Indeks IndeksAnn Vremont Sacred Heart Diaries (pdf)Elizabeth Ann Scarborough Songs From The Seashell ArchivesRettman_Ann_ _Dama_nigdy_sie_nie_dziwiCree Ann Elizabeth Kochankowie z WenecjiAnn Rule The Perfect HusbandAnn Jacobs [GrCastle Jayne Harmonia 01 Po zmrokuNurowska Maria MĂłj przyjaciel zdrajca (pełna wersja)Krentz Jayne Ann (Quick Amanda) Magia kobiecoœciKrentz Jayne Ann Damy i awanturnicy 01 Pirat
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    - Ależ oczywiście, że zrobię. Jeśli się odwazycie
    zaszkodzić Jacobowi, przysięgam, sprzedam moje
    akcje w ciÄ…gu dwudziestu czterech godzin.
    Rodzice zamarli bez ruchu.
    Drake patrzyÅ‚ przez chwilÄ™ na siostrÄ™, poterP prze­
    niósł wzrok na niewzruszoną twarz Jacoba.
    - Zdaje siÄ™, że dziÅ› wieczór Emily dokonaÅ‚a wybo­
    ru. Traktuj ją dobrze, Stone, albo cię pokroję tępym
    nożem na kawałki.
    Jacob wyprostował się w drzwiach i ujął Emil y pod
    ramię. Spojrzał na Drake'a.
    - Wszyscy powinniśmy pamiętać, że choć Emily
    z pozoru wyglÄ…da bardzo delikatnie, jest jednÄ…
    z Ravenscroftów. MogÄ™ was zapewnić, że nie po­
    winno siÄ™ przypierać do muru żadnego z Raven­
    scroftów. Nie martw się, Drake. Jest w dobrych
    rękach.
    Gdy Jacob prowadziÅ‚ jÄ… przez opustoszaÅ‚y ko­
    rytarz, puls Emily po odniesionym zwyciÄ™stwie ga­
    lopowaÅ‚ jak oszalaÅ‚y. StawiaÅ‚a kroki lekko i ener­
    gicznie. Mało brakowało, by wybuchnęła głośnym
    śmiechem.
    - Zrobiłam to - mówiła radośnie. - Zrobiłam to.
    Przeciwstawiłam się im i musieli się cofnąć, pobiłam
    ich na ich własnym terenie. Och, Jacobie, to było
    wspaniałe. To było fantastyczne. Powinnam była
    posłużyć się moimi akcjami już dawno, znacznie
    wcześniej, by się ode mnie odczepili. Nie wiem, czemu
    mi to przedtem nie przyszło na myśl. Czuję, że wreszcie
    jestem wolna! Pokonałam ich. Wygrałam. Wygrałam!
    - Tak sądzisz? - spytał z powątpiewaniem Jacob.
    PEANIA " 103
    Emily zrozumiaÅ‚a, że Jacob nie podziela jej entuz­
    jazmu. Zmarszczyła lekko brwi, przyśpieszyła, by
    dotrzymać mu kroku.
    - OczywiÅ›cie, że wygraÅ‚am. WidziaÅ‚eÅ› ich. WstrzÄ…s­
    nęła nimi moja grozba. Troszczą się o te akcje bardziej
    niż o cokolwiek innego...
    - Myślę, że nie doceniasz swojej rodziny, Emily.
    Doszli do drzwi wychodzących na ogród. Jacob
    nacisnął klamkę i znalezli się w chłodzie wilgotnej
    nocy. Dopiero teraz Emily zorientowała się, gdzie jest.
    - Co tu robimy? DokÄ…d idziemy?
    - Zabieram ciÄ™ do hotelu obok lotniska, gdzie
    spędzisz noc, a rano odprowadzę cię na samolot do
    Seattle.
    - Do hotelu? Ależ, Jacobie, ten wieczór jeszcze się
    nie skończył. Nie chcę wychodzić w ten sposób.
    - Wiem. Chcesz zostać i napawać się swoim małym
    zwycięstwem. Ale ja nie mam dziś ochoty spełniać
    twoich zachcianek, Emily. Mam, jak na jeden wieczór,
    dość Ravenscroftow.
    Emily zdawała się zupełnie oszołomiona.
    - Nie rozumiem. O co chodzi? Boisz się zostać na
    przyjęciu? Nie musisz się już obawiać mojej rodziny.
    W końcu zdobyłam nad nimi przewagę.
    - Nie obawiam siÄ™ twojej rodziny. Nigdy siÄ™ jej nie
    bałem. Mówiłem ci o tym parę dni temu. - Wyciągnął
    z kieszeni kluczyki i poprowadziÅ‚ Emily do zapar­
    kowanego na podjezdzie samochodu.
    - Ależ, Jacobie, nic nie rozumiesz. Moja rodzina
    może zamienić nasze życie w piekło. Musiałam im
    zagrozić. Rozegrałam całą tę scenę w gabinecie, żeby
    osłonić ciebie.
    - Do diabÅ‚a z tym. ZrobiÅ‚aÅ› to, bo szukaÅ‚aÅ› sposo­
    bu, żeby ich ukarać za załatwienie Damona Morrella.
    104 " PEANIA
    Od lat chciałaś im zapłacić za to, że ciągle wtrącali się
    w twoje życie. Dziś wpadłaś w końcu na dobry pomysł,
    i tyle.
    Emily poczuła się urażona.
    - To wcale nie było tak, Jacobie.
    Przerwał jej protest, wsadzając ją do samochodu
    i zamykajÄ…c drzwi.
    - Posłużyłaś się mną - powiedział cicho, siadając
    za kierownicą. - Posłużyłaś się mną, żeby się na nich
    odegrać.
    Emily zorientowała się, że Jacob aż kipi ze złości.
    - To nieprawda - szepnęła.
    - OczywiÅ›cie, że prawda. - UruchomiÅ‚ silnik i ru­
    szyÅ‚ ku drodze wyjazdowej. - Dość pózno udowod­
    niÅ‚aÅ›, że jesteÅ› prawdziwÄ… RavenscroftównÄ…, ale poka­
    załaś w końcu, że masz równe im talenty. Posłużyłaś się
    akcjami RI, usprawiedliwiając to tym, że chciałaś
    wziąć w obronę moją skromną osobę.
    - To nie byÅ‚o na usprawiedliwienie, Jacobie. Zrobi­
    Å‚am to dla ciebie.
    - Nie przypominam sobie, żebym prosił cię o obronę.
    Emily zdenerwowała się. Czyż nie zdawał sobie
    sprawy z grożącego im niebezpieczeństwa?
    - Dlaczego mi nie wierzysz? Przez całe życie wszyscy
    wtrÄ…cali siÄ™ wmoje sprawy  dla mojego dobra". Co jest
    nielogicznego w tym, że teraz ja postąpiłam podobnie.
    To, co zrobiłam, zrobiłam dla twojego dobra.
    PosÅ‚aÅ‚ jej krótkie, grozne spojrzenie. Emily przypo­
    mniała sobie, jak Drake ostrzegał ją, że Jacob może
    być niebezpieczny. ObserwowaÅ‚a go szeroko otwar­
    tymi oczyma i cofnęła się w głąb swego fotela.
    - Wiem, czym się kierowałaś dziś wieczór, ty mała
    czarownico. Powinienem byÅ‚ już kilka dni temu domy­
    ślić się, czemu uległaś mi tak łatwo.
    PEANIA " 105
    Emily wstrzymała oddech.
    - Nie nazywaj uległością tego, że poszłam z tobą do
    łóżka.
    - Masz rację. To wcale nie był akt słodkiej, kobiecej
    uległości, prawda? Było to posunięcie taktyczne. Będę
    ci się za to musiał zrewanżować, Emily. Do tej sceny
    w gabinecie nie miałem pojęcia, o co ci naprawdę
    chodzi. Postanowiłaś użyć mnie jedynie do tego, żeby
    podkreślić swoją niezależność od rodziny. Wiedziałaś,
    że nie możesz posłużyć się Morrellem, bo to by się
    równało ryzyku wyrządzenia poważnej szkody RI.
    W głębi duszy jesteś Ravenscroftem i nie chciałabyś
    narazić firmy na niepowetowane straty. Wyobraziłaś
    sobie, że mną można się posłużyć bezpiecznie, bo
    jestem wobec firmy lojalny. Wiesz, że nie wyciągnę
    łapy po twoje udziały w RI. Ja, w przeciwieństwie do
    Morrelia, nie zagrażam firmie.
    Emily była przerażona. Zwiat wywracał się do góry
    nogami.
    - Nie mogę uwierzyć, że tak to sobie tłumaczysz
    - szepnęła zdruzgotana. Poczuła mdłości.
    - Chciałaś się zemścić na rodzinie. No i nadarzyła
    siÄ™ okazja.
    - A ja myślałam, że udało mi się ochronić ciebie
    i nasz zwiÄ…zek.
    - Zagrałaś jak każdy Ravenscroft. To wszystko.
    Emily z trudem powstrzymywała łzy.
    - A ty nie chcesz prawdziwej panny Ravenscroft
    w swoim łóżku, o to chodzi? Pragniesz małej, słodkiej,
    uległej Emily, która potrzebuje kogoś, kto by jej
    podpowiadał, co ma robić. Ty chcesz Emily, która ci
    się całkowicie podda. Chcesz dawnej Emily. Ja już nią
    nie jestem, Jacobie. Zmieniłam się. Odnoszę wrażenie,
    że nie zdawałeś sobie z tego sprawy.
    106 " PEANIA
    - Mylisz się. -Jacob zaparkował wóz przed dużym,
    podmiejskim hotelem nad rzekÄ…. - ChcÄ™ Emily silnej,
    nie zastraszonej przez rodzinÄ™ czy kogokolwiek innego.
    Chcę Emily, która samodzielnie, bez niczyjej pomocy,
    założyła własne przedsiębiorstwo. Pragnę Emily, która
    ma odwagę związać się ze mną, wiedząc, że rodzina tego
    nie pochwali. Ale nie pozwolę posługiwać się mną w taki
    sposób, w jaki zrobiłaś to dziś wieczór.
    - A więc to koniec? - spytała, gdy odprowadził ją
    do drzwi hotelu. Nie chciała przy nim płakać. Była na
    to zbyt dumna.
    - Nie - powiedział cicho. - To się tak nie skończy.
    Pewnego dnia spojrzymy na tÄ™ chwilÄ™ jak na poczÄ…tek
    naszej historii.
    ROZDZIAA
    7 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •