[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zapakowałem go w błyszczący papier i następnego dnia poczekałem, aż Anne Neville wyjdzie
po zakupy. Zapukałem do drzwi kolegi, powiedziałem, że to ja, Lazarus. Jean po chwili otworzył.
Wręczyłem mu paczkę. Powiedziałem, że to prezent, i odszedłem.
Nie widziałem go przez kolejne trzy tygodnie. Pomyślałem, że cieszy się pewnie swoim
prezentem. Ja przez długi czas nie miałem się cieszyć swoimi oszczędnościami. Dowiedziałem
się pózniej, że żywot owego anioła był krótki: jeszcze tego samego dnia skończył w płomieniach.
Anne go znalazła. Zapytała syna, skąd wziął marionetkę, a Jean, nie chcąc mnie w to mieszać,
powiedział, że zrobił ją sam.
Kara, która tym razem spadła na Jeana, była jeszcze surowsza niż wszystkie poprzednie.
Anne wpadła w szał, zawlokła syna do piwnicy i zamknęła go tam, grożąc, że złowieszczy cień
na pewno po niego przyjdzie i zabierze go ze sobÄ….
Jean Neville spędził w piwnicy cały tydzień. Matka wdała się w jakąś sprzeczkę na targu
w Les Halles i policja zamknęła ją, wraz z innymi, we wspólnej celi. Znalazłszy się na wolności,
przez kilka dni włóczyła się po ulicach.
Kiedy wróciła wreszcie do domu, nikogo tam nie było. Drzwi piwnicy się zacięły i
sąsiedzi pomogli Anne je wyważyć. Piwnica była pusta. Ani śladu Jeana&
Lazarus zawiesił głos. Simone czekała cierpliwie, aż fabrykant zabawek zakończy swoją
opowieść.
Nikt więcej nie zobaczył Jeana Neville a w naszej dzielnicy. Ci, którzy dowiedzieli się
o całej tej historii, uznali, iż chłopiec najpewniej wydostał się z piwnicy, być może kanałami, i
postanowił uciec jak najdalej od matki. Ja również sądzę, że tak właśnie się stało, aczkolwiek
jeśli zapytałaby pani jego matki, która przez całe tygodnie, miesiące nawet rzewnymi łzami
płakała po stracie syna, powiedziałaby, że cień zabrał go ze sobą& Wspomniałem wcześniej, że
byłem bodaj jedynym przyjacielem Jeana Neville a. Choć gwoli prawdy& Właściwie to on był
moim jedynym przyjacielem. I, już po latach, przyrzekłem sobie, że zrobię wszystko, co w mojej
mocy, żeby żadne dziecko więcej nie musiało żyć jak Jean, bez jednej chociażby zabawki. %7łeby
koszmar, który zmienił dzieciństwo mojego przyjaciela w piekło, nie przydarzył się już nikomu.
Do dziś myślę o nim, zastanawiam się, gdzie też może się podziewać. Pewnie cała ta opowieść
wydaje siÄ™ pani dziwna&
Bynajmniej odparła Simone, ukrywając twarz w cieniu.
Potem wyszła z niego i uśmiechnęła się serdecznie do Lazarusa.
Robi się pózno powiedział łagodnie fabrykant zabawek. Muszę zajrzeć do żony.
Simone pokiwała głową.
Jestem niezwykle wdzięczny za pani przemiłe towarzystwo, madame Sauvelle
powiedział Lazarus. Potem udał się do swoich pokoi.
Simone odprowadziła go wzrokiem. Samotność tworzy dziwne labirynty.
* * *
Słońce powoli zaczynało chylić się ku zachodowi, a soczewki latarni rzucały na zatokę
złociste i szkarłatne refleksy. Wiejąca od morza bryza była teraz chłodniejsza. Po błękitnym
niebie od czasu do czasu przepÅ‚ywaÅ‚y delikatne obÅ‚oczki niczym sterowce z biaÅ‚ej baweÅ‚ny. Irène
leżała oparta lekko na ramieniu Ismaela. Nie odzywała się ani słowem.
ChÅ‚opak nieÅ›miaÅ‚o objÄ…Å‚ jÄ… ramieniem. Irène spojrzaÅ‚a na niego. Jej usta byÅ‚y otwarte,
drżały. Ismael poczuł łaskotanie w żołądku i dziwne dudnienie w uszach. To jego własne serce
waliło mu jak młotem. Ich usta niepewnie zbliżyły się do siebie. Dziewczyna przymknęła oczy.
Teraz albo nigdy, pomyÅ›laÅ‚ Ismael. I wybraÅ‚ teraz. Jego wargi dotknęły warg Irène. NastÄ™pne
dziesięć sekund zdało się całą wiecznością.
Pózniej Irène i Ismael, leżąc w milczeniu, objÄ™ci na wieży latarni morskiej, poczuli, że nie
ma już między nimi żadnych barier, że każde spojrzenie, każdy gest są słowami w im tylko
znanym języku. Gdyby to zależało od nich, pozostaliby tam do dnia Sądu Ostatecznego.
* * *
Gdzie chciaÅ‚byÅ› być za dziesięć lat? zapytaÅ‚a niespodziewanie Irène.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]