Indeks IndeksŻycie erotyczne wielkich dyktatorówAndrzej Wójcikiewicz GośÂ‚ć™bicaColligan.Douglas.Strange.Energies.HFaith Barbara Narzeczona dla szejkaOke Janette MiśÂ‚ośÂ›ć‡ przychodzi śÂ‚agodnie 03 DśÂ‚uga podróśź miśÂ‚ośÂ›ciEFT_FOR_PARENTS_v_4_0Jackson Lilian Braun Kot, który...18 Kot, który lubiśÂ‚ sery433. Lowe Fiona Zmiana planuFeliks Koneczny Dzieje Polski opowiedziane dla mśÂ‚odzieśźyGabrielle_Evans_ _Gods_of_Chaos_02_ _Dance_with_the_Devil
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • limerykarnia.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    uwagi natury zielarskiej, że Krystyna spędziła nad nim pół dnia. Dlaczego akurat w królu
    Arturze, i to w dodatku po angielsku, któraś prababka pozapisywała te mądrości, Bóg raczy
    wiedzieć. Może z racji obcego języka uważała dzieło za mało przydatne i racjonalnie
    spożytkowała szerokie marginesy.
    Rzecz oczywista, natknęłam się także na korespondencję, nasi przodkowie rzeczywiście z
    wyraznym upodobaniem zostawiali listy w książkach. Nie posunęło to do przodu sprawy
    diamentu, bo treść owych epistoł dotyczyła wyłącznie plotek natury towarzyskiej.
    Na dłużej utknęłam przy cudownie pięknej, średniowiecznej, ręcznie pisanej księdze,
    opiewającej przygody rycerzy w pierwszej wyprawie krzyżowej. Zachwyciła mnie bez granic, z
    językiem i pismem dawałam sobie radę bez wielkich wysiłków. Pomyślałam, że tego się nie
    pozbędę nawet za miliardy, zabiorę do domu i przeczytam od deski do deski. Krystynie na nic,
    nie umiałaby tego rozszyfrować, mogę jej potem opowiedzieć treść własnymi słowami. Może
    nawet przetłumaczę na język współczesny.
    W rezultacie do wieczora odwaliłyśmy zaledwie jeden segment i ciągle miałyśmy przed
    sobą dwa kawałki ściany. Za to wartość owych lektur rosła w szybkim tempie.
    - Nie - powiedziałam do Krystyny przy kolacji. - Nie zgadzam się na sprzedaż temu
    głupkowi na pniu. Wśród książek są egzemplarze wręcz bezcenne, nie mówiąc o tym, że wypraw
    krzyżowych z ręki nie wypuszczę. Więc wszystko, co się w nim znajduje, nie wchodzi w
    rachubę.
    - Ja mam inny problem - odparła moja siostra. - Pomijam oczywiście wino, którego też z
    ręki nie wypuszczę, a wytrąbić wszystkiego na poczekaniu nie damy rady. Ale pochorowałabym
    się, gdybyśmy sprzedały całość, nie obejrzawszy jej przedtem dokładnie. Do tej pory nie było
    czasu, a i tak wpadł mi w oko wachlarz prababci, wszystko jedno której. Fantazja! Masz pojęcie,
    jakie cuda się tu jeszcze znajdują?
    - Mam pojęcie i dlatego protestuję. Chociaż amatora na zamek dobrze byłoby mieć.
    - Słuchaj, a może pójść na pertraktacje? Krakowskim targiem, trochę sobie zabierzemy, a
    z resztą niech robi, co chce.
    - Nie zgodzi się. Pomyśli, że zabierzemy diament i na co mu reszta?
    - To niech się wypcha. Ewentualnie może nam patrzeć na ręce...
    Facet przyleciał nazajutrz, znów w porze śniadania. Ranny ptaszek.
    Przekazałam mu naszą decyzję. Zamek mogę sprzedać wraz z zawartością, ale nie w stu
    procentach. Pamiątki rodzinne zamierzam sobie zostawić i nie ma gadania. Poza tym, w obliczu
    chociażby samych książek z biblioteki, cena dwóch milionów jest po prostu śmieszna.
    On też się zastanowił, a może porozumiał z pryncypałem, o ile w ogóle takiego miał i nie
    występował we własnym imieniu.
    - Pięć milionów - rzekł zdecydowanie. - Pamiątki rodzinne owszem, proszę bardzo, ale
    musiałbym je zobaczyć. Poza tym transakcja musiałaby zostać zawarta natychmiast, najlepiej
    dziś. A jutro na pani miejsce wchodzi mój boss.
    - Odpada - odparłam z energią. - Jeszcze nie weszłam w posiadanie spadku.
    - Nie szkodzi, co innego stan faktyczny, a co innego formalności. Mogą iść swoją drogą.
    Wspomniała pani o książkach, biblioteka oczywiście też już do pani nie należy...
    - Nonsens. W życiu nie obejmę tego spadku bez uporządkowania biblioteki. To jest
    warunek postawiony w testamencie.
    -Co?
    - Warunek, mówię. W posiadanie spadku mogę wejść dopiero po uporządkowaniu i
    skatalogowaniu biblioteki.
    - Dlaczego?
    - A, to panu mogę wyjawić. Moja prababka wysoko ceniła leczenie ziołami i miała na ten
    temat olbrzymią wiedzę, rozproszoną po książkach. %7łyczyła sobie, żeby to wszystko odnalezć i
    zebrać do kupy. Dopiero po zakończeniu tej galerniczej roboty otrzymam schedę.
    Tym go na dobrą chwilę kompletnie ogłuszyłam. Patrzył na mnie, stropiony, i zbierał
    myśli.
    - Mój boss to zrobi - powiedział wreszcie trochę niepewnie. - Sam mu pomogę.
    - Nie obraziłabym się wcale, gdyby pan pomógł mnie - podsunęłam jadowicie. - Ciężkie
    to wszystko jak diabli, już rąk nie czuję, silny chłop bardzo by się przydał. Ale w myśl
    testamentu mam to zrobić ja i notariusz pilnuje jak zły pies. Nie pójdzie na żadne ustępstwa.
    - Nawet by o tym nie wiedział, nasz prywatny układ możemy zachować na razie w
    tajemnicy. Pieniądze, oczywiście, dostanie pani od razu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •