Indeks IndeksDale Carnagie Jak Zdobyć Przyjaciół i Zjednać Sobie LudziKrentz Jayne Ann PełniaRodziewiczĂłwna Maria Jazon BobrowskiBuśÂ‚yczow Kir śÂšwiatynia CzarownicCWIHP Bulletin nr 5 part 1 Germany 1953; Hungary 195615.Wyznania SzpiegaPrzemilczane zbrodnie Jerzy Robert NowakDell_Ether_Mary_ _Powiew_wiosny_02_ _Cierniste_róśźeEdigey Jerzy Wagon pocztowy Gm 38552Nadzor sanit epidemiol
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • juli.keep.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    wódkę, drugą, rozmowa zeszła na tematy żeglarskie. On, okazuje się, też
    zamiłowany żeglarz, więc się rozpromieniłem, wypiłem z nim bruderszaft i odtąd
    uważałem za najlepszego przyjaciela. Aż tu woła mnie do siebie Oszust-
    Staniszewski, wyjmuje teczkę i pokazuje donosy, które na mnie pisał mój kompan z
    kasyna. Czytam, a tam przytoczone są słowo w słowo wszystkie nasze rozmowy,
    niemal każde zdanie, które do niego powiedziałem. I co gorsza, którego nie
    powiedziałem, a on je sobie dokomponował.
    - Czy to prawda, co ta kanalia wypisuje? - spytał mnie dla porządku mój szkolny
    kolega.
    - A skąd, nieprawda - poszedłem w zaparte. -Przecież mnie znasz.
    - No, owszem, znam cię i wiem, że czasami potrafisz coś chlapnąć. Ale szpiegiem
    amerykańskim to ty nie jesteś.
    Popatrzył na mnie z naganą w oczach.
    - Nie rozmawiaj więcej z tym szmondakiem, bo jakby ktoś inny był na moim
    miejscu, już byś bracie wisiał!
    - Mogłeś mnie od razu uprzedzić - odrzekłem -a nie gromadzić tę makulaturę.
    Oszust uśmiechnął się chytrze.
    - Chciałem ci naocznie uświadomić, że trzeba trzymać język za zębami. Lepiej się
    na tym wychodzi.
    Na początku pięćdziesiątego trzeciego roku zaczęto formować korpus
    przeciwdesantowy w Polsce, który początkowo składał się z trzech brygad. Jedna w
    Kamieniu Pomorskim, druga w Kołobrzegu i trzecia w Gdańsku. Już wtedy były
    przymiarki do uderzenia na Zachód, a tutaj miano  zabezpieczać tyły". Ta
    sowiecka paranoja! Oni uważali, że jeżeli pójdą na Bonn, Paryż i tak dalej, to
    Amerykanie wylądują im na głębokich tyłach i narobią tam bigosu, tak jak to się
    stało w Korei, mówiłem ci, amerykański desant pod Inczhon.
    No i, proszę ja ciebie, nie kto inny, a nasz przyjaciel Staniszewski miał
    wytypować zaufanego człowieka do 15. batalionu przeciwdesantowego w Kołobrzegu,
    wytypował więc mnie. Tak, tak, teczka już była spalona, pozostał po niej jeno
    popiół. Działo się to w maju pięćdziesiątego trzeciego, już po śmierci wodza, po
    śmierci Stalina. Wielka żałoba, wywieszanie obrazów, klęczenie, palenie
    świeczek, wszyscy płakali, nie tylko ci partyjni, cały świat płakał. Zachód też
    płakał, bo to był ojciec narodów. W ten sposób tuż po śmierci Stalina znalazłem
    się w Kołobrzegu. Postawiono mnie na stanowisku oficera operacyjnego brygady.
    Potrzebowali tam kogoś, kto trochę pisze, trochę rysuje.
    W kasynie garnizonowym poznałem bardzo sympatycznego podpułkownika Kitę. Masz
    rację, nazwisko jak z  Trylogii" Sienkiewicza. Podpułkownik miał ujmujący sposób
    bycia, wrodzoną kulturę, od razu można było poznać, że to oficer II
    Rzeczypospolitej. Byłem trochę samotny w Kołobrzegu, bo Hanka została w naszym pilskim
    mieszkaniu, tam miała pracę, więc dosyć często się z tym
    podpułkownikiem spotykaliśmy, graliśmy w szachy, opowiadał mi o swoich
    przeżyciach wojennych, walczył na Zachodzie. Któregoś dnia nie przyszedł. Potem
    się dowiedziałem, że został aresztowany i skazany na karę śmierci. Co się stało?
    Otóż przechodząc na emeryturę, zgodnie z tradycją w przedwojennym wojsku zbierał
    sobie fotografie kolegów na pamiątkę i wklejał do albumu. To była ta zbrodnia -
    oskarżono go, że gromadził zdjęcia oficerów w celach szpiegowskich. Zrozumiałem
    wtedy, że w tym bałaganie, jaki panował w armii, przy tych sprzecznych
    rozkazach, niekompetencji, nieuctwie, można było stracić życie z najgłupszego
    powodu. Na zawsze pozostał mi w pamięci przypadek podpułkownika Kity i kiedy po
    latach współpracy z Amerykanami musiałem uciekać z kraju, myślałem, jak
    niezbadane są wyroki losu - on za głupie pamiątkowe zdjęcia stracił życie, ja
    przez dziewięć lat codziennie igrałem ze śmiercią, a jednak mnie nie dopadła.
    No tak, lata pięćdziesiąt trzy, pięćdziesiąt cztery, pięćdziesiąt pięć to lata
    terroru. Wojsko było milczące... Wolno było jedynie powtarzać to, co pisały
    gazety, o czym donosiło radio i co otrzymywaliśmy w konspektach z Zarządu
    Politycznego.
    Mój batalion zajmował się między innymi tworzeniem umocnień na wybrzeżu, z tym
    że sama plaża należała do Wojsk Obrony Pogranicza, była zaorana i niedostępna
    nie tylko dla zwykłych śmiertelników, ale także dla nas.
    Mój odcinek, za który byłem odpowiedzialny, ciągnął się kilkanaście kilometrów, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •