Indeks IndeksGR851. McCauley Barbara Osiem lat i osiem dniCartland Barbara Najpiękniejsze miłości 02 Niewolnicy miłościDunlop, Barbara Texas Cattleman Club 03 Heute verfuehre ich den BossDynastia z Bostonu 05 Miłość jak ogień McCauley BarbaraBradford Taylor Barbara Trzy tygodnie w ParyżuBarbara Samuel Lucien's Fall (pdf)1057. Hannay Barbara Nauczycielka tańcaBarbara Elsborg Digging Deeper (pdf)Cartland Barbara Miłość w hotelu RitzBoswell Barbara Upalna sierpniowa noc #
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    - Nie żyje, proszę pani - powiedział Bouchaib, trzy-
    mając rękę na pulsie Courlaine'a. Potrząsnął smutno gło-
    wą. Potem wskazując na Hamida Nawaba, zapytał Ta-
    mara: - Co mam z nim zrobić?
    - Niech tu na razie zostanie. Wezwij policję.
    - Nie chciałem, żeby do niej strzelał - skomlał Ha-
    mid. - Mówiłem mu, żeby tego nie robił, mówiłem...
    Bouchaib posadził Hamida na krześle.
    S
    R
    - Pilnuj go do przyjazdu policji - polecił Tamar.
    Wziął Catherine na ręce. - Gdzie jest twój pokój?
    - Na końcu korytarza - odparła słabym głosem. -
    Klucz mam w kieszeni.
    - Powiedz policjantom, że będę w tamtym pokoju -
    powiedział Tamar do Bouchaiba i niosąc Catherine, wy-
    szedł na korytarz.
    W pobliżu zgromadziła się grupa ludzi, zaniepokojo-
    nych odgłosem wystrzałów. Najbliżej drzwi stał dyrektor
    hotelu. Tamar zatrzymał się i powiedział:
    - Wezwaliśmy już policję. Zastrzelono Rossa Cour-
    laine'a. Jego bratanica jest w szoku. Zabieram ją do jej
    pokoju.
    Kiedy dotarli na miejsce, położył Catherine na łóżku.
    - Czy oni cię skrzywdzili?
    Potrząsnęła przecząco głową, zbyt słaba, żeby mówić.
    . Przypomniał się jej wyraz zaskoczenia na twarzy stryja.
    A potem ten moment, kiedy była pewna, że za chwilę
    umrze. Spojrzała na Tamara. Dopiero teraz dotarło do
    niej, że za śmierć stryja byli odpowiedzialni mężczyzni,
    którzy gościli u Tamara. Zaplanowali zabójstwo i, nie-
    stety, ich niecne zamiary się powiodły.
    Tamar wziął Catherine za rękę, ale wyrwała mu ją.
    - Ty to zrobiłeś - szepnęła. - Ty i twoi ludzie. To
    wy zamordowaliście stryja.
    - Nie! - wykrzyknął Tamar. - To nieprawda! Choć
    nie lubiłem Rossa, nigdy bym go nie skrzywdził.
    S
    R
    - Nie wierzę ci. To ty go zabiłeś.
    Catherine zakryła twarz rękami.
    Przez jakiś czas Tamar w ogóle się nie odzywał.
    W końcu jednak powiedział:
    - Nie brałem udziału w spisku. Możesz mi wierzyć
    lub nie.
    Cathenne milczała. Odwróciła głowę, żeby na niego
    nie patrzeć.
    Tamar podszedł do okna. Zwrócony plecami do Ca-
    therine, zapytał:
    - Jak dostałaś się do Marrakeszu? Z panią Al-Shaibi?
    - Tak.
    - Chcesz, żebym do niej zadzwonił?
    - Nie. Nie chcę się z nikim widzieć.
    - Za kilka minut przyjedzie tu policja. Będą cię prze-
    słuchiwać. Poczekam z tobą.
    Były takie chwile, kiedy Tamar wierzył, że jego zwią-
    zek z Catherine jakoś się ułoży. Tragiczna śmierć Rossa
    Courlaine'a zniweczyła wszelkie nadzieje.
    Wkrótce zjawili się policjanci - kapitan i dwaj jego
    podkomendni. Kapitan wyjął mały, czarny notes z kie-
    szeni i zaczął przesłuchiwać Catherine.
    - Czy może pani opowiedzieć nam, co się stało w po-
    koju pani stryja?
    - Wszystko odbyło się bardzo szybko, w mgnieniu
    oka.
    - Wcześniej nie było pani w Maroku?
    S
    R
    - Nie. Byłam z wizytą u księcia Tamara w El Aga-
    dirze.
    - Rozumiem. I przyjechała pani dzisiaj?
    - Tak.
    - To dosyć dziwne. Pani przyjazd zbiegł się w czasie
    z morderstwem.
    Tamar dostrzegł na twarzy Catherine wyraz niezde-
    cydowania. Teraz, pomyślał, powie o tym wszystkim
    i podejrzenie padnie na mnie.
    - Nie wiem, czy to akurat takie dziwne - zauważyła,
    patrząc na swoje dłonie. - Szejk Al-Shaibi i jego żona rów-
    nież gościli u księcia Tamara. Kiedy pani Al-Shaibi powie-
    działa mi wczoraj, że wybiera się do Marrakeszu w odwie-
    dziny do rodziców, postanowiłam do niej dołączyć.
    - Czy rozpoznała pani któregoś z napastników?
    - Tak, pana Nawaba. Spotkałam go jakiś czas temu
    w Marrakeszu podczas konferencji, w której uczestniczył
    również mój stryj.
    - A ten drugi mężczyzna?
    - Nigdy wcześniej go nie widziałam.
    - Czy to on właśnie strzelał do pani stryja?
    - Tak. I... chciał również mnie zastrzelić. Widziałam,
    jak jego palec zaciska się na cynglu. To wtedy właśnie
    książę Tamar wpadł do pokoju.
    Kapitan zamknął notes.
    - Niech pani teraz trochę odpocznie. Jutro dokończy-
    my rozmowę. Jak długo zamierza pani zostać w Maroku?
    S
    R
    - Mam nadzieję... wyjechać tak szybko, jak to tylko
    możliwe.
    - Chcielibyśmy zadać pani więcej pytań. Poza tym
    będzie pani musiała podpisać oświadczenie. Pan Nawab
    stanie przed sądem.
    - Ale to nie może ciągnąć się zbyt długo - zapro-
    testowała Catherine. - Mam pracę, muszę... wracać do
    kraju.
    - Zobaczymy, co da się zrobić.
    Kapitan zwrócił się do Tamara.
    - Mężczyzna, którego pan zastrzelił, książę, był płat-
    nym mordercą. Chciałbym, żeby opowiedział mi pan do-
    kładnie, co się stało, co pan widział.
    - Oczywiście. Zanim zaczniemy, chciałbym zostać na
    chwilę sam z panną Courlaine.
    - Proszę bardzo, zaczekamy na korytarzu - zgodził [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •