[ Pobierz całość w formacie PDF ]
se. - Kiedy jego ojciec zmarł, mógł sprzedać młyn z zyskiem.
- Myślę... - Kate zawahała się na moment. - Moim zda
niem mój ojciec został tutaj, żeby dokonać swego rodzaju
zemsty na dziadku.
- Ale twój dziadek zmarł dwanaście lat temu!
Skinęła głową.
- Mój dziadek kochał ten dorobek poprzednich pokoleń
naszej rodziny. Niestety, nigdy nie dopuszczał swego syna
do uczestnictwa w prowadzeniu młyna. Nie jestem pewna
- ciągnęła - ale chyba mój dziadek nie wierzył, że ojciec móg
łby zostać menedżerem. Niestety, kiedy dziadek nagle zmarł
na atak serca, ojciec odziedziczył wszystko. - Obejrzała się,
żeby wyjrzeć przez okno i widać było zmęczenie w jej przy-
267
Linda Conrad
garbionych ramionach. - Jestem prawie pewna, że mój ojciec
postanowił prowadzić młyn zupełnie sam, żeby udowodnić,
że potrafi. Kiedy zorientował się, że nie wszystko idzie do
brze, nie chciał fachowej pomocy, bo nienawiść już go tak
zżerała, jak ten rak, który go ostatecznie zabił.
Chase uświadomił sobie, że w przypadku Kate było bar
dzo podobnie: jej ojciec też za swego życia nie dopuszczał jej
do młyna. Czy i jej serce jest pełne nienawiści?
Sam odpowiedział sobie na to pytanie przecząco. Ani
przez moment od chwili swego przyjazdu nie zauważył
w niej nienawiści. Ale może była wtedy, gdy skłamała szery
fowi. Musiała być jakaś przyczyna!
- Masz pomysł, co jeszcze możemy zrobić? - spytał i wstał
od stołu. Widział, że przyszłość młyna rysowała się mizernie.
Spojrzała na niego z błyskiem nadziei w oczach.
- Pomyślałam, że może któryś ze starych farmerów, upra
wiających ryż, którzy handlowali z moim dziadkiem, mógłby
nam coś wyjaśnić? Może nawet doradzić?
- To jest jakiś pomysł. - Chase przypomniał sobie coś, na
co przedtem już zwrócił uwagę. - W sąsiedniej gminie jest
dwóch farmerów, którzy udzielili twojemu ojcu pożyczki.
Może jeszcze wtedy młyn, ich zdaniem, miał szansę, skoro
to zrobili?
Kate spojrzała na niego, taka bezbronna, że nie mógł się
powstrzymać i wyciągnął ręce, żeby ją przytulić. Przycisnął
policzek do czubka jej głowy, wdychając znajomy zapach.
Był prawie pewien, że młyna nie da się uratować, ale sko
ro jej tak na tym zależało, spróbuje ostatniej deski ratunku.
268
Miłość i czary
269
- Jeżeli jutro się przejaśni, może uda nam się umówić i po
jechać do tych dwóch farmerów, dobrze? - zaproponował.
Skinęła głową i przylgnęła do niego. Tak bardzo pragnął jej
powiedzieć, że wszystko dobrze się ułoży i uratują młyn, ale nie
chciał jej robić nadziei. Milczał więc i tulił ją do siebie.
Po prostu przytulał.
- Patrzcie tylko, panna Katherine. Dorosła kobieta. - Au-
gustin St.Germaine, siedemdziesięcioletni farmer i wielo
letni przyjaciel jej dziadka, uścisnął jej rękę z uśmiechem. -
I w dodatku bardzo urodziwa.
Kate poczuła, że rumieniec wypełza jej na szyję, ale na
chyliła się i pogłaskała gospodarza po policzku.
- Dzięki, że zgodził się pan z nami zobaczyć. To bardzo
miłe. Chciałam przedstawić nowego właściciela młyna. Cha
se Severin.
- Severin? Musi pan być synem Charlesa. - Starszy pan
klepnął Chase'a po ramieniu. - Mój pradziadek sprowadził
pierwszego Severina do tego zakątka Luizjany. Zatrudnił go
do zarządzania plantacją St.Germaine. Musiał to być pana
przodek. Nie wiedział pan o tym, co?
Chase uprzejmie pokręcił głową.
- O ile wiem, proszę pana, to jestem ostatnim Severinem
mieszkającym w Luizjanie. Mój ojciec mieszka teraz w Hou
ston. - Uścisnął wyciągniętą dłoń. - Bardzo jestem wdzięcz
ny, że pan poświęcił nam swój czas.
- Dziwne tak pomyśleć, że Severin jest właścicielem mły
na, a nie Beltrane. Ale już w moim wieku człowiek przestaje
270
Linda Conrad
się dziwić. - Poprowadził ich do stołu ustawionego na tara
sie. - Ostatnio lekarze pozwalają mi tylko na mrożoną her
batę, ale mogę wam przygotować Bloody Mary albo napój
miętowy...
Kate uśmiechnęła się. Starszy, bardziej siwy, niż pamię
[ Pobierz całość w formacie PDF ]