[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Vitarius pokiwał głową. Conan oddalił się. Odwrócił się jeszcze, by ujrzeć, jak starzec
pochyla się i podniósłszy rękę demona, wkłada ją do sakwy przy pasie.
W ło\nicy wiedzmy Djuwuli eksplodowała chmura \ółto fioletowego dymu, a w jej kłębach
pojawił się Djawul ściskający ocalałą dłonią kikut prawego ramienia. Drzwi do komnaty otwarły
Strona 20
Perry Steve - Conan nieustraszony
się szeroko i pojawiła się w nich wiedzma zaalarmowana tym nagłym wtargnięciem do jej
sanktuarium.
Mój bracie! Co się stało?
Djawul zaklął wkładając w niewybredne słowa iście piekielną moc. Pod jej wpływem le\ąca
na łó\ku ciemna postać zakołysała się.
Po chwili ranny demon wykrztusił:
Moja dłoń!
Djuwula nieco się rozluzniła.
Bracie, przejmujesz się taką błahostką? Odrośnie ci&
Głupia kobieto! Nie chodzi mi o dłoń, lecz o sposób w jaki ją straciłem! Jestem związany z
Sowartusem Magiem Czarnego Kwadratu&
Djuwula zaskoczona wciągnęła gwałtownie powietrze.
A więc go znasz mruknął Djawul patrząc na swoją siostrę.
Tak. Posiada niemałą moc.
Jestem w jego mocy, więc wiem o tym najlepiej. I zawiodłem nie wykonując jego rozkazu.
To, czego szukałem, było strze\one przez człowieka o nadnaturalnych zdolnościach. Zamiast
zapanować nad sytuacją, straciłem rękę!
Co mogłabym uczynić dla ciebie, bracie?
Muszę wrócić, by donieść Sowartusowi o& utrudnieniach w realizacji zadania, jakie mi
zlecił. Nie wypada mi pójść do niego bez zapewnienia, \e pozyskałem potę\nych sojuszników.
Jesteśmy połączeni więzami krwi stwierdziła Djuwula i rzecz jasna pomogę ci, jak
tylko będę mogła najlepiej.
To dobrze. Sowartus chce zdobyć dziecko, dziewczynkę znaną jako Eldia. Jest ona jedną z
Czworga, co powinnaś stwierdzić, kiedy tylko ją zobaczysz. Mag ma ju\ pozostałą trójkę.
Dziewczynka podró\uje w towarzystwie jednego z Białych Magów, nale\ących jak sądzę do
Białego Kwadratu, choć nie mam co do tego pewności. Jest z nimi równiej potę\nie zbudowany
młodzian nie znanego mi pochodzenia i to on mi to zrobił. Djawul pomachał pozbawionym
dłoni kikutem.
Rana zasklepiała się, ciało było czarne i gładkie jak szkło. Djuwula pokiwała głową, ale nie
dotarła do niej jeszcze pełna świadomość tego, co przed chwilą powiedział demon. Gdyby
Sowartus zdołał zawładnąć czwórką dzieci dysponujących mocą Czterech Zcie\ek, stałby się
najpotę\niejszym magiem na ziemi. Ona równie\ mogłaby skorzystać z jego pomocy, naturalnie
gdyby udało jej się dobić targu z Sowartusem, a raczej gdyby sama ustaliła warunki przekazania
mu swojej części magicznej energii. A człowiek, który pozbawił Djawula ręki& có\, ten
młodzieniec wydawał się nader obiecującym kandydatem do czaru mającego słu\yć jej
prywatnym rozkoszom.
Zastanawiała się nad tym przez kilka uderzeń serca, po czym uśmiechnęła się do Djawula.
Pomogę ci schwytać to dziecko oznajmiła. Powiedz mi, gdzie ją zostawiłeś?
Loganaro skryty za markizą przewróconego kramu obserwował, jak muskularny barbarzyńca
biegnie w głąb ulicy. Szpieg zjawił się tu w momencie, gdy Vitarius kończył swój pokaz. Teraz
bardziej ni\ kiedykolwiek Loganaro był pewien, \e Conan jest odpowiednim składnikiem
niezbędnym do o\ywienia nadzwyczajnego kochanka Djuwuli. Z całą pewnością ów barbarzyńca
z dalekiej Cymmerii był te\ wart dopuszczenia Lempariusa do ło\nicy wiedzmy, gdyby senator
dostał go w swoje ręce. Niemniej jednak pojmanie barbarzyńcy mogło okazać się nad wyraz
trudne i skomplikowane.
To będzie kosztowna inwestycja, pomyślał Loganaro. I co najmniej kilka monet skapnie przy
tej okazji do mojej sakiewki&
Barbarzyńca był zbyt szybki, aby go śledzić, a poza tym szpieg nie miałby gdzie się ukryć
przed przypadkowymi nawet spojrzeniami czarnowłosego olbrzyma, tak więc Loganaro
zdecydował się ruszyć śladem maga. Był pewny, \e Cymmerianin niedługo powróci do
siwowłosego starca.
Buty Conana dudniły głośnym echem na brukowanej kocimi łbami ulicy. Zciemniało się.
Zapadał wieczór otulając wszystko granatowym płaszczem nocy. Przenikliwe niebieskie oczy
Conana lustrowały uwa\nie ka\dy mijany zaułek.
Eldii nie było nigdzie.
Mijając kolejną ograniczoną budynkami uliczkę, Conan nagle zamrugał i zatrzymał się
gwałtownie. Zmierzył zaułek powtórnym spojrzeniem. W czarnym prostokącie nic się nie
poruszało. Co do tego nie miał wątpliwości. Piętrzyła się tu góra śmieci szmat, postrzępionych
zwierzęcych skór, potrzaskanych glinianych skorup, a opodal wznosił się sąg drewna opałowego.
Strona 21
Perry Steve - Conan nieustraszony
Alejka wyglądała jak wiele innych, które mijał, a jednak było w niej coś dziwnego. Jakaś
drobnostka, którą mimowolnie wychwycił, wydawała się nie pasować do reszty otoczenia.
Jest! Drobna plamka bieli na ciemnym tle sągu drewna!
Conan wiedział ju\, \e było to ludzkie oko, na które padł blask wschodzącego księ\yca.
Cymmerianin dobył miecza i wszedł w zaułek. Kiedy bystry wzrok barbarzyńcy przywykł do
panującego tu mroku, bez trudu dostrzegł drobną postać przykucniętą obok sterty opału. Postać
podniosła się, a stal zabłysła srebrzyście w księ\ycowej poświacie, gdy krótkie ostrze uniosło się
w górę i wymierzyło w pierś Cymmerianina.
Zaczekaj! rozległ się głos Eldii. To Conan, przyjaciel. Dopiero teraz barbarzyńca
mógł przyjrzeć się mrocznej postaci. Była to kobieta, zasłaniająca własnym ciałem skuloną za nią
Eldię. Kobieta trzymała sztylet o falistym ostrzu, skierowany w stronę zbli\ającego się
mę\czyzny.
Eldio, stań w świetle polecił Conan.
Nie! odparł kobiecy głos. Miał w sobie słodycz, ale i twardość, jak warstewka miodu na
stali.
Conan stał przez chwilę bez ruchu, po czym uznał, \e nie grozi mu \adne niebezpieczeństwo.
Wsunął miecz do pochwy i wyciągnął obie ręce przed siebie, aby pokazać, \e są puste.
Kobieta postąpiła krok naprzód i blade światło księ\yca skąpało ją od stóp do głów. Mogła
mieć około siedemnastu lat, osądził Conan, a długie kruczoczarne włosy sięgały jej a\ do talii.
Nosiła jedwabną bluzę i cienkie skórzane bryczesy, na stopach zaś miała rzemykowe sandały.
Ciało pod odzieniem wydawało się jeszcze wspanialsze. Kobieta miała długie smukłe nogi,
przepięknie rzezbione krągłe biodra, a piersi pod cienkim niebieskim jedwabiem pełne i cię\kie.
W jej twarzy, równie doskonałej jak reszta ciała, było coś, co wydawało się Conanowi znajome.
Wiedział, \e nie mógłby zapomnieć tak cudnej kobiety, gdyby j kiedyś spotkał, ale mimo
wszystko był pewien, \e to oblicz było mu znajome&
Eldia stanęła w świetle, a Conan zrozumiał, gdzie wcześnie widział ową czarnowłosą
piękność. To była Eldia, dziewczynka, która przerodziła się w kobietę. Jako \e dziewczyna była
za młoda, aby być matką Eldii, musiała być zatem&
Jesteś jej siostrą rzekł Conan wypowiadając głośno ostatnią myśl.
Tak potwierdziła kobieta. Przybyłam, aby odebrać ją złoczyńcom, którzy zabrali ją z
naszego domu.
Conan wzruszył potę\nymi ramionami i uśmiechnął się.
Nikogo nigdzie nie zabierałem mruknął. I wydaje mi się, \e Eldia podró\uje z
Vitariusem z własnej woli.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]