[ Pobierz całość w formacie PDF ]
łem ciebie.
- Nick...
- Traktowałem cię jak królewnę. Jak zakichaną damę. Nie zmuszałem, byś szła ze mną do łóżka, nie
prosiłem o więcej, niż dawałaś. Zawsze myślałem, że kiedyś się pobierzemy i będziesz moja, i
docenisz, że poczekałem. Bo mnie obchodziło, co sobie pomyślisz i czego chcesz. - Oczy nabiegły
mu krwią. - Nigdy nie skrzywdziłem tych, na których ci zależa
ło. Nawet gdy próbowałem cię przekonać do swoich planów z tą ostatnią robotą. A mogłem.
Tańczyłabyś tak, jak bym ci zagrał, wystarczyłoby, żebym komuś zrobił krzywdę. Ale nie zrobiłem
tego. Bo nie chciałem, żebyś ty cierpiała, Letty.
Kochał ją. Przynajmniej na tyle, na ile w ogóle zdolny był kochać. Naprawdę wierzył, że
poprzestanie na podpaleniu pensjonatu, w którym mieszkała, i grozbach pod adresem dyrektorów
teatru było to z jego strony dowodem uczucia. Ale Letty zrozumiała jego ból, ponieważ kochała
równie beznadziejnie jak on.
- Nick-powiedziała-tak mi...
- Nie mów tak! - przerwał jej gwałtownie. - Nie zniosę niczyjej litości.
Niczyjej. A już zwłaszcza głupiej, zadzierającej nosa krowy. Myślisz, że on cię zechce, gdy dowie
się, że jesteś tylko oszustką przebraną w ładne kiecki?
Roześmiał się nieprzyjemnie.
- Wiem - przyznała Letty. - Wiem. Ale to niczego nie zmienia, Nick.
I tak ci nie pomogę.
- Słuchaj - powiedział, nie zwracając na nią uwagi. - Mam swoje plany i jest w nich też rola dla
ciebie. Przez kilka dni utrzymuj tych Bigglesworthów w błogiej nieświadomości, a resztę zostaw
mnie.
- A jeśli tego nie zrobię?
- No cóż, wtedy będę chyba musiał odjechać.
179
Spojrzała na niego z nadzieją.
- Och, Nick!
Pogłaskał ją kciukiem po twarzy.
- Oczywista, będę musiał napisać liścik do tego tam sir Elliota i Bigglesworthów, w którym
opowiem, co robiła lady Agatha" przez ostatnie pięć lat. No wiesz, coś o tym odczytywaniu myśli w
Kensington i grze w trzy karty...
- Doskonale cię rozumiem, Nick. Nie musisz kończyć.
Uszczypnął ją w policzek.
- I dobrze. Więc, jak mówiłem, rób dalej swoje, a ja zajmę się resztą.
Pasuje ci to, Letty? - Popatrzyła na niego z pogardą. Połaskotał ją pod brodą. - Tak myślałem.
Goście odjechali. Ogród spowijała ciepła, pachnąca noc. Wspaniała noc, aby starać się o względy
damy. Atticus miał nadzieję, że właśnie z tego powodu jego syn opuścił przyjęcie. Przypuszczał, że
Elliot podążył za lady Agatha. Chyba jednak się mylił, bo Elliot dosyć szybko zjawił się z powrotem.
Gdy Meny szepnęła mu do ucha, że Elliot wrócił, Atticus spodziewał
się, że syn zajmie się gośćmi. Tak się nie stało. Gdy Atticus wszystkich pożegnał, poszedł szukać
Elliota. Znalazł go w bibliotece, chodzącego niczym tygrys w klatce.
- Wielka szkoda, że lady Agatha zle się poczuła - powiedział ostroż-nie.
Elliot zatrzymał się.
- Tak.
- Nie wygląda na osobę słabego zdrowia.
- Nie.
Atticus znał swojego syna. Elliot był dumny i niezależny. Nigdy nie obarczał nikogo własnymi
problemami i skrzętnie ukrywał swoje uczucia. Ona to zmieni. Ale teraz...
- Z kolei Eglantyna mówi, że lady Agatha bardzo ciężko pracowała, żeby skończyć wszystko przed
wyjazdem. Stąd zapewne ta niedyspozycja.
- Z pewnością masz rację - wymamrotał Elliot, wpatrując się niewidzącym wzrokiem w noc.
- Czy poszedłeś zobaczyć, jak jej idzie praca? - zapytał spokojnie Atticus. - Mam nadzieję, że
zastałeś ją w dobrym zdrowiu.
180
Elliot spojrzał na niego, w zamyśleniu marszcząc brwi.
- Przepraszam. Co powiedziałeś?
- Co u lady Agathy?
- Nie co, tylko kto. Jej narzeczony. - Elliot zmarszczył brwi jeszcze bardziej. Pochłonięty myślami,
mówił trochę nielogicznie. - Nie, nie wygląda dobrze.
Atticus otworzył usta ze zdziwienia. Lady Agatha w żaden sposób nie dała do zrozumienia, że jest
zaręczona. Jak śmiała tak igrać z uczuciami Elliota? Jak śmiała udawać, że jest wolna?
- Dobry Boże, Elliocie! - wykrzyknął wstrząśnięty. - Nie wiedziałem.
Nie... nie wiem, co powiedzieć. Nigdy by mi nie przyszło do głowy, że ma narzeczonego.
Elliot podniósł wzrok.
- Nikomu innemu też nie - powiedział powoli. - Nikomu.
- Elliocie... - zaczął Atticus.
Jego syn podniósł płaszcz z krzesła.
- Idę do wsi. Nie czekaj na mnie.
- Nie możemy pozwolić, by okradł Bigglesworthów. Zwłaszcza że oznajmił wszystkim, iż jest
narzeczonym lady Agathy. - Cabot chodził nerwowo po pokoju Letty, zaciskając ręce tak mocno, że
aż zbielały mu kostki. -
Wyobrażasz sobie, jaki będzie skandal? Bigglesworthowie staną się po
śmiewiskiem. Najpierw dali się nabrać oszustce udającej córkę diuka, a potem zostali obrabowani
przez jej wspólnika. Nie zdziwiłbym się, gdyby ShefFieldowie odwołali ślub.
Z poczucia winy i wyrzutów sumienia Letty trzęsły się ręce, jakby była staruszką. Zciskając je i
rozwierając, skupiła się tylko na tym, by je uspokoić i nie myśleć. Nie mogła zrobić nic więcej.
Cabot przerwał chodzenie po pokoju.
- Wiesz, że właśnie teraz jest na dole z Bigglesworthami? Przedstawił
się, nawet nie mrugnąwszy okiem i jeszcze udawał zdziwienie, że im o nim nie powiedziałaś.
Westchnął zmartwiony.
- On potrafi odgrywać dżentelmena, przecież wiesz. Bogaty nowoczesny młodzieniec, ale z
dostatecznie dobrymi manierami, by był przekonujący. Sama go tego nauczyłaś.
Letty załamała ręce.
181
- Wiem.
- Powiedział im, że nie mógł już ani chwili dłużej znieść rozłąki z tobą i ma nadzieję, że zrozumieją.
Przy okazji spytał, czy tu w okolicy jest jakaś gospoda, w której mógłby się zatrzymać. Aż mi skóra
ścierpła, gdy to usłyszałem. Panna Eglantyna zrobiła oczywiście to, co według niej powinna zrobić.
Poprosiła, by zatrzymał się tutaj.
- O nie! - wyszeptała Letty, opadając ciężko na brzeg łóżka. - Biedna Eglantyna.
- Tak - potwierdził Cabot. - I wyglądała, jakby była winna przestępstwa.
- Winna? - spytała zmieszana Letty. - A czemuż miałaby się czuć winna?
- Och, Letty - powiedział zdesperowany Cabot. - Czy nie zauważy
łaś... Oczywiście, że nie, zbyt byłaś nim zajęta. Ale właśnie o to im chodziło.
- O czym ty mówisz?
- Panna Eglantyna i reszta służby robili wszystko, żeby cię zeswatać z sir Elliotem.
Dobry Boże! Kochane głuptasy.
- I ty im na to pozwoliłeś?
- Nie miałem wyboru - bronił się Cabot. - Jak miałem im wytłumaczyć, że do siebie nie pasujecie? I
skąd miałem wiedzieć, że im się uda? -
Podniosła na niego wzrok. - Nie zaprzeczaj, Letty. Widziałem, jak was ciągnie do siebie. - Ojcowska
dezaprobata nagle znikła, zostawiając jedynie rozdrażnienie. Usiadł obok niej. -Do diabła, o czym ty
myślałaś, dziewczyno?
- Nic nie myślałam.
Ja tylko czułam. I wciąż czuję, niech mnie Bóg ma w swej opiece.
- I panna Eglantyna też w tym brała udział? - zapytała.
- Tak. I sądząc po jej minie, gdy poznała twojego przyszłego męża", zaczęły ją dręczyć wyrzuty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]