[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Usta świeże, ząbki czyste,
Piersi twarde i toczyste;
Rączka pulchna, nóżka mała,
Wszędzie równa piękność ciała.
Zważ, czym się tego nie chwycił?
I pókim się nie nasycił,
Starałem się robić dziwy:
Nigdy syty, zawsze chciwy.
Osobliwszą jakąś mocą
Dzień był u mnie nawet nocą,
A choć w najdłuższej ciemnocie,
Nie zbywało na ochocie.
64
Lecz z czasem ustały siły,
Te igraszki się sprzykrzyły:
%7łona była jeszcze młoda,
W samym kwiecie jej uroda,
Huk się gachów o nią kręci,
A ja nie mam do niej chęci.
Rzekłem; Odpowiem przed Bogiem,
Jeśli ją puszczę odłogiem
I przez jakie sentymenta
Dam zakopać jej talenta.
Nie jestem z siebie bogaty,
Będę z niej ciągnął intraty;
%7ładen ubóstwem nie tyje,
Każdy z tego, co ma, żyje.
Skórom się pozbył zazdrości,
Nawał zaraz miałem gości;
Przybywali w dom mój rożni:
Czuli, fircyki i możni.
%7łona z każdym była grzecznie:
Czuli wzdychali serdecznie,
Fircyki mi się chlubili,
A bogaci zaś płacili.
Sprzyjało szczęście łaskawe:
Miałem dusie i zabawę,
Ani mi zmieszały szyków
%7łarty drwiarzów, złość języków.
Zawszem na to mówił: ,,Przecie
Trzeba coś znaczyć na świecie.
Ach, jak błądzą lata młode!
Do czasu dzban nosi wodę,
Wszystko z tym czasem ustawa.
65
Przyszła ospa niełaskawa:
Groznej jej zlękły się ręki
Zmiechy, umizgi i wdzięki;
Znikła krasa, a z nią w szlaki
Wyniósł się też jaki taki.
Dali nam na miejsce swoje:
Zwady, gniewy, niepokoje.
Poszły z wiatrem wszystkie zbiory:
Dary, grzeczności, honory.
A moja kochana żona,
Pańsko żyć przyzwyczajona,
Wkrótce zjadła swoje grosze
I mnie skubała po trosze.
Obu nas czekała nędza;
Szedłem czym prędzej do księdza.
Mój ty wielebny prałacie,
Tuszę, że mi rozwód dacie.
Oto mam przyczyny słuszne:
Tak cielesne, jak i duszne.
Pojmuję rzekł twoje żądze,
Ale maszże ty pieniądze?
Nie dają się tak rozwody...
Trzeba mi zapłacić wprzódy.
Niech się prałat upamięta,
Oto są impedimenta...
To są tylko wszystko drwiny;
Bez dusiów nie ma przyczyny.
Jam prawił morał z mej strony,
66
Lecz on był nieporuszony:
Z gniewem prośby me odrzucił.,
Jam się tymczasem ocucił.
[Na krótko przed 30 lipca 1777]
67
SEN DRUGI
POTOK
Spadał potok wielkiej mocy
(Dziś mi się to śniło w nocy)
I wiatr go z deszczem nadymał.
Prosiłem go, by się wstrzymał.
Szumny nagłej burzy płodzie,
Hamuj twe nurty spienione;
Pozwól mi miejsca w twej wodzie,
Bym mógł przejść na drugą stronę.
Chlorys moja ukochana
Ma się tam znajdować z rana.
Niecierpliwość mi doskwiera,
A twa woda jeszcze wzbiera.
Pomnę, że przed burzy przyściem
Sączyłeś się, strumyk lichy,
I gałązka swoim liściem
Wstrzymałaby twój bieg cichy.
Teraz, deszczami nabrzmiały,
Toczysz swój impet zuchwały
I twa zapomniałość głucha
Głosu mojego nie słucha.
68
Ciesz się wielkością mniemaną:
Zniknie ona jak sen płochy,
A gdy powodzie ustaną,
I twe koniec wezmą fochy.
Wtenczas dopiero z pogardą
Przeskakując twoje łoże
Rzeknę: Z każdą głową hardą
To się stać łacniuchno może.
[Na krótko przed 31 lipca 1777]
69
SEN TRZECI
KOLASKA
Nie z potrzeby, ale z mody
Leciał pędem panicz młody;
Konie się z biegu pieniły,
On ich ćwiczył co miał siły.
Umykajcie wołał z drogi!
Straszył kijmi i batogi,
I ten w oczach jego grzeszył,
Kto na stronę nie pospieszył.
Już to wielką świadczył łaskę,
Kiedy skierował kolaskę;
O włos dziada nie przejechał
I z przekąsem się uśmiechał.
Pędził dalej, jam rzekł cicho:
Będzie jemu kiedy licho;
A wszak nie dojdzie miesiąca,
On tu wszystkich poroztrąca!
Ale gdy tak zawsze leci,
Z strachem starców, bab i dzieci,
Kędyś tam na Nowym Zwiecie
Zawadził o kamień przecie.
70
Pękły osie u karocy,
A on wyleciał jak z procy
I od tej modnej swywoli
Jeszcze mu bok dotąd boli.
[1777]
71
DO AUBIECSKIEGO Z WIE%7łY
Z puszczyków i sów mieszkania
Na piękny świat pisać trudno:
Ustawiczne narzekania
I czytać, i pisać nudno.
W podłym ludzi niskich tłumie
Przyzwoite losy winić;
Filozof skarżyć nie umie,
Umie tylko dobrze czynić.
Umie temu, co go gubi,
Wzgardziwszy, winę darować;
Ani się z uczynku chlubi,
Ani go też chce żałować.
Niechaj mi już nikt nie głosi
Te modele łaskawości;
Choć ich na pozór przeprosi,
Kryjomo wyrządzą złości.
Ty, co moim nieprzerwanie
Byłeś przyjacielem wszędzie,
Niech ci świadkiem to pisanie
Mej wdzięczności wiecznym będzie.
Nie będę ja ci tu kadził
72
Przypodobania się celem;
Dwieś rzeczy rzadkie zgromadził:
Poczciwymś i przyjacielem.
[Pazdziernik 1777]
73
DO PISARZA POTOCKIEGO
O ZMIERCI SYNA JEGO
Dawniej prorocy przyszłość zgadywali przecie,
Dzisiaj nikt nie przepowie odmiany na świecie,
Jednak czy Twórcy mocą, czy dziełem Natury
Wszystko się przewróciło nogami do góry:
Nie śmiać się chociaż się chce, nie płakać choć
[boli;
Zniesiono nieuważnie potomków Lojoli;
Na nieszczęście sąsiadów król Borusów żyje;
Niemiec się za Anglików w Ameryce bije;
Dla mody monarchowie po krajach się włóczą;
[ Pobierz całość w formacie PDF ]