[ Pobierz całość w formacie PDF ]
żywić względem nich wrogich zamiarów. Przyjmą nas arabskim zwyczajem wojenną zabawą,
lecz o walce nie ma mowy.
Dull, eztremely dull to głupie, nadzwyczajnie głupie! mruknął. Zwróciłem się do
Krüger beja:
Czy pan w swoim mundurze jest pewny gościnnego przyjęcia?
Tak. Rakba są naszymi przyjaciółmi. Ich zadaniem jest pilnować drogi karawan, idącej
z Tunisu przez Testur, Nebor i Kef do Konstantyny i otrzymujÄ… za to podarunki. Nie grozi
nam nic z ich strony. Zresztą zna mnie dobrze szejk Ali en Nurabi, ponieważ był już raz ze
mną w Tunisie. Ucieszy się, gdy mnie zdrowym zobaczy. Może mi pan wierzyć. A jeśli mu
pana przedstawię jako swego ziomka, to przyjmie to bardzo przyjemnie. O tam nadjeżdża na
czele swego szwadronu. Poznał mnie. Proszę, najedzmy na nich cwałem, gdyż jest to zwyczaj
arabski.
Pędziliśmy ku sobie wyciągniętym cwałem, przy czym obie strony krzykiem i strzelaniem
narobiły ogromnego zgiełku. Wyglądało to tak, jak gdybyśmy chcieli na siebie najechać, lecz
w ostatniej chwili przed zderzeniem zawracał każdy swojego konia i igraszka zaczynała się na
nowo. Wygląda to wprawdzie wspaniale, ale nadweręża bardzo koniom nogi, czasem
zwierzęta nawet przy tym padają. Pędziliśmy w tej pozornej bitwie przez obóz, ożywiony
przez kobiety, starców i dzieci, i zeskoczyliśmy przed namiotem, którego rozmiary i ozdoby
wskazywały na właściciela. Mężczyzni otoczyli nas półkolem. Aż dotąd nie padło jeszcze ani
jedno słowo pozdrowienia, teraz dopiero przystąpił Ali en Nurabi do dowódcy przybocznych
Mameluków i podał mu rękę.
Pustynia cieszy siÄ™ deszczem, zaÅ› Ibn es Sahar swoim przyjacielem. Marhaba, bÄ…dz
pozdrowiony. Wejdz do namiotu swego brata i zobacz, jak cię miłuje!
Szejk był prawdziwym Beduinem, o słabym zaroście w dojrzałym wieku męskim. Miał na
szyi zawieszony hamail co wskazywaÅ‚o na to, że byÅ‚ w Mekce i Medynie. Krüger bej
zachował się z wielką godnością i odpowiedział:
Księżyc otrzymuje światło od słońca, a dla mnie nie ma radości bez przyjaciela mej
duszy. Lnie twoje wielkie jest w górach, a klacz twoja słynie na dolinach. Ojciec twój był
najmężniejszym z bohaterów, a dziad twój najmędrszym z mędrców. Oby synowie twoi byli
mocni jak Chalid, a synowie synów twoich waleczni jako ogier, broniący swoich żon i dzieci!
Przyprowadzam ci dwu mężów z Zachodu. Są oni wielkimi emirami u swoich i przychodzą
do ciebie, by poznać twoją potęgę i uprzejmość, a potem wysławiać ją w krajach, kędy słońce
zachodzi.
Ty będziesz moim rafik, przyjacielem, a ty moim aszab, towarzyszem rzekł szejk,
podając najpierw rękę Anglikowi, a potem mnie. Jesteście w moim namiocie tak
bezpieczni, jak gdyby chronił was dsulfekar, połyskujący pałasz proroka. Wejdzcie i
podzielcie siÄ™ ze mnÄ… chlebem!
WeszliÅ›my do namiotu. Towarzysze Krüger beja zostali na dworze, a z nimi Achmed,
którego szejk ani słowem, ani nawet skinieniem głowy nie powitał Czy stało się to dlatego, że
szejk musiał najpierw uczcić swoich gości? A może miało to inne, mniej przychylne dla
Achmeda, powody!
W głębi namiotu stało niskie drewniane rusztowanie, pokryte matami, na którym wszyscy
usiedliśmy. Osobnego przedziału dla kobiet nie było prawdopodobnie w namiocie. %7łeńscy
członkowie rodziny szejka mieścili się zapewne w namiocie mniejszym, położonym obok
wielkiego. Ze szczytu namiotu zwisało na zielonym jedwabnym sznurze szklane naczynie,
które szejk zdjął, by je nam podać. Zawierało drobno tłuczoną sól ze słonych jezior południa,
a obok leżała porcelanowa łyżeczka. Zarówno czara, jak łyżka były tu zbytkiem, z którego
szejk był widocznie nadzwyczaj dumny. Zjedliśmy po kilka grudek soli. Ali en Nurobi zaś
uczynił to samo i rzekł uroczyście: Nami malahin, zjedliśmy sól z sobą. Jesteśmy braćmi i
żadna nieprzyjazń nie zdoła nas rozłączyć.
Następnie zdjął ze ściany trzy fajki, napchał je własnoręcznie, podał nam i zapalił. Potem
oddalił się na krótki czas. Kiedy powrócił, weszła za nim starsza kobieta i młoda dziewczyna.
Pierwsza niosła senieh, słoik z płynną miedzią, który postawiła przed nami. Drugą można
było nazwać skończoną pięknością. Miała czarne włosy, splecione w długie, grube warkocze,
przetykane srebrnymi sznurami, a dokoła jasno brunatnej szyi układał się sznur korali, na
którym wisiała złota moneta. Otulała ją śnieżnobiała saub koszula, wycięta na szyi w ten
sposób, że widniał spoza niej czerwony jedwabny suda mejrijeh gorset, obejmujący pełną
pierś, nie ściskając jej wcale. Bardzo szerokie rękawy koszuli tak były rozcięte, że odsłaniały
rękę po łokieć. Koszula sięgała w dół aż po kolana, spadając na sarwal spodnie w białe i
czerwone pasy. Nagie stopy tkwiły w błękitnych pantofelkach, a na przegubach rąk i nóg
błyszczały metalowe pierścienie, do których przytwierdzonych było kilka talarów Marii
Teresy i złota pięciopiastrówka.
Dziewczyna niosła w rękach sporą tacę z grubego włókna palmowego, założoną
rozmaitymi przekąskami, które potem obie poukładały na stoliku.
Były tam fubir, kruche kebab i małe talerzyki z dibs, mieszaniną z ogórków, granatów i
melonów, oraz rozmaite gatunki daktyli, z których na jedne el szelebi zwróciły szczególnie
moją uwagę, gdyż są na dwa cale długie, mają małe ziarnka, oraz wspaniały smak i zapach.
Gatunek ten pochodzi z Medyny, jest więc stosunkowo drogi. Jeżeli szejk mógł tymi
daktylami raczyć gości, to musiał był zamożnym człowiekiem.
Kobiety nie powiedziały ani słowa, kiedy się oddaliły, wskazał szejk na potrawy i rzekł:
Skosztujcie łaskawie nieco z tego, zanim zarżną i przyrządzą jagnię!
Hamdullilah! odezwałem się, sięgając po jedzenie Twoje serce jest dobre, o
szejku, a ręce twoje otwarte dla gości. Przyjm i ty od nas mały dar, który przeznaczyliśmy dla
ciebie. Polowaliśmy na gazelę, i zabiliśmy kilka jej sióstr. Leżą przed twym namiotem i są
twoją własnością.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]