Indeks IndeksCourths Mahler Jadwiga Tajemnicza miłość Marleny (Tajemnica siostry Marleny)Dynastia z Bostonu 05 Miłość jak ogień McCauley BarbaraBaxter Mary Lynn Prezent dla Joni Gwiazdka miłościCraven Sara Wakacyjna miłość Wieża mrokówChristopher Moore Wyspa Wypacykowanej Kapłanki Miłości495. Iding Laura Miłość to za małoCartland Barbara Miłość w hotelu Ritz131. Wilkins Gina Miłość czy zauroczenieAgata Christie Detektywi w służbie miłościCartland Barbara Drogowskaz ku miłości
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • csw.htw.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    - Oczywiście - odparł Hopkins. - Odpowiednia kuracja
    antybiotykowa powinna to zwalczyć. Nie z dnia na dzień, ale
    zapewniam panią, że zdołamy go wyleczyć.
    Poczuła czyjąś rękę na ramieniu, więc odwróciła twarz i jej
    załzawione oczy napotkały wzrok Lewisa.
    - Trzymaj się! - szepnął. - Trefor nie powinien cię widzieć
    w takim stanie.
    To prawda! Gdzie siÄ™ podziaÅ‚ jej optymizm, jaki zawsze oka­
    zywała pacjentom? Zdobyła się na blady uśmiech.
    - Trefor nie zobaczy mnie z takÄ… minÄ…. ObiecujÄ™!
    - Znakomicie! Azy zostaw na potem, kiedy wrócisz do domu.
    Pogadamy, zgoda? Najwyższy czas, nie sądzisz?
    Ze Swanton wracali do Dynas osobno. Lewis zdążyÅ‚ na popoÅ‚u­
    dniowy dyżur, natomiast Eryl trochę się spózniła, bo odwoziła panią
    Pugh. Jednakże mimo póznej pory, przed wezwaniem pierwszego
    pacjenta siedziaÅ‚a chwilÄ™ sama, usiÅ‚ujÄ…c uporzÄ…dkować myÅ›li. Od­
    kąd Lewis odezwał się do niej dziś w Swanton, znajdowała się
    w stanie dziwnego rozmarzenia, którego mimo najlepszych chęci
    nie umiała przezwyciężyć. Wyobraznia podsuwała jej fantastyczne
    MIAOZ I UPRZEDZENIE 113
    myśli i nadzieje, wprawiając ją na zmianę w radosne uniesienie,
    to znów złość na własną naiwność i głupotę.
    Czekało na nią dziś wyjątkowo dużo pacjentów, w większości
    uskarżających się na lekkie dolegliwości. Starając się każdemu
    z nich poÅ›wiÄ™cić należnÄ… uwagÄ™, sÅ‚uchaÅ‚a opowieÅ›ci o przewle­
    kłych podrażnieniach gardła, przeziębieniach i lekkich bólach
    głowy, na które wystarczyło zapisać aspirynę. W miarę upływu
    kwadransów i godzin wizja rozmowy z Lewisem stawaÅ‚a siÄ™ co­
    raz mniej realna.
    Jednakże pod koniec dyżuru zdarzyło się coś, co uważała za
    rzecz niewyobrażalnÄ… w Dynas, chociaż Trefor jÄ… o takiej możli­
    woÅ›ci ostrzegaÅ‚. Do gabinetu wkroczyÅ‚a mÅ‚oda kobieta z syn­
    kiem, którego buzia była usiana krostami, świadczącymi o ospie
    wietrznej. Przeglądając szybko dane obojga, Eryl zorientowała
    się, że matka tuż przed chorobą Trefora była u niego z wizytą
    z powodu kÅ‚opotów z gardÅ‚em, natomiast Lewis odwiedzaÅ‚ ma­
    Å‚ego w domu.
    - Proszę pani - zaczęła Eryl, patrząc surowo na młodą matkę
    - to bardzo nieroztropnie, że przyprowadziÅ‚a pani z sobÄ… Ja­
    mie'ego. Zdaje pani sobie chyba sprawę, że jego choroba jest
    bardzo zarazliwa. Dopóki wypryski nie wyschną i nie pokryją
    się strupkami, należy dziecko izolować!
    - A co miaÅ‚am robić? Nie miaÅ‚am go z kim zostawić, a mu­
    siałam przyjść, bo gardło tak mnie boli, że nie mogę już dłużej
    wytrzymać - odparła kobieta.
    - Czy mąż nie może się zająć dzieckiem?
    - Jestem panną - burknęła kobieta. - Jego ojciec dawno dał
    nogÄ™.
    Eryl lekko się stropiła, a jednocześnie poczuła przypływ
    współczucia dla samotnej matki. Wszak sama omal nie znalazła
    siÄ™ w identycznej sytuacji.
    - A pani matka? Czy nie mogłaby zostać z synem, kiedy pani
    musi coś załatwić?
    114 MIAOZ I UPRZEDZENIE
    - Jeśli chce pani wiedzieć, to moja kochana mamusia dała
    nogę z ojcem Jamie'ego! - Kobieta parsknęła śmiechem, patrząc
    jednak na Eryl takim wzrokiem, jakby to ona była wszystkiemu
    winna. - Mogłaby mieć w swoim wieku więcej rozumu!
    Eryl nie wierzyła własnym uszom. W Birmingham historie
    tego rodzaju były na porządku dziennym, ale żeby w cichym
    Dynas? Zaraz jednak wspomniała własną historię i uświadomiła
    sobie, że ludzmi wszędzie i zawsze miotają te same namiętności
    i pokusy.
    - Serdecznie pani współczuję - powiedziała, zdając sobie
    sprawę, że współczucie niewiele może tu pomóc. - Czy zwracała
    się pani do opieki społecznej?
    - Nie będę żebrać o pomoc!
    - Więc jak pani sobie radzi? Z czego żyjecie?
    - Z tym akurat nie ma kÅ‚opotu. Jednego przynajmniej na­
    uczyłam się od matki. Zwietnie robię na drutach i wstawiam
    swoje wyroby do sklepu starego Lloyda.
    - Ach, więc zna pani starego pana Lloyda?
    - No pewnie! - Kobieta roześmiała się, jakby już nie pamiętała
    o krzywdach, jakie ją spotkały. - Przecież to mój pradziadek!
    Zdumiona Eryl przyjrzaÅ‚a siÄ™ uważnie mÅ‚odej kobiecie i z gÅ‚Ä™­
    bi pamiÄ™ci wydobyÅ‚a mglisty obraz trochÄ™ rozwydrzonej nasto­
    latki, zawsze otoczonej kręgiem miejscowych chłopaków.
    - Czy siedziała pani blisko kogoś w poczekalni? - spytała.
    - Nie. Pani Jones chciała mnie zamknąć w izolatce, ale była
    zajęta i czekaliśmy na dworze. Nie rozumiem, o co robicie tyle
    hałasu!
    - Zaraz pani wytÅ‚umaczÄ™ - rzekÅ‚a Eryl ostro. - Ospa wietrz­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •