustami dotknął jej warg.
    Była daleka od potępienia tej agresywności;
    reagowała na nią. Rozkoszowała się siłą Lucky'ego.
    Zamiast się wyrwać, jak podpowiadał jej rozsądek,
    chłonęła z rozkoszą pocałunek.
    Lucky wsunął ręce pod jej bluzę. Uwielbiała jego
    dotyk na skórze i chciała pozwolić sobie na to samo.
    Lucky był twardy, same mięśnie i ścięgna. Jej
    krągłości poddawały się miękko, przyciskane męskim
    ciałem. Uwielbiała drapanie szczeciny na swojej
    twarzy, smak ust, zapach jego skóry. Pożądała go.
    Kiedy uniósł skraj bluzy, poczuła na nagim
    brzuchu podniecający dotyk metalowej sprzączki. A
    potem objął dłońmi jej piersi, gładząc je, pieszcząc,
    przyprawiając o dreszcz rozkoszy dotykiem kciuków
    na sutkach.
     Devon...  mruczał chrapliwie, wyczuwając przez
    jedwab stanika stwardniałe nagle czubki.  Dlaczego
    jesteś tak twarda?
    Wyrwała się i cofnęła, jakby był kimś
    przerażającym, kim zresztą był dla niej w tym
    momencie. Co dziwne, uśmiechał się.
     Nie miałem na myśli niczego nieprzyzwoitego.
    Twarda znaczyło trudna.
     Wiem, co chciałeś powiedzieć  rzuciła bez tchu,
    niezdolna mówić normalnym tonem.  To nie jest
    trudne, to niemożliwe! Mówiłam ci już. A teraz,
    proszę, odejdz i nie rób mi więcej kłopotów.
     Jesteś zakłopotana...
    Podążyła za jego spojrzeniem do swoich
    nabrzmiałych piersi, tak wyraznie rysujących się pod
    miękką bluzą. Okłamywałaby siebie tak samo jak
    jego, gdyby próbowała zaprzeczyć, że go pożąda.
    Szlochając niemal, szepnęła:
     Odejdz, proszę.
     Devon, zapomnij, jak i gdzie się spotkaliśmy.
    Myśl tylko o tym, jak było, gdy objęliśmy się po raz
    pierwszy.
    Przycisnęła dłonie do uszu.
     Nie mogę!
     Dlaczego?  Schwycił jej dłonie.  Dlaczego, jeśli
    było nam tak dobrze, nie chcesz o tym pamiętać?
     Nie muszę ci niczego tłumaczyć!
     Do diabła z tym!  powiedział cichym,
    zapalczywym głosem.  Pocałunek, który właśnie mi
    dałaś, zaprzecza wszystkim twoim słowom. Pragniesz
    mnie tak samo jak ja ciebie. Uważam, że daje mi to
    prawo do twych wyjaśnień.
    Nieustępliwa argumentacja osłabiała jej
    stanowczość. Wyrwała mu dłonie i zasłaniając się
    nimi zapłakała.
     Nie mogę cię więcej widzieć. Nigdy. A teraz,
    proszę, odejdz.
    Lucky zmienił taktykę. Wsunął kciuki w szlufki od
    paska, stanął swobodnie, lekko pochylony.
    Arogancko przechylił głowę na bok.
     No dobrze, dla dobra dyskusji powiedzmy, że to
    nieprawda, że te pocałunki niemal odebrały nam
    zmysły. Powiedzmy, że twoja krew nie jest teraz gęsta
    i gorąca. Zapomnijmy o tym wszystkim i
    skoncentrujmy uwagę na moim problemie, to znaczy
    nie tym, który mam z tobą. Porozmawiajmy o tym,
    jak bardzo cię potrzebuję jako alibi.
    Zaczęła kręcić głową, zanim skończył mówić;
    najpierw zaprzeczając opisowi jej fizycznych reakcji,
    a potem odmawiając składania zeznań na jego
    korzyść.
     Nikt nie może wiedzieć, że spędziłam z tobą noc
    powiedziała nieustępliwie.  Nikt. Czy to jasne? Nie
    mogę dopuścić, by dostało się to do publicznej
    wiadomości.
    Powróciły dreszcze, stłumione chwilowo przez jego
    uściski. Roztarta dłońmi ramiona, jakby chciała
    przyśpieszyć krążenie krwi.
     Nie traktuj tego podpalenia jako drobnego
    pechowego przypadku, który akurat mnie spotkał.
     Nie traktuję. Strasznie mi przykro, że masz
    kłopoty.
     Więcej niż kłopoty. Chłopcy z policji federalnej
    są cholernie poważni.
     Jakie mają przeciw tobie dowody?
     Słabe i raczej poszlakowe  przyznał.  Nie
    wierzę, by sąd mnie skazał, ale nie sądzę też, żebyśmy
    uzbierali na kaucję. Nie podoba mi się pomysł
    siedzenia w więzieniu, nawet przez krótki czas,
    zwłaszcza za coś, czego nie zrobiłem. Nie podoba mi
    się nawet pomysł oskarżenia o oszustwo.
    Spowodowałoby to nieodwracalne szkody mojej
    rodzinie i firmie.  Raz jeszcze chwycił ją łagodnie za
    ramiona.  Devon, bądz rozsądna. Musisz mi pomóc.
     Nic nie muszę. I nie możesz tego ode mnie
    wymagać!
     Dlaczego? Dlaczego nie złożysz zeznań, jak
    zrobiłby każdy uczciwy człowiek?
     Nie mogę!
     Dlaczego?!
     Nie mogę!
     Dlaczego?
     Ponieważ jestem mężatką!
    Rozdział 10
     Ona jest mężatką.
    Ponure słowa Lucky'ego zabrzmiały jak wyrok
    śmierci. Siedział w małej kuchni Tani i Chase'a,
    patrząc posępnie na kubek kawy, podany przez
    bratową.
    Dotarł do ich mieszkania tuż przed świtem. Nie
    bacząc na porę, zapukał do drzwi i wyciągnął ich z
    łóżka. Kiepski wygląd Lucky'ego rozproszył irytację z
    powodu wczesnego przebudzenia.
    Poza tym, że wyglądał, jakby potrzebował golenia,
    ciepłego posiłku i dwunastu godzin snu, Lucky miał
    rozwichrzone włosy po jezdzie z Dallas przy
    otwartym dachu kabrioletu i prędkości, której nie
    śmieli odgadywać, i woleli nie znać. Kosmyki
    sterczały mu na głowie jak strzecha.
    Rodzina martwiła się o niego od wczorajszego
    ranka. Ostatnia widziała go Sage. Według niej na
    wpół ubrany wybiegł w pośpiechu z domu, bez
    żadnego wyjaśnienia.
    Minęło kilka sekund, zanim Chase powtórzył:
     Mężatka?
     Mężatka. Wiesz, małżeństwo, święte więzy itp.
    Tania dolała sobie i mężowi kawy, po czym usiadła
    na stołku.
     Skąd wiesz, Lucky?
     Powiedziała mi.  Po długim, głębokim i
    namiętnym pocałunku, pomyślał z goryczą.
     Więc ją w końcu znalazłeś?
     Owszem.
     Gdzie?
     W Dallas.
     Jak się nazywa?
     Devon Haines.
     Coś mi to mówi...
     Pewnie czytałeś jej artykuły w prasie.
     Jasne!  wykrzyknął Chase, waląc pięścią o blat.
     Devon Haines.
     Przypadkiem trafiłem na jej zdjęcie z podpisem
    we wczorajszej gazecie.
    Lucky opowiedział całą historię, usuwając co [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •