Indeks IndeksDaphne Clair The Wayward BrGill McKnight [Garoul 3] Indigo MoonCraven Sara Luksusowy kamuflaśź 6Christie Agatha Noc i ciemnoscEFT_FOR_PARENTS_v_4_0Goszczurny S Morze nie odda ofiarHawksley Elizabeth PróbaMcMahon Barbara Weekend nad oceanemD074. Riggs Paula Detmer CzśÂ‚owiek honoruDunlop, Barbara Texas Cattleman Club 03 Heute verfuehre ich den Boss
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anusiekx91.opx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    - Oho, cóż za nachalny barbarzyńca! - Nie przestając przyglądać się bacznie Conanowi,
    wartownik dał gestem znak do odejścia zbliżającym się ku nim od strony bramy strażnikom. -
    Musisz zaczekać tutaj na pozwolenie. - Jeszcze raz obejrzał się na towarzysza. - Basifer już wrócił? -
    zapytał.
    - Tak, kapitanie. Był z jakąś sprawą w świątyni, ale przeszedł tędy parę chwil temu.
    - No dobrze. Schowaj te swoje zabawki i zaczekaj. - Kapitan wskazał Conanowi ławkę we
    wnęce obok wejścia. - Pamiętaj, żeby się porządnie zachowywać. Cesarski pałac to nie miejsce na
    twoje przedstawienia. Wartownik zabrał pierścień z pieczęcią i przerzuciwszy topór przez ramię,
    wszedł na schody.
    Conan czekał pod czujnym okiem strażnika, aż przybył inny oficer. Wówczas barbarzyńca oparł
    swoją prymitywną broń o mur, nie odszedł jednak na bok i nie usiadł. W milczeniu oceniał, jakie
    ma szansę wedrzeć się do pałacu. Uznał, że są one skromne, zważywszy na liczbę wartowników
    pod ścianami wielkiego przedsionka. Jak podczas każdego polowania, nadszedł czas na
    opanowanie i cierpliwość. Najpierw musiał dostać się w pobliże ofiary, najlepiej wydzielając jej
    własną woń - jak nauczył się podczas łowów najugubwę.
    Przez wąskie okno strażnicy przy bramie pałacu słychać było podniesione głosy.
    Najprawdopodobniej dotarły tam wieści o buncie niewolników i wywołanym przez świeżo
    przybyłego barbarzyńcę zamęcie. Po chwili głosy przycichły, a gdy znów stały się donośniejsze,
    towarzyszyło im wołanie o kapitana straży. Przez bramę wjechał konno jakiś urzędnik.
    Mijał czas. Conan usiadł w cieniu pod wygładzoną ścianą na zimnej, kamiennej ławie, tak by
    mieć broń w zasięgu ręki. Dwaj wartownicy przestali zwracać na niego uwagę.
    Niespodziewanie na schodach rozległy się ciężkie kroki. Był to wracający w pośpiechu kapitan.
    - Chodz! - powiedział, kiwając na Conana. - Szambelan przyjmie cię od razu.
    - Kapitanie, jesteś wzywany do bramy - powiedział strażnik przy drzwiach, patrząc niepewnym
    wzrokiem na przełożonego. - W mieście były chyba jakieś rozruchy.
    - Są pilniejsze rzeczy - odparł oficer i wszedł do środka. Conan podniósł broń i ruszył za
    kapitanem po schodach. - To sprawa wagi państwowej - zawołał oficer przez ramię, - Niech tamci
    czekają do mojego powrotu. Nie mów nikomu o naszym gościu.
    Conan ujrzał wnętrze pałacu ozdobione filigranowymi kolumnami - strojną, nieznośną
    kamienną klatkę. Stukanie obcasów kapitana na wypolerowanej posadzce odbijało się głośno, nie
    było słychać stąpania Conana. Cymmerianin mijał strażników o srogich obliczach, służbę i stojące
    lśniące posągi. Dla kogoś, kogo domem były leśne polany, wszystko to sprawiało wrażenie - jak w
    malignie - nierealnych wizji.
    Czekało go jednak spotkanie z postacią z krwi i kości. Oficer straży wprowadził Conana przez
    pokryte złoceniami drzwi do wykładanego gobelinami przedsionka. Znajdowała się tam osoba o
    władczym wzroku i skrytym, groznym zachowaniu. Odziany w kaftan i strojny fez eunuch krążył
    niecierpliwie po wykwintnej mozaikowej posadzce. W palcach obracał sygnet z królewskim
    godłem. Na widok wchodzących zatrzymał się.
    - Panie, oto posłaniec, który tak niedyskretnie... - zaczął mówić kapitan.
    - Tak, tak, widzę. - Zniecierpliwiony arystokrata rozpoczął przesłuchanie, nim jeszcze Conan
    zdążył wejść do środka: - Mów, człowieku, co z Dolfasem? Dlaczego sam nie przybył? - Zatrzymał
    spojrzeniem na Cymmerianinie. - Nie masz ze sobą klejnotów! Czy to oznacza, że Dolfas nie
    wypełnił polecenia królowej?
    - Dolfas nie wypełni już żadnych rozkazów. - Conan zerwał się od progu do biegu, wystawiając
    przed siebie toporek i włócznię. - Powiem więcej, ani twoja królowa, ani ty nie będziecie ich więcej
    trwonić!
    Czujny kapitan zareagował błyskawicznie, próbując powstrzymać barbarzyńcę jednym ciosem
    topora. Conan schylił się pod zataczającą łuk bronią i sam się zamachnął. Ciężkie ostrze rozsypując [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •