[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Brett nie grał. - Właściwie to Brett zawsze miał jakieś bardzo ważne spotka-
nie, kiedy odbywały się firmowe spotkania. Nie pamiętał, żeby kiedykolwiek przy-
prowadził ze sobą Lynn. Rzadko też pojawiał się z nią w biurze.
- Nie. - Między jej brwiami pojawiła się zmarszczka. - Nie był typem spor-
towca. Ja zresztą też nie jestem.
Przed oczami stanął mu obraz jej gładkiego, umięśnionego ciała i poczuł go-
rąco.
- Pływasz jak ryba.
W jej oczach pojawił się cień.
- Wolę to od ćwiczenia z kasetami wideo.
Do diabła. Czego mu właśnie nie powiedziała? Napięcie w jej głosie mówiło
mu, że kryje się za tym coś więcej, a on miał zamiar odkryć wszystkie sekrety Lynn
- nawet jeśli odpowiedzi miałyby mu się nie spodobać.
S
R
Otworzył drzwi i pomógł jej wsiąść do środka. Wziął pudełko ze szczenia-
kiem i położył je na podłodze za siedzeniem.
Potem usiadł w fotelu kierowcy i wyjechał na ulicę.
Zanim zdążył się zorientować, pojawiło się przed nimi wejście do parku. W
przeciwieństwie do kobiet, z którymi się spotykał i które musiały każdą chwilę ci-
szy wypełniać rozmową, Lynn nic nie mówiła przez całą drogę. Sawyer wysadził
swoją nową rodzinę z samochodu, i skierował się w stronę boiska.
Lynn omal nie upuściła pudełka z Trooperem, kiedy Sawyer włożył palce do
ust i zagwizdał przeciągle.
W ciągu kilku sekund otoczyło ich około dwudziestu ludzi. Sawyer odłożył
torbę ze sprzętem na ziemię, położył rękę na ramieniu Lynn i powiedział.
- To jest Lynn. Moja żona.
Przedstawił ją tym, których nie znała, za każdym razem krótko opisując, kim
są i co robią w Riggan CyberQuest. Nie udało się jej zapamiętać wszystkich pra-
cowników, nie mówiąc już o ich żonach, zwłaszcza że wszyscy mieli na sobie
czerwone koszulki firmowe.
Sawyer nie przyniósł jej koszulki, żeby się wyróżniała. Przyniósł ją, żeby do
nich pasowała. Po raz kolejny wprowadził ją w swój krąg, tak jakby miała pełne
prawo tam być. Ta wiedza osłabiła bariery, które tak bardzo chciała wzmocnić.
Wszyscy zachwycali się Trooperem, a w pewnym momencie do Sawyera po-
deszła mała dziewczynka i wyciągnęła ręce. Sawyer podniósł ją bez wahania i po-
kazał jej szczeniaczka. Po chwili dziewczynka dotknęła policzków Sawyera brud-
nymi rękami i wycisnęła na nich mokry pocałunek. Nie sprzeciwił się. Brett byłby
tym zniesmaczony i Lynn zaczęła się zastanawiać, jak mogła kiedyś wierzyć, że
Brett będzie dobrym ojcem. To Sawyer nim będzie.
- Annie, brudzisz Sawyera. - Jedna z kobiet sięgnęła po dziecko.
Oddał dziewczynkę niechętnie i odwrócił się do Lynn.
S
R
- Sandy i Karen mogą polecić dobrą akuszerkę. Ja i Lynn będziemy mieli
dziecko.
Powiedział to, uśmiechając się delikatnie do niej, co sprawiło, że jej serce
podskoczyło.
Przerwał im sędzia, mówiąc, że jeśli chcą zdążyć rozegrać mecz przed burzą,
powinni już zaczynać. Na horyzoncie niebo zrobiło się szare.
Sawyer odprowadził ją na trybuny i poczekał, aż się tam wygodnie usadowi.
- Dacie sobie z Trooperem radę?
- Oczywiście.
Spojrzał na kobietę siedzącą po jej prawej stronie.
- Sandy?
- Zajmę się nimi.
Lynn spojrzała na kobietę obok.
- Czy on właśnie poprosił, żebyś została moją nianią?
Sandy uśmiechnęła się.
- Sawyer będzie wspaniałym ojcem.
- Też tak myślę. - Lynn czuła się jak nastolatka, siedząc na trybunach i po-
dziwiając kapitana drużyny. To było zupełnie nowe doświadczenie.
Przez pierwszą połowę kobiety rozmawiały o ciąży i dzieciach, przerywając
czasem w połowie zdania, żeby wznosić zachęcające okrzyki, a potem spokojnie
wracając do rozmowy. Lynn czuła się wśród nich jak wśród starych przyjaciół.
Natychmiastowa akceptacja była czymś, czego nie doświadczyła w swoim doro-
słym życiu.
Dzieci zebrały się wokół niej, kiedy karmiła Troopera, i rozproszyły się zno-
wu, kiedy skończyła i położyła śpiącego pieska z powrotem do pudełka. Dziecko
Karen obudziło się i leżało, gaworząc w wózku.
Karen spojrzała na nią i uśmiechnęła się.
- Niedługo będziesz miała własne.
S
R
Ta myśl zarówno podniecała, jak i przerażała Lynn.
- Wiem, nie mogę się doczekać.
Mniej więcej w połowie gry dołączyła do nich jeszcze jedna kobieta i usiadła
w rzędzie za nimi.
- Lynn, to jest Jane. Jej mąż jest na trzeciej bazie. Jane, to jest Lynn. %7łona
Sawyera - przedstawiła Sandy.
- Zwieżo po ślubie, co? - Jane wygięła swoje ciemne brwi. - Nie mogę winić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]