[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Ależ oczywiście, że zrobię. Jeśli się odwazycie
zaszkodzić Jacobowi, przysięgam, sprzedam moje
akcje w ciÄ…gu dwudziestu czterech godzin.
Rodzice zamarli bez ruchu.
Drake patrzył przez chwilę na siostrę, poterP prze
niósł wzrok na niewzruszoną twarz Jacoba.
- Zdaje się, że dziś wieczór Emily dokonała wybo
ru. Traktuj ją dobrze, Stone, albo cię pokroję tępym
nożem na kawałki.
Jacob wyprostował się w drzwiach i ujął Emil y pod
ramię. Spojrzał na Drake'a.
- Wszyscy powinniśmy pamiętać, że choć Emily
z pozoru wyglÄ…da bardzo delikatnie, jest jednÄ…
z Ravenscroftów. Mogę was zapewnić, że nie po
winno się przypierać do muru żadnego z Raven
scroftów. Nie martw się, Drake. Jest w dobrych
rękach.
Gdy Jacob prowadził ją przez opustoszały ko
rytarz, puls Emily po odniesionym zwycięstwie ga
lopował jak oszalały. Stawiała kroki lekko i ener
gicznie. Mało brakowało, by wybuchnęła głośnym
śmiechem.
- Zrobiłam to - mówiła radośnie. - Zrobiłam to.
Przeciwstawiłam się im i musieli się cofnąć, pobiłam
ich na ich własnym terenie. Och, Jacobie, to było
wspaniałe. To było fantastyczne. Powinnam była
posłużyć się moimi akcjami już dawno, znacznie
wcześniej, by się ode mnie odczepili. Nie wiem, czemu
mi to przedtem nie przyszło na myśl. Czuję, że wreszcie
jestem wolna! Pokonałam ich. Wygrałam. Wygrałam!
- Tak sądzisz? - spytał z powątpiewaniem Jacob.
PEANIA " 103
Emily zrozumiała, że Jacob nie podziela jej entuz
jazmu. Zmarszczyła lekko brwi, przyśpieszyła, by
dotrzymać mu kroku.
- Oczywiście, że wygrałam. Widziałeś ich. Wstrząs
nęła nimi moja grozba. Troszczą się o te akcje bardziej
niż o cokolwiek innego...
- Myślę, że nie doceniasz swojej rodziny, Emily.
Doszli do drzwi wychodzących na ogród. Jacob
nacisnął klamkę i znalezli się w chłodzie wilgotnej
nocy. Dopiero teraz Emily zorientowała się, gdzie jest.
- Co tu robimy? DokÄ…d idziemy?
- Zabieram ciÄ™ do hotelu obok lotniska, gdzie
spędzisz noc, a rano odprowadzę cię na samolot do
Seattle.
- Do hotelu? Ależ, Jacobie, ten wieczór jeszcze się
nie skończył. Nie chcę wychodzić w ten sposób.
- Wiem. Chcesz zostać i napawać się swoim małym
zwycięstwem. Ale ja nie mam dziś ochoty spełniać
twoich zachcianek, Emily. Mam, jak na jeden wieczór,
dość Ravenscroftow.
Emily zdawała się zupełnie oszołomiona.
- Nie rozumiem. O co chodzi? Boisz się zostać na
przyjęciu? Nie musisz się już obawiać mojej rodziny.
W końcu zdobyłam nad nimi przewagę.
- Nie obawiam siÄ™ twojej rodziny. Nigdy siÄ™ jej nie
bałem. Mówiłem ci o tym parę dni temu. - Wyciągnął
z kieszeni kluczyki i poprowadził Emily do zapar
kowanego na podjezdzie samochodu.
- Ależ, Jacobie, nic nie rozumiesz. Moja rodzina
może zamienić nasze życie w piekło. Musiałam im
zagrozić. Rozegrałam całą tę scenę w gabinecie, żeby
osłonić ciebie.
- Do diabła z tym. Zrobiłaś to, bo szukałaś sposo
bu, żeby ich ukarać za załatwienie Damona Morrella.
104 " PEANIA
Od lat chciałaś im zapłacić za to, że ciągle wtrącali się
w twoje życie. Dziś wpadłaś w końcu na dobry pomysł,
i tyle.
Emily poczuła się urażona.
- To wcale nie było tak, Jacobie.
Przerwał jej protest, wsadzając ją do samochodu
i zamykajÄ…c drzwi.
- Posłużyłaś się mną - powiedział cicho, siadając
za kierownicą. - Posłużyłaś się mną, żeby się na nich
odegrać.
Emily zorientowała się, że Jacob aż kipi ze złości.
- To nieprawda - szepnęła.
- Oczywiście, że prawda. - Uruchomił silnik i ru
szył ku drodze wyjazdowej. - Dość pózno udowod
niłaś, że jesteś prawdziwą Ravenscroftówną, ale poka
załaś w końcu, że masz równe im talenty. Posłużyłaś się
akcjami RI, usprawiedliwiając to tym, że chciałaś
wziąć w obronę moją skromną osobę.
- To nie było na usprawiedliwienie, Jacobie. Zrobi
Å‚am to dla ciebie.
- Nie przypominam sobie, żebym prosił cię o obronę.
Emily zdenerwowała się. Czyż nie zdawał sobie
sprawy z grożącego im niebezpieczeństwa?
- Dlaczego mi nie wierzysz? Przez całe życie wszyscy
wtrÄ…cali siÄ™ wmoje sprawy dla mojego dobra". Co jest
nielogicznego w tym, że teraz ja postąpiłam podobnie.
To, co zrobiłam, zrobiłam dla twojego dobra.
Posłał jej krótkie, grozne spojrzenie. Emily przypo
mniała sobie, jak Drake ostrzegał ją, że Jacob może
być niebezpieczny. Obserwowała go szeroko otwar
tymi oczyma i cofnęła się w głąb swego fotela.
- Wiem, czym się kierowałaś dziś wieczór, ty mała
czarownico. Powinienem był już kilka dni temu domy
ślić się, czemu uległaś mi tak łatwo.
PEANIA " 105
Emily wstrzymała oddech.
- Nie nazywaj uległością tego, że poszłam z tobą do
łóżka.
- Masz rację. To wcale nie był akt słodkiej, kobiecej
uległości, prawda? Było to posunięcie taktyczne. Będę
ci się za to musiał zrewanżować, Emily. Do tej sceny
w gabinecie nie miałem pojęcia, o co ci naprawdę
chodzi. Postanowiłaś użyć mnie jedynie do tego, żeby
podkreślić swoją niezależność od rodziny. Wiedziałaś,
że nie możesz posłużyć się Morrellem, bo to by się
równało ryzyku wyrządzenia poważnej szkody RI.
W głębi duszy jesteś Ravenscroftem i nie chciałabyś
narazić firmy na niepowetowane straty. Wyobraziłaś
sobie, że mną można się posłużyć bezpiecznie, bo
jestem wobec firmy lojalny. Wiesz, że nie wyciągnę
łapy po twoje udziały w RI. Ja, w przeciwieństwie do
Morrelia, nie zagrażam firmie.
Emily była przerażona. Zwiat wywracał się do góry
nogami.
- Nie mogę uwierzyć, że tak to sobie tłumaczysz
- szepnęła zdruzgotana. Poczuła mdłości.
- Chciałaś się zemścić na rodzinie. No i nadarzyła
siÄ™ okazja.
- A ja myślałam, że udało mi się ochronić ciebie
i nasz zwiÄ…zek.
- Zagrałaś jak każdy Ravenscroft. To wszystko.
Emily z trudem powstrzymywała łzy.
- A ty nie chcesz prawdziwej panny Ravenscroft
w swoim łóżku, o to chodzi? Pragniesz małej, słodkiej,
uległej Emily, która potrzebuje kogoś, kto by jej
podpowiadał, co ma robić. Ty chcesz Emily, która ci
się całkowicie podda. Chcesz dawnej Emily. Ja już nią
nie jestem, Jacobie. Zmieniłam się. Odnoszę wrażenie,
że nie zdawałeś sobie z tego sprawy.
106 " PEANIA
- Mylisz się. -Jacob zaparkował wóz przed dużym,
podmiejskim hotelem nad rzekÄ…. - ChcÄ™ Emily silnej,
nie zastraszonej przez rodzinÄ™ czy kogokolwiek innego.
Chcę Emily, która samodzielnie, bez niczyjej pomocy,
założyła własne przedsiębiorstwo. Pragnę Emily, która
ma odwagę związać się ze mną, wiedząc, że rodzina tego
nie pochwali. Ale nie pozwolę posługiwać się mną w taki
sposób, w jaki zrobiłaś to dziś wieczór.
- A więc to koniec? - spytała, gdy odprowadził ją
do drzwi hotelu. Nie chciała przy nim płakać. Była na
to zbyt dumna.
- Nie - powiedział cicho. - To się tak nie skończy.
Pewnego dnia spojrzymy na tÄ™ chwilÄ™ jak na poczÄ…tek
naszej historii.
ROZDZIAA
7
[ Pobierz całość w formacie PDF ]