[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zwolnił biegu konia. Po godzinie osadził go na miejscu i wskazując na prawo, rzekł:
Tam le\ą Głębokie Wody. Nie powinniśmy dalej jechać; musimy czekać na Nijorów.
A jeśli przybędą za pózno? zapytał Emery.
Nawet w tym wypadku Mogollonowie nam nie umkną, gdy\ napadniemy na nich między
Głębokimi Wodami a Cienistym yródłem. Atoli Winnetou jest przeświadczony, \e Nijorowie
przybędą na czas.
Znów słuszność była po jego stronie. Czekaliśmy niespełna pół godziny, gdy z
południowego zachodu wyłoniła się chmara jezdzców zbli\ających się do nas w galopie. To
byli oczekiwani Nijorowie. Nie znaliśmy ich, oznajmili to nam nasi zwiadowcy. Spięli konie
kolanami, nadlecieli jak burza i zatrzymali się, tworząc prosty szereg w niewielu krokach od
nas. Jeden z nich wysunął się z szeregu i rzekł:
Jestem Bystre Oko, młodszy brat Szybkiej Strzały. Wódz przysyła Winnetou i Old
Shatterhandowi stu wojowników, których za\ądali moi znakomici bracia.
Bystre Oko jest dzielnym wojownikiem odpowiedział z godnością Winnetou.
Chętnie wypalilibyśmy z naszymi braćmi fajkę powitania, ale nie mamy czasu. Musimy
schwytać pięćdziesięciu Mogollonów. Czy moi bracia wiedzą o tym.
Tak. Spotkaliśmy zwiadowcę. Psy Mogollonowie znajdą nas przygotowanych.
W istocie schwytamy ich, a wówczas będzie wiele czasu, aby wypalić kalumet. Czy moi
bracia znają jezioro, zwane Głębokimi Wodami?
Le\y po tamtej stronie, gdzie słońce zachodzi.
Niech z nami tam jadaj a Bystre Oko niechaj jedzie przy moim boku!
To nie byle jakie odznaczenie dowódca umiał docenić. Jechał u boku Winnetou, ale cofnięty
o długość końskiego łba. Pobie\ne spojrzenie przekonało mnie, \e są niezgorzej uzbrojeni.
Większość znała Winnetou, ale nas trzech pozostałych nigdy nie widziała. Stąd te ukradkowe
spojrzenia, które na nas rzucali. Jechali za nami gęsiego. Zazwyczaj jedzie się tak, aby
wydeptać tylko wąską ście\kę i nie zdradzić wobec wrogów ilości jezdzców. W takim wypadku
ilość da się określić tylko z głębokości wydeptanego śladu zadanie nader trudne, ale nie dla
Winnetou, który rzadko mylił się o kilku nawet jezdzców.
Jechałem po prawicy Winnetou; Bystre Oko z lewej strony. Apacz nie mówił nic. Nie zwykł
mówić wiele po takich spotkaniach. Jeśli to ju\ było konieczne, to pozostawiał mnie; ja, jako
biały, nie byłem zobowiązany do powa\nego, pełnego godności milczenia czerwonych. Po
pewnym czasie przerwałem milczenie, zwracając się do dowódcy oddziału:
Mój brat Winnetou nazwał Bystre Oko dzielnym wojownikiem. Wiem, \e wszyscy
Nijorowie są mę\nymi wojownikami; dlatego nie ulega wątpliwości, \e zwycię\ą
Mogollonów. Czy wcią\ jeszcze zajmują się lekami?
Nie odparł. Uroczystości zostały natychmiast zakończone, skoro zjawił się goniec,
którego moi znakomici bracia do nas wysłali.
Słusznie. Przyrządzenie leków wymaga wiele czasu, a czas, którym rozporządzamy,
krótki jest i cenny. Mogollonowie bowiem będą dziś wieczorem nad cienistym yródłem. Czy
Bystre Oko zna wiadomości, które posłaliśmy wodzowi, a jego bratu?
Tak.
Czy wódz wezmie je pod rozwagę?
Wie, \e Winnetou i Old Shatterhand są wielkimi i mądrymi wojownikami. Dlatego
uczyni wszystko co mu doradzą.
Kiedy przybędziemy do Aysiny Kanionu?
Jutro rano skoro świt.
Jeśli tak, to na pewno schwytamy wszystkich wrogów.
Wiemy o tym. Ka\dy pies mogolloński, który się nie podda, będzie rozstrzelany.
A co się stanie z tymi, którzy się poddadzą?
Zdechną przy palu męczeńskim.
Ile\ to strzałów potrzebowaliby moi bracia? Będziemy mieli do czynienia z przeszło
trzema setkami Mogollonów. Czy Szybka Strzała dopuści się zagłady całego plemienia?
Dowódca spojrzał przed siebie mrocznie. Wolałby nie odpowiadać. Ale \e to było obrazą,
więc rzekł:
Mogollonowie są naszymi wrogami. Czy zasłu\yli na inny los? śyliśmy z nimi w pokoju;
odwiedzaliśmy ich, a oni nas. Naraz wykopali topór wojny, aczkolwiek ich nie obraziliśmy, ani
nie wyrządzili nic złego:
Jeśliby zdarzyło się to, co mój brat powiada, wówczas Aysinę Kanionu nale\ałoby
nazwać Aysiną Mordu. Czy mój brat słyszał, aby Winnetou i Old Shatterhand byli
zwolennikami rozlewu krwi.
Ka\dy czerwony czy biały, który słyszał o tych wielkich wojownikach, wie, \e tak nie
jest.
Tote\ pewnie wam, powiedzieli, \e nie u\yczamy ręki i pomocy plemieniu, co zamierza
[ Pobierz całość w formacie PDF ]