Indeks Indeks01 Wieczny kawaler 3 (Hoffmann Kate )Hewitt Kate Książe z innej bajkiHewitt_Kate_ _WĹ‚oska_winnicaHoffman Kate Ĺťon dla kawaleraJakub_Bartoszewski_Filozofia_przyrody,_Kartezjusz_i_porządek_Ĺźycia_społecznego____201009 Dzieci szczęścia Carey Suzanne Dar ĹźyciaMackenzie Myrna Harlequin Romans 1064 Słodycz ĹźyciaKroniki brata Cadfaela 05 Trędowaty z hospicjum Świętego IdziegoHrabal Bohumil Święto przebiśnieguDavis Justine Prawo do miśÂ‚ośÂ›ci
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anusiekx91.opx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    namiętnie. Tego jej było trzeba - by z rozkoszy mogła zapomnieć o
    koszmarnym dniu na oddziale.
    Mruknął coś po grecku, po czym zaczął obsypywać pocałunkami jej
    szyję, a ona odchyliła głowę do tyłu, żądna coraz więcej i więcej.
    - Piękny kolor - szepnął jej do ucha. - Bardzo ci ładnie w intensywnych
    kolorach.
    61
    S
    R
    Kolory? Całuje ją bez opamiętania, a przy tym zwraca uwagę na kolory?
    Otworzyła oczy.
    - Widzisz kolory? - Nie kryła niedowierzania. - Myślałam, że tylko...
    Parsknął śmiechem.
    - %7łe tylko geje są tak wrażliwi? Pamiętaj, że mam siostrę projektantkę
    wnętrz. Wystarczy spędzić z nią pół dnia, żeby zacząć zupełnie inaczej
    postrzegać otoczenie. Owszem, widzę kolory. Zlicznie ci w tym kolorze. -
    Skubnął ją w ucho. - Maddie, chcę się z tobą kochać. Nie przestaję o tym
    myśleć od czasu tego balu. Przez wzgląd na ciebie starałem się hamować, ale
    dłużej już nie mogę...
    - Ja też cię pożądam.
    Wsunął jej palce pod bluzkę, by pogładzić ją po brzuchu, a ona od razu
    odgadła jego zamiary.
    Tym razem jego pocałunek był tak przepełniony słodyczą, że pod Maddie
    nogi się ugięły. Teraz wszystko jest możliwe. Myślała tylko o tym, by czas się
    zatrzymał i ten pocałunek trwał wiecznie. Jeszcze nigdy tak nie było, nawet z
    Harrym.
    - Wiem, że nie powinniśmy tego robić - wyszeptał.
    - Uważam, że to twój najlepszy pomysł. - Ujęła go pod brodę. - Cieszmy
    się życiem.
    - Racja. Mogę zachować się jak jaskiniowiec?
    - W Grecji byli jaskiniowcy? Wydawało mi się, że wy od wieków
    rodzicie się wyrafinowani.
    - Ale potrafimy udawać jaskiniowców. - Uniósł brew. - Jeśli zależy ci na
    wyrafinowaniu... - Nie przestając jej całować, pochwycił ją na ręce i wniósł po
    schodach.
    62
    S
    R
    Gdy znalezli się w sypialni, postawił ją na podłodze i przywarł do niej
    mocno, by poczuła, jak bardzo jej pragnie. Potem zaciągnął zasłony w oknie i
    włączył lampkę nocną.
    - %7łałuję, że nie mam różowego abażuru.
    - Chyba ci kupię - odrzekła ze śmiechem.
    - To nie była aluzja - jęknął.
    - Nie?
    - Mam ważniejsze sprawy na głowie.
    - Jakie?
    Powiódł palcem po jej wargach.
    - Maddie, masz piękne usta.
    - Ty też. - Powtórzyła jego gest.
    Zadrżał, po czym powoli zdjął jej bluzkę.
    - Czy już ci mówiłem, że jesteś piękna? - Powiódł palcem po koronce
    biustonosza. - Najpiękniejsza na świecie. Jak mi się udało tyle czasu trzymać
    ręce przy sobie?
    - Naprawdę mnie pragniesz? - Trudno było jej uwierzyć, że on czuje to
    samo co ona.
    - Bardzo. - Pocałował ją w obojczyk. - Se thelo. Pragnę cię całym sobą.
    Doprowadzasz mnie do szaleństwa.
    Przeszył ją przyjemny dreszczyk. Robi na nim aż takie wrażenie?
    Podobnie jak on na niej.
    Piekielnie wolno rozpinała guziki jego koszuli, by w końcu zsunąć mu ją
    z ramion.
    - Ty też jesteś piękny.
    Rozbawiło go takie określenie.
    - Mężczyzna może być piękny?
    63
    S
    R
    - O tak. Ty jesteś piękny. - Wcale nie był szczupły, ale i nie otyły. Miała
    przed sobą mężczyznę dobrze zbudowanego. Naprawdę przypominał greckiego
    boga, rzezbę dłuta starożytnego mistrza. Zachwycił ją także kontrast między
    jego oliwkową skórą i jej bardzo jasną karnacją.
    - Moja piękna Maddie - szeptał, rozpinając jej spódnicę.
    Przeszło jej przez myśl, że gdyby stracili panowanie nad sobą, gnani
    pożądaniem zdzieraliby z siebie ubranie. Ale to wzajemne poznawanie się w
    zwolnionym tempie było sto razy bardziej podniecające. Niespiesznie uczyli
    się swoich ciał, odkrywając miejsca będące zródłem najprzyjemniejszych
    doznań, które pod ich dotykiem prowokowały westchnienia rozkoszy. W
    końcu Theo położyć ją na łóżku i pocałunkami lżejszymi od muśnięć skrzydeł
    motyla doprowadził niemal do utraty przytomności.
    - Theo, proszę... - wyszeptała, wsuwając mu palce we włosy, a gdy jego
    gorące wargi zsuwały się coraz niżej, aż dotarły do jej najczulszego miejsca,
    jęknęła przeciągle.
    - Lepiej? - zapytał, przygarniając ją do siebie.
    Przytaknęła i uniosła głowę, by go pocałować.
    - Jeszcze nie skończyłem.
    - Teraz?
    Gdy otworzył oczy, jego tęczówki z podniecenia przybrały barwę
    szczerego złota. Zwięto życia. Przypomnienie, że życie może być piękne, nie
    tylko okrutne.
    - Teraz. Nie, za moment. - Przytrzymał ją za nadgarstek, by wolną ręką
    sięgnąć do szufladki.
    O Boże, w ostatniej chwili. I pomyśleć, że Theo potrafi doprowadzić ją
    do stanu, w którym traci resztki rozsądku...
    - Zmieniłaś zdanie? - zapytał cicho.
    64
    S
    R
    Zdawała sobie sprawę, że gdyby przytaknęła, uszanowałby jej wolę
    mimo podniecenia. Ale ona musi być fair. On przepędził jej demony, więc mu
    się zrewanżuje.
    Ku swojemu zaskoczeniu ponownie wzniosła się na wyżyny rozkoszy. O
    wiele szybciej, niż wydawało się to możliwe. Theo tymczasem, drżąc
    spazmatycznie, wtulił twarz w jej włosy. Gdy ich oddechy się uspokoiły,
    zorientowała się, że jego ramiona nadal mocno ją oplatają, że Theo nie zwalnia
    uścisku, jakby była jego największym skarbem. Jakby językiem ciała chciał jej
    powiedzieć, że ją kocha. Chociaż praktycznie już jej to powiedział.
    Doskonale znała ten stan. Ona też przestała myśleć, pozwoliła ponieść się
    emocjom. Wobec tego, co czuła do Thea, jej uczucia do Harry'ego rozpłynęły
    się w nicość.
    Bo ona kocha Thea.
    To jest prawdziwa miłość. Całym sercem, umysłem i duszą. Ale głośno
    tego nie powie. Nie pierwsza.
    Pocałował ją.
    - Przepraszam, hara mou. Idę do łazienki.
    Gdy wyszedł, zrozumiała, że i na nią pora. Wstała z łóżka i już zbierała
    swoje rzeczy, kiedy wrócił.
    - Madison, nie idz. - Usiadł na łóżku i wziął ją na kolana. - Zostań na noc.
    - Na pewno tego chcesz?
    - Bardzo, bardzo.
    On chce, by została, a to przeniesie ich znajomość na nową płaszczyznę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •