[ Pobierz całość w formacie PDF ]
26
VIII
Po kilku tygodniach wrócił nareszcie Okseń z Berdyczowa; przyjęły go dzieci
okrzykami, starzy ściśnięciem ręki, wszyscy obstąpili jego wóz dookoła i pytali nowi-
ny, on nawzajem. Sam arendarz, ciekawy ceny wołów, wyszedł ku niemu założywszy
w tył ręce.
Opodal stali Lawko i Ułas, ojcowie i patrzyli po sobie, czy mu coś powiedzieć,
czy nie; stała i Ulana, ale blada, bez pamięci, bez wiedzy, co robiła; trzymała biały
fartuch pod brodą w ręku i spoglądała na męża, ale tak, jakby go nie widziała, jakby
gdzie indziej zupełnie była myślami i duszą
Przyjazd Oksenia obudził w niej zgryzoty, przestraszył, przerwał słodką już przędze
kilku dni, kilku nocy z Tadeuszem spędzonych. Kobieta myśląc, jak przyjdzie to po-
rzucić i wrócić znowu do swojej chaty, do męża, do dzieci, a lubego nie widzieć, nie
kochać i nie siedzieć z nim swobodnie długich wieczorów, płakała krwawymi łzami w
duszy, bo oczyma nie mogła wszyscy na nią patrzyli.
Stary Honczar, obaczywszy dzieci, którym dał po jabłku, dowiedziawszy się o do-
bytku, dawszy żonie chustkę na gościniec przywiezioną, nie troszczył się już więcej i
poszedł z dwoma starymi, z ojcem i teściem, do karczmy. Do nich przyłączył się mło-
dy Pauluk, brat Oksenia, który najbaczniej, niejako z tradycyjnego obowiązku, strzegł
Ulany i najlepiej wiedział o wszystkim, a najpilniej o tym chciał uwiadomić Oksenia.
Gdy oni wszyscy szli do karczmy, widząc ich twarze ponure, ich milczenie znaczą-
ce, Ulana domyśliła się, do czego to zmierzało, uczuła burze bliską; płacząc ukrad-
kiem, ścierała ławy i stoły, stawała u okienka i patrzyła za odchodzącymi, myśląc, co
będzie, jak przyjdą. Wiedziała ona, że Puluk i Lewko powiedzą mężowi o wszystkim.
Spodziewała się jednak z zarzutów wytłumaczyć, jakkolwiek nie mając nadziei, aby
się obeszło spokojnie, bez łajania, gniewu, a może i bitwy. A jej tak było dziwno już
pomyśleć, że ją ktoś bić i łajać może, ona się już tak rozpieściła, tak spaniała, że nie
pojmowała, co pocznie, jak wytrzyma.
Nasi podeszli do karczmy, siedli za stołem, a póki arendarz wypytywał Oksenia o
nowiny berdyczowskie, milczeli, lecz gdy wyszedł i zostali sami, Lewko się pierwszy
odezwał:
No, synku, my tobie to żonki pilnowali, musisz za to taki kwartę postawić.
Dobrze, niechaj kwartę rzekł śmiejąc się Okseń ale pilnowaliż wy jej bardzo?
O! jak mogli odezwał się Pauluk ale, bracie, kto kobiety ustrzeże, to na paję-
czynie się powiesi.
Okseń spojrzał mu w oczy i szare jego zrenice zapałały.
Albo co? spytał ściskając zęby.
- At, bieda u nas w domu.
- U mnie?
A cóż? Wiesz ty, dlaczego jezdziłeś do Berdyczowa?
A no?
Bo pan z twoją żoną zna się.
Pan? Co ty gadasz? Nasz pan?
Tak. A cóż? Ona do niego raz wraz chodzi.
Okseń uśmiechać się zaczął
Coś ty się skręcił, zwariował czy co? Nasz pan?
Ale, pan rzekł Lewko stary już to my tego zaraz po twoim odjezdzie dopa-
trzyli. Z początku to było ni siak, ni tak, ale teraz już Ulanie kiepsko w chacie, już jej
nudno, raz wraz wylatuje.
27
Mówi, że do ekonomowej odezwał się stary Ułas.
Okseń milczał.
Ej, damże jej, dam porwawszy się zawołał po chwili jeżeli to prawda, a wszy-
scy wiedzą!
Nikt nie wie odpowiedział Lewko my nikomu nie gadali.
A jej czemuście nic nie mówili, nie zabronili, nie zatrzymali?
O! a kiedy pan mądry, wszystkich roześle. tego tu, tego tam, trudnoż upilnować.
Widzieliście ja z panem, pana w chacie?
Nie.
A kiedy tak, to łgarstwo i złość ludzka, Ulana nigdy by taką nie była.
Nu, a teraz jest odpowiedział żywo Pauluk co my widzieli, to i powiemy. Po
waszym wyjezdzie Ulana chodziła w las za grzybami i widzieli ją, jak szła, a potem w
chwilkę i pan za nią. Ja sam szpiegowałem ją, gdy szła do ekonomowej, weszła w pań-
ski ogród i tam znikła. A do folwarku nie przez dwór droga. Wczoraj w nocy stary
Ułas zachorował, prosił wody; Pryśka wody przyniosła, a w komorze szukali Ulany,
nie było. Mówiła znów rano, że po nią w nocy ekonomowa przysłała.
A może i ona odrzekł Okseń.
Oj, nie, nie rzekł Pauluk. to nie to, dziecko ekonomów zdrowe. Oni maja słu-
gę, po co im Ulana? Wszyscy dworacy widzą, jak się pan odmienił. Jakub dworak coś
już przewąchał i śmieje się tylko, kiedy Ulane zobaczy. Nawet na folwarku gadają i ja
sam słyszałem ekonomowę, jak mówiła cyrulikowi, że pan daleko teraz weselszy, a
bodaj aby tylko nie wpadła mu w oko która kobieta ze wsi, bo gdzieś nocami chodzi,
czego dawniej nie było.
Stary Okseń, który bledniejąc słuchał opowiadania, szarpał na sobie świtę i oczyma
okropnie wywracał, uderzył pięścią w stół łając:
- Bodajby przepadła i z wami razem, Lewko, coście jej dopilnować albo wybić nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]