[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Chociaż było dopiero wczesne popołudnie, Allegra zdjęła ubranie i
wśliznęła się pod chłodną pościel. Zamknęła oczy. Emocje szarpały nią od
chwili, gdy ponownie zobaczyła Stefana, budząc ją do życia po siedmiu latach
otępienia. Czuła się zmęczona. Nie chciała analizować uczuć czy myśli ani
swoich, ani jego. Pragnęła tylko dobrze wykonać swoją pracę. Miała nadzieję,
że kiedy pozna Lucia, będzie mogła zapomnieć o dawnym ukochanym.
Zasnęła.
Obudziło ją ciche pukanie do drzwi. Popołudniowe słońce padało ukośnie
na podłogę.
- Allegro! - zawołał cicho Stefano. - Zpisz od czterech godzin. Musimy
się przebrać na kolację.
- Przepraszam - wybełkotała, odsuwając pasmo włosów z oczu.
Otworzył drzwi. Czuła się skrępowana, że jest rozczochrana, i mimo
podciągniętej pod brodę kołdry widać, że ma na sobie tylko bieliznę.
Spojrzenie mężczyzny przemknęło po niej przez jedną płomienną chwilę,
a potem uśmiechnął się uprzejmie.
- Na dole czeka na ciebie kilka sukienek wieczorowych do wyboru.
Przyniosę je.
- Kilka? - powtórzyła zaskoczona, ale on już wyszedł, by za chwilę
pojawić się z eleganckim torbami w rękach.
- Tu jest wszystko, czego możesz potrzebować - powiedział. - Musimy
S
R
wyjść za niecałą godzinę. Anna przyniesie ci coś do jedzenia, gdyż ominął cię
obiad.
- Dziękuję za troskliwość.
- Nie ma za co.
To była zwykła wymiana uprzejmości, całkiem nieznacząca, ale ją
ogarnęło zadowolenie. Wzięła torby. Stefano istotnie zadbał o wszystko: były
tam trzy różne sukienki oraz pasujące do nich buty i okrycia wierzchnie, a
także bielizna i rajstopy.
Wybrała wąską sukienkę do kolan z brązowo-szarego jedwabiu. Prostą,
ale elegancką i świetnie uszytą. Na dnie jednej z toreb dostrzegła obite
aksamitem pudełko. Leżały w nim te same kolczyki, które dał jej przed
ślubem. Te, w których tak bardzo chciał ją zobaczyć. Nigdy ich nie włożyła,
tak jak nie zrobiła wielu innych rzeczy.
Stefano czekał już na nią w marmurowym holu, ubrany w smoking.
Zabrakło jej tchu w piersiach, gdy się do niej odwrócił. W oczach miał szczery
zachwyt.
- Wyglądasz olśniewająco - powiedział, uśmiechając się na widok
kolczyków.
- Dziękuję - odrzekła.
Wyciągnął do niej rękę, a ona zawahała się tylko na ułamek sekundy. Nie
będzie się teraz nad niczym zastanawiać. To tylko jeden wieczór i zamierza
dobrze się bawić.
Pojechali samochodem do St Regis Grand Hotel. Znalezli się w samym
sercu Rzymu, niedaleko Schodów Hiszpańskich i fontanny di Trevi. Wokół
kłębił się tłum światowych ludzi, dowcipnych, elokwentnych, roześmianych.
Monotonny warkot skuterów dopełniał uliczny gwar. Poczuła się częścią tego
świata.
S
R
Stefano poprowadził ją do wspaniałej sali Ritza. Zauważyła, że ludzie
odwracają głowy w ich stronę. Widziała pytanie w ich taksujących
spojrzeniach. Podniosła dumnie głowę i uśmiechnęła się tryumfalnie.
- Panowie, oto moja przyjaciółka, Allegra Avesti.
Patrzyła na zdziwione miny wokół, powszechne zaskoczenie ją
zastanowiło. Przecież Stefanowi na pewno zdarzało się przyprowadzać jakieś
kobiety na biznesowe spotkania. A może chodzi o coś innego? Poczuła się
nieswojo. A jeżeli przychodzi na podobne imprezy zawsze z tą samą osobą?
- Wszystko w porządku? - zapytał cicho, przytrzymując ją za łokieć.
- Tak - odparła.
- To świetnie. - W jego głosie zabrzmiała nuta zaborczej satysfakcji,
która powinna ją zaalarmować, ale uśmiechnęła się tylko lekko i pozwoliła
zaprowadzić do stołu.
Podano kolację. Allegrę posadzono koło Antonii di Bona, kościstej
kobiety odzianej w czarną krepę.
- Stefano nie chwalił się panią - zauważyła niezobowiązująco, choć nieco
złośliwie.
Dziewczyna spojrzała na swego towarzysza siedzącego po drugiej stronie
stołu i zatopionego w rozmowie z jakimś znajomym, po czym odwróciła się do
swojej sąsiadki i oznajmiła chłodno:
- Jestem tylko jego przyjaciółką.
- Czyżby? - Antonia uniosła cieniutkie brwi. - Pan Capozzi nie przyjazni
się ze zbyt wieloma kobietami.
- Nie? - Odczuła ulgę, ale jednocześnie zaczynała się domyślać, że jej
sąsiadka wie coś, czego ona sama nie jest świadoma, i już się cieszy na tę
chwilę, gdy jej to powie.
Jadły w milczeniu.
S
R
- Długo pani go zna? - zapytała po chwili dama w krepie, a w jej kpiącym
uśmieszku wyczuwało się jakiś niecny zamiar.
- Dość długo - odparła Allegra ostrożnie.
- Dość długo - powtórzyła tamta. - Ciekawa jestem od kiedy. - Pochyliła
się do przodu. - Nie jest pani w jego typie. On woli... - Zamilkła na chwilę, a
jej ciemne oczy taksowały dziewczynę krytycznie. - ...bardziej atrakcyjne
kobiety. Często pani się z nim spotyka?
- Nie - odpowiedziała Allegra obojętnym tonem. Okrutna ocena Antonii
sprawiła jej przykrość, chociaż udawała przed sobą, że nic ją to nie obchodzi.
To po prostu jedna z tych bab, które lubią dokuczać innym przedstawicielkom
swojej płci. - Jestem raczej zajęta - dodała - podobnie jak Stefano.
Antonia zachichotała.
- Rzeczywiście. Dzięki temu jest taki bogaty. - Wlepiła w Allegrę swoje
zimne oczy, a potem znudzona, wyraznie przestając się nią interesować,
dorzuciła obojętnie: - Ale to dlatego jego małżeństwo się rozpadło.
S
R
ROZDZIAA SZSTY
Allegra zamarła. Zobaczyła, że Stefano patrzy na nią z niepokojem.
Był żonaty. Pokochał kogoś innego, żył z inną kobietą, przysięgał jej.
Komu? Dlaczego jej tego nie powiedział? Gdzie jest jego była żona? Dlaczego
to musi tak boleć? Rozsądek podpowiadał jej, że nie ma powodu, by tak
reagowała. Nie miał przecież obowiązku jej o tym informować.
Wyprostowała się, uniosła w górę podbródek i dziobnęła widelczykiem
odrobinę deseru. Mogli jej równie dobrze podać kawałek tektury i tak by się
nie zorientowała. Poczuła na sobie wzrok Stefana. Rozmawiał przez stół z
kolegą z pracy, ale zauważyła, że zacisnął usta - zorientował się, że Allegra jest
zdenerwowana. Tylko nie wiedział dlaczego.
Po posiłku goście udali się na parkiet, zachęceni dyskretnymi dzwiękami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]