Indeks IndeksGordon Korman Bruno & Boots 07 Something Fishy at Macdonald HallSandemo_Margit_34_W_ŚnieĹźnej_pułapceAldiss Brian CieplarniaKorman Gordon 39 wskazówek tom 2 FaśÂ‚szywa nuta450.Craven Sara śÂšlub w wyśźszych sferachJakub_Bartoszewski_Filozofia_przyrody,_Kartezjusz_i_porzć…dek_śźycia_spośÂ‚ecznego____2010Dynastia z Bostonu 05 MiśÂ‚ośÂ›ć‡ jak ogieśÂ„ McCauley BarbaraNora Roberts Bezwstydna cnotaGraham Masterton Czarny AniośÂ‚Family Connections Val Brown
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    pięknych nóg to zdradliwe zajęcie. Uciskał z wyczuciem napięte mięśnie u
    nasady szyi, a potem zaczął smarować kremem plecy. Po chwili dotknął
    zapięcia góry od jej bikini.
    - Mogę?
    31
    Nie wolno jej popędzać.
    Mallory uniosła głowę, spojrzała na niego przez ramię i odparła,
    uśmiechając się jak przez sen:
    - Jasne.
    Niezdarnymi palcami rozpiął staniczek. Gdzie się podziała jego
    przysłowiowa niemal zręczność w tych sprawach? Odczuwał coraz
    większe podniecenie i wiercił się nerwowo; było mu niewygodnie.
    - Mallory, czy ja... czy my...
    Odwróciła się wolno i objęła go za szyję.
    - Byłam ciekawa, jak długo wytrzymasz.
    - Wszystko ukartowałaś? - Chciał udawać oburzonego, ale wywietrzało
    mu to z głowy, kiedy zaczął całować jej piersi.
    - Jasne. - Pospiesznie rozpinała mu koszulę. - Miałam ogólny plan. Nie
    można powiedzieć, żebyś zmierzał do celu na skróty. - Uśmiechnęła się
    zalotnie. - Wyglądasz uroczo, kiedy jesteś zakłopotany.
    Cliff czuł, że oblewa się rumieńcem.
    - Wcale nie byłem. Kto tu mówi o zakłopotaniu? Po prostu nie chciałem
    cię popędzać.
    Z pewnością wiedziała, że ogarnia go niecierpliwość, a to zapewnienie
    lada chwila można będzie uznać za czczą deklarację, ponieważ ledwie nad
    sobą panował. Skinęła tylko głową.
    - Nie ma się czego wstydzić. Ja również byłam zbita z tropu i bardzo
    zakłopotana.
    - Mam w to uwierzyć? A kto mnie zachęcał do rozpięcia bikini?
    Na jej policzki znowu wystąpił lekki rumieniec. A może poróżowiały od
    słońca? Mallory niespodziewanie znieruchomiała w jego ramionach.
    - Chcesz poznać całą prawdę?
    Co jej na to odpowiedzieć? Znał wiele kobiet i wiedział, że takie pytania
    stanowią często zapowiedz poważnych kłopotów. Po chwili wahania
    skinął głową.
    - Oczywiście - mruknął bez przekonania. Westchnęła głęboko i oblizała
    suche wargi. Cliff wpatrywał się w nią z zachwytem; niewiele brakowało,
    by od razu wziął ją w ramiona.
    - Prawda jest taka, że kiedy wyszedłeś, ogarnął mnie niepokój. Nie
    wiedziałam, jak to będzie między nami. Trudno przejść od razu do rzeczy,
    tak bez żadnych wstępów. Przyszło mi do głowy, że ciebie dręczą te same
    obawy i dlatego postanowiłam przyłożyć do tego rękę.
    Na ustach Cliffa pojawił się domyślny uśmieszek. Nie był w stanie go
    ukryć. Objął czule jej piersi.
    32
    - A raczej skłonić mnie, żebym wziął sprawy w swoje ręce, prawda?
    - Tak. - Krótkie słowo zabrzmiało jak westchnienie.
    - Na szczęście nie musiałam długo cię namawiać. Od razu pojąłeś, w
    czym rzecz.
    - To miałaś na myśli? - spytał, delikatnie pieszcząc Jej sutki.
    Uśmiechnęła się radośnie i przesunęła dłońmi po jego torsie.
    - Jesteś typowym prawnikiem: dużo słów, mało konkretnych działań.
    - Zarzucasz mi bezczynność i pustosłowie? Z chełpliwym uśmiechem
    ryknął jak Tarzan, wziął ją na ręce, zarzucił sobie na ramię i zaniósł na
    szeroką kanapę w salonie. Po chwili ściągnął z niej kostium i pospiesznie
    zdjął swoje ubranie. Nie zapomniał o prezerwatywie ukrytej w tylnej
    kieszeni spodni. Po chwili przykrył Mallory własnym ciałem. Skórę miała
    śliską od kremu i chichotała jak szalona, ale ułożyli się w końcu tak. by
    mógł w nią wejść.
    - Czy nadal uważasz mnie za niezdolnego do czynu marnego gadułę? -
    mruknął, całując jej szyję. Jak to możliwe, że do niedawna w ogóle nie
    zdawał sobie sprawy, że mieszka obok kobiety tak cudownej, niezwykłej,
    uroczej. Teraz należała do niego. Nareszcie ją miał.
    - To niesamowite, Mallory! Mógłbym przysiąc... - Z werandy dobiegł
    wysoki, natarczywy dzwięk. Cliff znieruchomiał, uniósł głowę i spojrzał
    jej w oczy - ...że słyszę twój telefon komórkowy. Chcesz odebrać?
    - Nie. Pózniej. - Uniosła biodra i objęła go, jakby chciała przylgnąć
    jeszcze mocniej. - Pospiesz się!
    - Ale...
    - Szybciej!
    Usłuchał, ale głośny pisk telefonu nadal brzmiał mu w uszach. W
    zawrotnym tempie osiągnął najwyższą rozkosz, ale Mallory jej nie
    zakosztowała.
    - Wybacz, nie sądziłem...
    Wysunęła się z jego objęć, podniosła obszerną koszulę, owinęła się nią i
    pobiegła na werandę. Po chwili wróciła, niosąc swoje rzeczy oraz telefon
    komórkowy. Cliff najchętniej rozbiłby o ścianę aparacik o metalicznym
    połysku.
    - Bardzo mi przykro - usprawiedliwił się po raz drugi. To dziwne uczucie
    przepraszać za doznanie, które dla niego było samą rozkoszą. %7łałował
    tylko, że Mallory nie przeżyła podobnej ekstazy. - Wiem, że nie było ci
    tak dobrze jak mnie.
    Uniosła rękę, przerywając jego nieudolne i zbędne wyjaśnienia.
    - Nie martw się. Muszę uciekać. Coś się zdarzyło w mieście. To świetny
    33
    temat na reportaż. Pózniej do ciebie zadzwonię, dobrze? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •