Indeks IndeksGR851. McCauley Barbara Osiem lat i osiem dniCartland Barbara Najpiękniejsze miłości 02 Niewolnicy miłościDunlop, Barbara Texas Cattleman Club 03 Heute verfuehre ich den BossDynastia z Bostonu 05 Miłość jak ogień McCauley BarbaraBradford Taylor Barbara Trzy tygodnie w ParyżuBarbara Samuel Lucien's Fall (pdf)1057. Hannay Barbara Nauczycielka tańcaBarbara Elsborg Digging Deeper (pdf)Cartland Barbara Miłość w hotelu RitzBoswell Barbara Upalna sierpniowa noc #
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • juli.keep.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    się w podkówkę. I zanim Geoffrey zdążył dodać coś
    więcej, wyciągnęła rączki do Sary.
    - Mama... mama - zapłakała i nie uspokoiła się,
    dopóki Sara nie zamknęła jej w swoich ramionach.
    - Już dobrze, dobrze. Mamusia jest przy tobie.
    - Tuląc dziecko do piersi, odwróciła się i podeszła do
    zwolnionego przez Caryn fotela na biegunach. - Ma­
    musia jest przy tobie.
    Mamusia była przy niej przez trzy następne dni.
    Zasypiała na krótko tylko wtedy, gdy spała Lizzie, ale
    zachowując czujność na wypadek, gdyby galaretka, którą
    udało się dziecku wtłoczyć, chciała wrócić tą samą drogą.
    - Pozwól mi przy niej posiedzieć - napraszał się
    Geoffrey.
    - Lizzie nie pozwoli mi odejść.
    - Ale co z tobą? W ogóle nie odpoczywasz.
    - Nic mi nie będzie. Wydaje mi się, że już jest
    lepiej. Odpocznę, kiedy gorączka zupełnie opadnie.
    Kiedy owa chwila wreszcie nastąpiła, Sara była
    bardziej osÅ‚abiona niż dziecko. PrzespaÅ‚a calutkÄ… do­
    bę, nadal jednak nie mogła przyjść do siebie. Wtedy
    Geoffrey wziął sprawę w swoje ręce.
    - Co zrobiłeś? - spytała, budząc się z drzemki
    i napotykajÄ…c ponure spojrzenie siedzÄ…cego na fotelu
    obok Geoffreya.
    - Poprosiłem Toma Royce'a, żeby wstąpił i cię
    przebadał.
    188
    - Nic mi nie dolega, Jeff! PotrzebujÄ™ tylko odrobi­
    ny odpoczynku.
    - Odpoczywasz już ponad dwa dni i wciąż nie
    możesz wrócić do siebie. Lizzie już wstaje, chociaż to
    ona była chora, a nie ty.
    - Lizzie jest dzieckiem. Dzieci zawsze szybciej
    wracają do zdrowia. A poza tym wydaje mi się, że się
    od niej zaraziłam.
    - Nic nie jesz.
    - Nie jestem głodna. - Na samą myśl o jedzeniu
    robiło jej się niedobrze.
    - Ale jak możesz odzyskać siły, nic nie jedząc?
    Zmęczona zamknęła oczy.
    - Zjem coÅ› jutro.
    - Wolę zasięgnąć opinii lekarza.
    Sara uniosÅ‚a powieki i już miaÅ‚a zamiar zaprotes­
    tować, ale Geoffrey wstał i podszedł do drzwi, zanim
    zebrała dość sił, by się odezwać. A może on ma rację,
    pomyÅ›laÅ‚a. A poza tym zwykÅ‚a wizyta lekarska niko­
    mu nie zaszkodziła.
    Tom Royce zbadał ją dokładnie, po czym zamknął
    swoją torbę i spojrzał na Sarę.
    - Jest pani kompletnie wyczerpana. Nie mam co do
    tego najmniejszych wątpliwości.
    Rozległo się ostrożne stukanie do drzwi. Geoffrey
    wsunął głowę i stwierdziwszy, że już po badaniu,
    wszedł do pokoju i stanął nad łóżkiem Sary.
    - I co?
    - WÅ‚aÅ›nie stwierdziÅ‚em u paÅ„skiej żony wyczer­
    panie. - Przyjrzał się Sarze. - Ale nie sądzę,
    by zaraziÅ‚a siÄ™ pani od dziecka. Nie ma pani go­
    rączki ani kaszlu. - Zawahał się i spojrzał na
    Geoffreya. - Czy jest możliwe, że jest pani w cią-
    ży?
    - W ciąży? - Sara otworzyła szeroko oczy, a jej
    189
    twarz pobladła jeszcze bardziej. - Nie, nie jestem
    w ciąży.
    Geoffrey zesztywniał. - Moja żona bardzo dba o to,
    żeby nie zajść w ciążę - oznajmił.
    - Co pani stosuje? - zapytał lekarz, nie zważając na
    ironiczny ton Geoffreya.
    - Co stosuję? - powtórzyła jak echo Sara.
    - Pigułki? Czy Jeff to miał na myśli?
    - Och... - Sara spojrzała na męża przerażonym
    wzrokiem. - Tak, nie to znaczy... nie!
    Geoffrey pobladł.
    - Co znaczy nie? - naciskał.
    - Nie. Nic nie zażywam - wyszeptała Sara cichutko.
    W oczach Geoffreya pojawił się zimny błysk.
    - Nic? - zawołał. - To znaczy, że możesz być
    w ciąży?
    - Nie! - upierała Sara, zapomniawszy o obecności
    lekarza.
    - SkÄ…d możesz to wiedzieć? - zatakowaÅ‚ zdener­
    wowany Geoffrey.
    - Po prostu wiem! To wszystko.
    - Kiedy po raz ostatni była pani u ginekologa,
    Saro? - Tom Royce usiłował przybliżyć ich dialog do
    konkretów.
    - Ja... hm... latem - odparła zaskoczona.
    - Kiedy miała pani ostatni okres?
    Przez kilka sekund milczała, a walące serce omal
    nie rozsadziło jej klatki piersiowej.
    - Nie jestem pewna. - Ostatnio wszystko... wszys­
    tko działo się tak szybko. Straciłam rachubę.
    Teraz nie miaÅ‚a już najmniejszej wÄ…tpliwoÅ›ci: Geof­
    frey się wściekał.
    - Cóż to za historia? JesteÅ› tak doskonale zorgani­
    zowana, a teraz próbujesz mi wmówić, że straciłaś
    rachubÄ™ czegoÅ› tak prostego...
    190
    - To nie miało znaczenia!
    - A jednak zaszłaś w ciążę!
    - Nie zaszłam!
    Lekarz poklepał ją po ramieniu.
    - Proszę się uspokoić - powiedział. - Uspokójcie
    się obydwoje - dodał, spoglądając znacząco na Geof-
    fireya. - MyÅ›lÄ™, że dobrze byÅ‚oby przebadać siÄ™ u gine­
    kologa. BÄ™dzie pani musiaÅ‚a zrobić badanie krwi i za­
    żywać witaminy.
    - W porządku - Sara zmusiła się do uśmiechu.
    - Mam lekarza w Nowym Jorku. Wracam tam w przy­
    szłym tygodniu...
    - O, nie! - zaprotestował Geoffrey stanowczo.
    - Zostaniesz zbadana tutaj. I w tym tygodniu. Kogo
    polecasz? - zapytał, zwracając się do przyjaciela.
    Lekarz wyjÄ…Å‚ z kieszeni na piersi bloczek recept
    i napisaÅ‚ nazwisko ginekologa. WydarÅ‚ kartkÄ™ i wrÄ™­
    czył ją Geoffreyowi.
    Sara przeżyła następną bezsenną noc. I ona kipiała
    z wściekłości, kiedy następnego ranka szła z Geoffrey-
    em do ginekologa. Doskonale zdawała sobie przy tym
    sprawÄ™, że jej gniew to reakcja obronna - przed stra­
    chem, zakłopotaniem i płonnymi nadziejami. A na te
    uczucia nie było lekarstwa.
    ROZDZIAA DZIESITY
    - OCZYWIZCIE, %7Å‚E JEST PANI W CI%7Å‚Y
    - stwierdziÅ‚ ginekolog, zanim Sara zdążyÅ‚a wstać z fo­
    tela. Podał jej rękę i pomógł się podnieść.
    - Jest pan pewien? - wyszeptała.
    Lekarz uśmiechnął się dobrodusznie, starając się
    rozwiać jej wątpliwości.
    - PracujÄ™ w tym zawodzie zbyt dÅ‚ugo, by nie zauwa­
    żyć tak oczywistych symptomów. Z tego, co mi pani
    opowiedziała, i z tego, co zobaczyłem na własne oczy,
    wynika, że jest pani w trzecim miesiącu. - Spojrzał na
    niÄ… zaintrygowany. - Dziwi mnie tylko, że nie podejrze­
    wała pani tego wcześniej.
    - Ja tego w ogóle nie podejrzewaÅ‚am! - wykrzyk­
    nęła z zaokrąglonymi z przejęcia oczami.
    - Jest pani mÅ‚oda, od niedawna zamężna. Nie uży­
    waÅ‚a pani żadnego zabezpieczenia. MusiaÅ‚a pani wie­
    dzieć, że coś takiego może się zdarzyć.
    - Ale ja nie wiedziałam! - spojrzała na lekarza
    z bezsilnym zakÅ‚opotaniem. - Ja nie mogÄ™ zajść w ciÄ…­
    żę. Powiedziano mi...
    - Kto pani powiedział?
    192
    - Lekarz, który robił operację.
    - Ach, tak. Czegoś tu nie rozumiem. - Pochylił się
    nad biurkiem i potarł podbródek. - Nie wspominała mi
    pani o żadnej innej operacji, prócz zwykłego usunięcia
    wyrostka robaczkowego.
    - To pan powiedziaÅ‚  zwykÅ‚ego". Ja powiedzia­
    łam: usunięcia wyrostka.
    - Więc jak było?
    Sara spuściła oczy na swoje zaciśnięte dłonie.
    - Zaczęło siÄ™ jak zwykÅ‚e zapalenie wyrostka. Z bó­
    lami i wszystkim. Ale w czasie operacji znaleziono
    cysty na jajniku. Po operacji została mi tylko połowa
    jednego jajnika. - Spojrzała ze smutkiem na lekarza.
    - Miałam wtedy piętnaście lat. Powiedziano mi, że
    szanse, abym mogła zajść w ciążę, są znikome. Byłam
    zrozpaczona. - Zawahała się, spoglądając na drzwi, za
    którymi czekał Geoffrey. - Mój mąż sądził, że stosuję
    jakiÅ› Å›rodek antykoncepcyjny. Nie... nie miaÅ‚am od­
    wagi mu o tym powiedzieć.
    - Cieszy się pani z dziecka, prawda? - zapytał
    lekarz, przyglÄ…dajÄ…c siÄ™ jej z uwagÄ….
    To było pytanie dnia. O, tak, cieszyła się. Była
    rozgorączkowana, uszczęśliwiona! Ale co z Jeffem, co
    z ich umową? Obecność dziecka całkowicie zmieniała
    sytuacjÄ™. Na lepsze, czy na gorsze?
    - Myślę... myślę, że tak. - Sara uśmiechnęła się
    słabo. - To takie niespodziewane. Nie mogę w to
    uwierzyć.
    - Och, może mi pani wierzyć, Saro. Daję pani
    słowo. - Odetchnął głęboko. - Proszę się teraz ubrać,
    a ja podzielę się dobrą nowiną z pani mężem. A potem
    usiÄ…dziemy sobie spokojnie i porozmawiamy. Z pew­
    nością będziecie chcieli zadać mi niejedno pytanie.
    Pytania, które chciała zadać Sara, skierowane były
    do Geoffreya, nie do lekarza. Ale Geoffrey miał mnós-
    193
    two pytań i zaczął je zadawać, zanim Sara, blada [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •