[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nich, którego wersję zdawał się potwierdzać żałosny stan, w jakim się znajdowali. Dziesiątki
pojazdów przejeżdżało obok nich, wypełnionych nie walczącymi żołnierzami, lecz oficerami z
osobami towarzyszącymi. Jak jeden mąż wszyscy oni zignorowali kolumnę rannych. Kiedy usłyszał
o tym Lówe, zwyczajnie dostał szału. Wydawało mi się, że widziałem go w rozmaitych stadiach
rozwścieczenia, od ostrego sarkazmu do dzikiej furii, ale tym razem ewidentnie przeszedł samego
siebie
i zdaje się, że zaskoczył nas wszystkich. Wyskoczył na środek drogi i, wymachując ramionami,
usiłował zatrzymać nadciągający konwój pojazdów. Ku mojemu zaskoczeniu, kierowcy zaczęli
nerwowo wciskać hamulce. Zarośnięty pułkownik wystawił głowę z pierwszego samochodu w
kolumnie i zaczął wygrażać Lówemu zaciśniętą pięścią.
* Co tu się do cholery wyrabia? Zjeżdżaj stąd, zanim każę cię postawić przed sądem!
Major Feldgendarmerie zeskoczył z motocykla
i podbiegł do Lówego, wyszarpując pistolet z kabury.
* Zejdz z drogi, ścierwo! Spieszymy się!
Wymachiwał ręką nad głową i dawał znać kierowcy pierwszego z pojazdów, by ponownie odpalił
silnik. Lówe ledwie zdążył uskoczyć do rowu, zanim konwój wyrwał do przodu. Jeden z rannych
żołnierzy nie był tak zwinny. Uderzony pod kątem w głowę skonał właściwie na miejscu. Lówe
zasznurował usta w cienką, zawziętą kreskę i zwrócił się do Starego.
* Feldwebel Beier, rozstawcie swoich ludzi po obu stronach drogi, z karabinem maszynowym
ustawionym w pewnej odległości od niej. Sierżancie Kalb, zajmijcie się granatnikami. Feldwebel
Blom, postarajcie się zatrzymać pierwszy pojazd, który będzie tędy przejeżdżał. Jeśli nie będzie
chciał się zatrzymać * spojrzał na nas znacząco * wasza w tym głowa, żeby zmienił zdanie.
Porta wydał dziki okrzyk radości i zatarł ręce. Myślę, że wszyscy podzielaliśmy jego odczucia.
Zajęliśmy wyznaczone pozycje. Grupa rannych przycupnęła bezpiecznie w rowie, Barcelona objął
posterunek na środku drogi. Legionista wykazał się rozwagą, usuwając z niej ciało zmarłego.
Czekaliśmy zaledwie kilka minut, kiedy w oddali pojawił się szary horsch, pędzący jak szalony, tak
jakby cała armia brytyjska deptała mu po piętach. Barcelona zaczął wywijać ramionami. Horsch
zatrzymał się dopiero, gdy prawie już na niego najechał i wyskoczył z niego podpułkownik.
* Co wy wyprawiacie, Feldweblu? Co chcecie, do
kurwy nędzy, osiągnąć stojąc na środku drogi jak jakiś semafor?
Porucznik Lówe wygramolił się z rowu i podszedł do pułkownika, celując z karabinu maszynowego
prosto w jego udekorowaną odznaczeniami pierś.
* Otrzymałem rozkazy, by zająć pierwszy dostępny środek transportu, którego potrzebuję, by
przewiezć swoich rannych do najbliższego punktu pierwszej pomocy albo szpitala. Jak widzicie, ja
sam nie mam transportu, inaczej, rzecz jasna, bym z niego skorzystał. Muszę was prosić, byście
przekazali mi swój pojazd.
Pułkownik nadął się jak balon i nadymał się nadal, aż przyszło mi do głowy, że za chwilę rozsadzi
swój mundur.
* Czy zdajecie sobie sprawę z tego, jaki jest mój stopień, poruczniku?
* Oczywiście, proszę pana. Niemniej zgodzicie się ze mną, że ciężko ranni żołnierze są ważniejsi
niż zwykła ranga * Lówe obiegł wzrokiem pojazd pułkownika. * Gdyby był pan tak miły, by
poprosić te trzy panie, żeby opuściły samochód * mogą kontynuować podróż pieszo, wyglądają na
wystarczająco młode i zdrowe. Niech lepiej wezmą też swoje bagaże, będziemy potrzebować jak
najwięcej miejsca. Niektórzy z moich żołnierzy muszą podróżować na leżąco.
* Czy pan oszalał?! * wrzeszczał pułkownik. *Mam ważne spotkanie, na które muszę zdążyć!
* Przez szacunek dla pańskiej rangi * powiedział Lówe ze sztuczną uprzejmością * nie
zaproponuję, by
dotrzymał nam pan towarzystwa w drodze. Zakładam, że jest pan w stanie prowadzić pojazd? Jeśli
tak, może pan powiedzieć szoferowi, by wysiadł i zająć jego miejsce. Proszę dopilnować, by moi
ludzie trafili bezpiecznie gdzie trzeba, a pózniej może pan sobie równie dobrze pojechać na to
swoje ważne spotkanie.
Lówe uśmiechnął się pod nosem i wskazał na naszych dwóch najbardziej agresywnych ludzi,
Małego i Portę.
* Wyproście wszystkich z samochodu i sprawdzcie, ilu rannych się w nim zmieści.
Mały i Porta z ochotą przystąpili do tego zadania, osłaniani przez resztę oddziału. Kierowca i trzy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]