[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Chwilowo jesteś.
Ilana spojrzała na lśniący brylant w kunsztownej oprawie.
- Dziękuj ę. Jest piękny. - Napotkała jego zagadkowe spojrzenie. - Gdy
już będzie po wszystkim, oddam ci go.
Następnego dnia rano Ilana weszła do kuchni, przywitała się z Judith,
wsypała trochę płatków i owoców do miski, po czym wyszła na taras, gdzie
Xandro właśnie kończył kawę.
- Dzień dobry.
Wstał i ją pocałował, a ona zapragnęła czegoś więcej. Powoli i stopniowo
wchodził w jej świat, otwierając te drzwi, które ona chciała zostawić zamknięte.
Bała się o swoje serce, które już raz zostało zranione. Musiała je bronić.
Dlatego przysięgła, że już nigdy żadnemu mężczyznie nie da szansy
roztrzaskania go na nowo.
Jednak sytuacja ją przerosła. Mieszkała pod jednym dachem z mężczyzną,
który potrafił wytrącić ją z równowagi jak nikt inny. Przy nim czuła się
bezbronna. Co gorsze, zważywszy okoliczności, nie mogła od niego uciec.
- Dziś wieczorem musimy wyjść około siódmej.
Ilana skinęła głową, gdy tymczasem Xandro wstał i włożył marynarkę.
- Miłego dnia. - Przywołała na usta promienny uśmiech, którym nie
zdołała go oszukać, po czym otworzyła gazetę i zabrała się do jedzenia.
- 69 -
S
R
Kiedy skończyła, zadzwonił telefon, więc zerknęła na wyświetlacz,
rozpoznając numer ochroniarza.
- W każdej chwili mogę cię odstawić do pracy - poinformował znajomy
głos.
Ilana zerknęła na zegarek.
- Może być za pięć minut? - W końcu musiała tylko pójść po torbę i
laptop.
Na drodze panował spory ruch, dlatego droga do Bondi trwała dłużej niż
zwykle. Ben znalazł wolne miejsce, w które wpasował samochód z napędem na
cztery koła, i zgasił silnik.
- Nie musisz na mnie czekać.
- Xandro przekazał mi jasne wskazówki. - Podał jej wizytówkę. - Tu masz
mój numer komórkowy. Zadzwoń, kiedy będziesz gotowa, żeby pojechać do
swojego apartamentu po rzeczy.
Ilana otworzyła usta, chcąc zaprotestować, ale zaraz ponownie je
zamknęła.
- Dzięki.
Weszła do pracowni przy akompaniamencie gratulacji, okrzyków i
zachwytów. Wszyscy ją ściskali i podziwiali brylant połyskujący na jej palcu.
Potem posypały się pytania. Na kilka z nich nie potrafiła znalezć odpowiedzi.
Na szczęście praca jak zwykle przyszła jej z pomocą i przedpołudnie
upłynęło bardzo szybko. Po dwunastej zrobiła sobie przerwę i skontaktowała się
z Benem, który zawiózł ją do domu.
- Przejdę się. - Potrzebowała świeżego powietrza i słońca.
- Nie ma mowy. Ilana wywróciła oczami.
- Jasne, rozumiem, wskazówki Xandra.
- Dokładnie.
Dziwnie było mieć ochroniarza u swojego boku, a jeszcze dziwniej było
się przyglądać, jak systematycznie przeszukuje jej apartament. Gdy tylko się
- 70 -
S
R
upewnił, że nic jej nie zagraża, został w salonie, podczas gdy Ilana ruszyła do
sypialni, żeby zabrać trochę ubrań, bielizny, butów i torebek.
- Gotowa do wyjścia - zameldowała, pojawiając się w salonie.
Dokładnie w tej samej chwili zadzwoniła jej komórka. Zadrżała na
dzwięk głosu Granta. Natychmiast się rozłączyła. Na sekretarce czekały na nią
kolejne wiadomości od niezrównoważonego widma z przeszłości.
- Poinformuję Xandra.
Ilana nawet nie próbowała protestować. Ben dostał rozkazy, które miał
zamiar wykonać.
- Pojedziemy do Vaucluse, żebyś się mogła rozpakować, a potem
odstawię cię do pracowni.
- To śmieszne.
Ale Ben się nie uśmiechał. Otworzył tylko drzwi od strony pasażera i
czekał. Zrezygnowana Ilana wybrała numer Micki, żeby poinformować, że
wróci dopiero za godzinę.
Reszta dnia upłynęła pracowicie, tak że dotarła do rezydencji Xandra
dopiero po osiemnastej. Zostały jej trzy kwadranse na wybranie stroju, prysznic
i makijaż, co nie było niemożliwe, ale wymagało doskonałej organizacji.
Ilana wybrała elegancką suknię wieczorową z jedwabiu w kolorze jadeitu
i dodała kaszmirowy szal przeplatany złotymi nitkami. Szpilki i torebka znanego
projektanta dopełniały stroju, podobnie jak brylantowy naszyjnik, kolczyki oraz
bransoletka.
Z kolei Xandro wyglądał zniewalająco i niezwykle męsko w czarnym
garniturze, białej koszuli i czarnej muszce. Stał przy schodach i przyglądał jej
się, gdy schodziła. Serce Ilany zabiło niespokojnie, kiedy zajęła miejsce u jego
boku.
%7ładen mężczyzna nie miał prawa emanować taką zwierzęcą siłą ani
zmysłowością. Dla kobiety podobna mieszanka mogła się okazać zabójcza.
- 71 -
S
R
Bentley stał już zaparkowany przed wejściem. Tym bardziej zdziwił Ilanę
widok Bena wsiadającego do swojego auta.
- Ostrożności nigdy za wiele - poinformował ją Xandro, włączając silnik.
- Dokąd jedziemy?
- Do prywatnej przystani niedaleko portu.
Aódz okazała się ogromnym pływającym pałacem, jasno oświetlonym,
wielopoziomowym i z pewnością wartym fortunę. Na pokładzie zgromadziła się
sama śmietanka towarzyska. Ilana rozpoznała cenionego australijskiego aktora z
żoną, trzy grube ryby z branży przemysłowej i dwóch członków rządu. W sumie
było tam nie więcej niż trzydzieści osób.
- Kochani. Gratulacje.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]