[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zerknęła na niego z ciekawością. - Co cię naprowadziło na pomysł
zorganizowania tego balu?
- Uważasz, że to do mnie nie pasuje?
- Właśnie. - Ludzie zamknięci w świecie książek, prowadzący odludne
życie, raczej nie wydają balów. Zresztą nawet Rosie stwierdziła, że to zupełnie
nie w jego stylu.
- 45 -
S
R
Sam wzruszył ramionami.
- Poznałem chirurga z naszego szpitala. Powiedział, że gdyby mieli
pieniądze, mogliby zrobić dużo więcej.
- I postanowiłeś zdobyć te pieniądze? Coś w tym stylu?
- Mniej więcej - odparł miękko.
- Ach tak! - szepnęła.
- Ach tak! - powtórzył, drocząc się z nią. - No, to bal mamy załatwiony. O
czym teraz pogadamy?
- Ja pasuję - odrzekła, odkrawając kawałek kurczaka. Sam oparł się
wygodnie, popatrzył na nią uważnie, zastanawiając się, jak by wyglądała z
rozpuszczonymi włosami.
- Wiesz, jesteś zupełnie inna, niż sobie wyobrażałem - powiedział powoli.
Miała identyczne odczucia.
- A czego się spodziewałeś?
- Sądziłem, że osoba zajmująca się organizowaniem przyjęć z założenia
musi być olśniewająca i...
- Bardzo dziękuję!
- %7łe to ktoś taki, kto biega z imprezy na imprezę.
- Nie wyglądam na taką?
- Nie - odrzekł, potrząsając głową. Zdawała się uosobieniem
wstrzemięzliwości i opanowania. Nietykalna i zdystansowana. Nie potrafił
wyobrazić jej sobie ogarniętej miłosnym uniesieniem. Przez to jeszcze bardziej
go pociągała... - Przyznaj, chciałabyś kłaść się do łóżka prosto po kąpieli, w
wykrochmalonej koszulce, ze świeżo umytymi zębami - powiedział łagodnie.
Znieruchomiała, ale jego słowa poruszyły ją do głębi. Coś się z nią działo,
na nowo zaczynało odradzać się w niej to, co, jak sądziła, przez Sholto
bezpowrotnie umarło. O Boże, czemu Rosie jej nie przestrzegła, że łatwo się w
nim zakochać? Chociaż jeśli się zastanowić, to jednak ostrzegała. Ale Fran była
pewna, że jest całkowicie uodporniona.
- 46 -
S
R
Będąc z nim w tym wyrafinowanym wnętrzu, łatwo było się zapomnieć,
dać się uwieść jego zmysłowemu czarowi, którym posługiwał się bez żadnych
zahamowań, byle osiągnąć cel.
- Czy to miał być komplement?
- Jak sobie życzysz. Czy to prawda? Fran zaśmiała się tylko.
- Nie mam najmniejszego zamiaru zdradzać ci, co wkładam do spania!
Intrygowała go. Większość kobiet niemal natychmiast opowiadała o
sobie, nie szczędząc szczegółów.
- Naprawdę pracowałaś dla stacji radiowej?
- Kto ci o tym powiedział?
- Cormack. - Uśmiechnął się. - Jak tam trafiłaś?
- Dość pokrętną drogą. Mieszkałam wtedy w Londynie, pracowałam w
dużym sklepie.
- To cię nudziło?
- Strasznie. We wtorki po pracy grałyśmy z koleżankami w siatkę, a
potem szłyśmy do pubu na drinka. Któregoś razu poznałyśmy tam
Irlandczyków, którzy przyjechali na wakacje. Jeden z nich zaczął zwierzać mi
się ze swoich problemów...
- Twój były mąż, tak? - zapytał znienacka. Fran skinęła głową. Jest
bystry.
- Tak. Pracował na część etatu w dublińskim radiu.
- Poczekaj, dokończę za ciebie. Powiedziałaś mu, co powinien zrobić,
ustawiłaś go, a on się w tobie zakochał?
- Nie całkiem. - Potrząsnęła głową. - Takich rzeczy się nie robi. Można
kogoś ukierunkować, ale nie powinno się niczego narzucać. Każdy musi sam
znalezć rozwiązanie.
- I on je znalazł?
Fran zamyśliła się. Myślami przeniosła się w przeszłość.
- 47 -
S
R
- Tak, chyba tak - powiedziała z wolna. Sholto miotał się między
oczekiwaniami rodziców liczącymi, że pójdzie w ślady ojca i przejmie po nim
rodzinny bank, a przemożną chęcią zostania didżejem. Skłoniła go do
zastanowienia, co jest dla niego ważniejsze: akceptacja rodziców czy
samorealizacja. Wyznał pózniej, że już wtedy poczuł, że chce się z nią ożenić.
Do tej pory to nie przestało jej przerażać - że miłość potrafi spaść na człowieka
jak grom, nieoczekiwanie, bez żadnego uprzedzenia, całkiem nie w porę...
- To ładna historia - powiedział niespodziewanie. Uśmiechał się. Poczuła
wyrzuty sumienia.
- Początek był miły - rzekła cicho. - Koniec już nie.
- Tak - przystał z namysłem.
- Kiedy rozmawiałeś z Cormackiem?
- Po spotkaniu z tobą - odparł, nie zamierzając niczego ukrywać.
Zainteresowała go, choć trudno powiedzieć dlaczego.
- Co jeszcze ci o mnie powiedział? Przyłożył dłoń do serca.
- Nie mogę zawieść zaufania, madame! - uśmiechnął się.
Przebiegła palcami po brzegu kieliszka. Dopiero w tej chwili uświadomiła
sobie, jak mało o nim wie, właściwie niewiele ponad to, co usłyszała od Rosie.
- A ty? - zapytała ostrożnie. - W twoim życiu jest ktoś bardzo ważny?
- Czy prawidłowa odpowiedz może zmienić twój stosunek do mnie? -
droczył się.
Przyjęła tę niewczesną uwagę lekkim skrzywieniem.
- Więc jak?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]